Czyżby zauroczenie?

229 12 3
                                    

POV BASIA:
Z nad morza wróciliśmy całkiem szybko, co niestety oznaczało następny dzień pracy. 
Od rana pisałam z Kubą na temat Zosi która już od ósmej miała dyżur na stacji. Britney zaczynała o 10:30 tak samo jak Nowy. Właśnie to nas zaniepokoiło. Od razu podzieliliśmy z Kubą zespoły tak aby Gabriel był w zespole z Britney i Górą, a Zosia z Banachem oraz Sonią. Nie było innego wyboru jeżeli chcieliśmy doprowadzić jakoś do zjednoczenia tej dwójki. Chodzi oczywiście o Britney i Nowego.
Każdy wie jak związek z Zosią wpłynął źle na naszego Nowaka. Nie liczni tylko wiedzą że chłopak przez Zosię miał próbę samobójczą. Chciał skończyć z mostu. W sensie,to nie był wcale wysoki most, a Nowy był kompletnie pijany, w sumie ten most można bardziej nazwać mostkiem, aczkolwiek, fakt faktem. 

Podjechałam właśnie pod bazę, ponieważ wraz z Martyną i Beniem mieliśmy dyżur na 9:00. A jako że ja zawsze jestem spóźniona była już 8:55.

-Witam wszystkich!- krzyknęłam szybko wbiegając do bazy, zabierając strój kierując się w stronę łazienki.
Po drodze minęłam Zosię rzucając jej szybkie cześć, żeby nie było że mam ją w dupie.

Gdy już nałożyłam na siebie swój strój udałam się na meldunek do Benia. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy spokojnie siedzieli i rozmawiali z Zosią.

-Hej Basia!- powiedziała szatynka podchodząc do mnie i przytulając się.
Odwzajemniając uścisk odpowiedziałam jej krótkie "hej".

-Dobra gadajcie co się u was zmieniło. I Kim jest ta cała Britney.- zapytała dziewczyna upijając łyk gorącej kawy którą dla brunetki przygotował Kuba.

-Ah Britney? Nowa ratowniczka. Poznasz ją. Niedługo ma dyżur.- odpowiedziała Martyna niezbyt zainteresowana rozmową.

Oby te poznanie nie wyglądało tak źle jak sobie wyobrażam..

POV NOWY:
Pierwsze co zrobiłem rano do udałem się do kwiaciarni. Po co? Muszę chyba przeprosić Britney. Musiała poczuć się odrzucona przez głupotę jaką powiedziałem.
Wybrałem białe róże. Wiem że dziewczyny mają swoje znaczenia kwiatów, nie znam się na tym wcale, ale białe powinny być chyba neutralne.
Zbliżający się dyżur dawał o sobie znaki lekkim stresem który przychodził.
Jak dziewczyna zareaguje na moje przeprosiny i co jej powiem gdy będzie się chciała dowiedzieć czegoś więcej o moich uczuciach do niej?
Z tymi myślami wsiadłem w samochód i ruszyłem pod bazę.

Gdy już tam dotarłem samochód Britney akurat był na parkingu a ona sama kierowała się w stronę bazy.
Idealny moment żeby ją dogonić.

-Julka! Zaczekaj!- krzyknąłem biegnąc w stronę dziewczyny.
Ta nawet się nie odwróciła, jedynie przyspieszyła swojego kroku.
Po chwili zacząłem ją gonić jednak ta znalazła się już w bazie.

-Britney ja.-
I wtedy przerwałem.
Znajomy głos, znajoma sylwetka, ten śmiech, ten uśmiech.
Zosia.

-Gabryś!- krzyknęła brunetka biegnąc w moją stronę.
Rzuciła mi się na szyję przytulając mnie mocno do siebie.
Co miałem zrobić? Stałem jak debil z kwiatami w ręce które ewidentnie wyglądały jakby były kupione specjalnie dla niej!

-Zosia? Co ty tu robisz.- odparłem odciągając dziewczynę od siebie.
W tym samym czasie zauważyłem Britney która trzaskając drzwiami szafki wybiegła się przebrać. Postanowiłem zrobić to samo. Może uda mi się z nią pogadać.

-Wybacz Zosiu, ale muszę iść. Zaraz mam dyżur.- odparłem zostawiając kwiaty w szafce, a wyciągając swój strój ratownika medycznego.
Pobiegłem się przebrać nie zwracając uwagi na to co Zosia mówiła za mną. Miałem na nią wywalone po całości. Nie wiem czy zrozumiała, ale nie zamierzam do niej wracać zwłaszcza po tym jak to ona mnie rzuciła.

POV BRITNEY:
Co on sobie myśli! Że teraz nagle po tym jak wystawił mnie na jachcie i przyznał że wolał by żebym była jakąś Zośką od siedmiu boleści, nagle znowu będziemy się uwielbiać? Nie ma mowy. Nie dam sobie znowu złamać serca. Nie po Alku.

-Julka proszę zatrzymaj się!- krzyknął Nowy który ewidentnie próbował ze mną porozmawiać.

-Czego ty odemnie chcesz!- krzyknęłam z podirytowania. Chłopak ewidentnie takiej odpowiedzi się nie spodziewał ponieważ momentalnie cofnął się w tył.

-Britney możemy porozmawiać?- zapytał chwytając mnie za rękę którą momentalnie wyrwałam z uścisku.
W tym samym czasie usłyszałam dźwięk przychodzącego na tablet wyzwania.

-Nie mamy teraz czasu.- odparłam udając się w stronę karetki.

*Osiem godzin trudnych wyzwań później*
POV KUBA:
Skończyliśmy właśnie z Basią dyżur, jako że nasze samochody stały na parkingu obok siebie, szliśmy w tym samym kierunku.

-Jak dzisiaj na dyżurze?- zapytałem by przerwać niezręczną ciszę pomiędzy nami.

-Dwa zawały, udar, złamana kość ogonowa, i złamanie otwarte.- odparła szukając w torebce kluczyków do samochodu.- Cholera przypomniało mi się coś.

-Co takiego?- zapytałem otwierając swój samochód.

-Dzisiaj coś rano kontrolka wyświetliła mi się i nie wiem o co chodzi. Mógłbyś zajrzeć pod maskę proszę?- zapytała błagalnie Basia której ewidentnie nie chciało się iść do mechanika, albo też nie miała czasu.

-Jasne. Otwieraj.- odparłem stojąc przed maską niebieskiego Nissana Baśki.
Gdy tylko zajrzałem do środka wszystko już było jasne.

-Masz za mało oleju. Musisz jechać uzupełnić.- odparłem odwracając głowę w jej stronie.
Stała bardzo blisko.
Nie mam pojęcia w którym momencie znaleźliśmy się tak blisko siebie, ale w tym momencie czułem jej oddech na swoich ustach.
Jej włosy upięte w wysokiego kucyka, i te dwa opadające na jej twarz pasma które tam bardzo uwielbiałem.
Jedno z nich założyłem dziewczynie za ucho żeby jeszcze dokładniej przyjrzeć się jej twarzy.
Mój dotyk na jej skórze sprawił że dostała dreszczy, a na jej twarz wkradł się bardzo delikatny lecz zauważalny rumieniec, który dodawał jej jeszcze więcej uroku.
Zbliżyłem się delikatnie kilka centymetrów bliżej jakbym chciał sam sprawdzić na ile mogę sobie pozwolić.
Emocje buzowały we mnie tak mocno że zagłuszały dźwięk zdrowego rozsądku który sprawił że do tej pory jeszcze ani razu jej nie pocałowałem.
Ale dłużej już nie mogłem czekać. Bez uprzedzenia wbiłem się w jej usta tak jakbym czekał na ten moment całe swoje życie. Jej delikatnie różowe usta były idealne i jakby stworzone żeby połączyć się z moimi.
Dziewczyna cicho jękneła gdy zacząłem bawić się jej włosami przy okazji nie odrywając ust od jej twarzy.
Zaczęła mnie całować coraz namiętnej jednak nadal byliśmy przy bazie.
Nie mogliśmy sobie na nic większego pozwolić, pomimo że wiem że ona chciała tego tak samo jak ja. Oboje byliśmy spragnieni kontaktu fizycznego z drugą osobą, żadne z nas jednak nie spodziewało się takiego obrotu spraw.

-Tadzik jest dzisiaj u Adama.- odparła Basia przerywając nasz pocałunek.

I takiego obrotu spraw nie spodziewałem się najbardziej.

Infinity-KuSiaWhere stories live. Discover now