Rozdział 5 Lucas

833 25 0
                                    


Obudził mnie budzik. Nastawiłem go wczoraj na wszelki wypadek. Rano miałem zamiar wyjść pobiegać. Noc o dziwo minęła mi dobrze, więc czułem się wyspany.

Wstałem, ubrałem krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do kuchni, żeby napić się wody. Nikogo w niej nie było, tak samo jak w salonie więc obstawiałem, że wszyscy jeszcze śpią. Po wypiciu szklanki wody, założyłem buty do biegania i wyszedłem z domu.

Na dworze już zaczynało robić się ciepło, ale na szczęście nie było jeszcze duszno. Było chwilę po ósmej, więc postanowiłem, że pobiegam z pół godziny i wrócę. Odpaliłem trening na swoim zegarku, założyłem słuchawki i ruszyłem przed siebie.

Po mieście kręciło się mało ludzi. Niektórzy chyba dopiero wracali do swoich mieszkań z wczorajszej imprezy, bo nieźle nimi zarzucało. Cieszyłem się jednak, że nic wczoraj nie wypiłem. Dziś pewnie nie miałbym siły wstać z łóżka.

Pobiegłem chodnikiem wzdłuż plaży. Lubiłem tutaj biegać. O tej godzinie było cicho i jedyny dźwięk jakiego można było doświadczyć był szum morza. Lubiłem tu być, uspokajało mnie to.

Po skończonym treningu, wróciłem pod dom i trochę się porozciągałem. Wszedłem do domu i dalej było cicho. Zdziwiło mnie to, bo myślałem, że spotkam moich rodziców, krzątających się po kuchni, ale ich też nie było. Postanowiłem to wykorzystać i zjeść najpierw śniadanie. Przygotowałem sobie owsiankę na mleku z jogurtem i owocami. Gdy zjadłem, przeszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic.

Nie miałem na dziś planów. Z nikim się też nie umawiałem, bo fajnie czasem spędzić czas samemu ze sobą. W ostatnich miesiącach było to moim ulubionym zajęciem. Wyszedłem z łazienki i usłyszałem rozmowę rodziców w kuchni. Skierowałem się tam z zamiarem wypytania ich o sytuację z wujkiem Robertem. Miałem nadzieję, że teraz w końcu mi coś powiedzą.

- Cześć synku. – Rzuciła w moją stronę mama, gdy wszedłem.

- Cześć, możemy chwilę pogadać? – Zapytałem ich, patrząc na ojca.

- O co chodzi?

- Możecie mi w końcu powiedzieć co się dzieję? Czy wujek Robert ma jakieś problemy?

Mama popatrzyła na mnie i westchnęła. Nie miałem zamiaru odpuścić. Nie dziś. Chciałem wiedzieć o co chodziło.

- Synku – zaczęła mama – wujek Robert jest chory. Ma białaczkę.

Otworzyłem szeroko oczy nie wierząc w to co powiedziała. Robert nie mógł być chory. To niemożliwe. Zawsze był szalony jak na kogoś starszego. Uprawiał dużo sportu i podróżował. To nie mogła być prawda.

- Ale jak to możliwe? Przecież zawsze był tym najzdrowszym i najbardziej szalonym w naszej rodzinie. – Rzuciłem w jej stronę, łapiąc się za głowę.

- Dwa miesiące temu stwierdzili to u niego. Od razu zapisał się na leczenie i ma bardzo dużą szansę na przeżycie. Ale niczego nie można być pewnym. Dlatego babcia poleciała na dłużej niż zwykle, żeby pomóc Annie i dzieciom. Też się martwimy i ich wspieramy.

- Musimy być dobrej myśli. On z tego na pewno wyjdzie. – Popatrzyłem na nich i się uśmiechnąłem.

Nie wiem, czy powiedziałem to, żeby przekonać samego siebie, czy też ich. Ale wierzyłem, że mu się uda. Znałem Steve'a i Ronnie. Byli ode mnie o pięć lat młodsi i pewnie to przeżywali. Ciotka Annie zapewne go wspiera, a skoro babcia tam pojechała to jest im dużo łatwiej. My niestety nie mogliśmy zrobić nic więcej.

Wakacje w Malibu (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz