Recenzja 2. - Start a Fire

117 13 15
                                    

Start a Fire Pizgacza to kolejny hit Wattpada, który przeczytałam z ciekawości, czym zasłużył sobie na taką popularność. Podobnie jak do Rodziny Monet, do tej pozycji również nie miałam zbyt wielkich oczekiwań. Liczyłam, że będzie to historia, którą można poczytać dla rozrywki i odmóżdżenia. Dlatego właśnie mogę szczerze przyznać, że właściwie to nie rozczarowała mnie ani trochę.

 Dlatego właśnie mogę szczerze przyznać, że właściwie to nie rozczarowała mnie ani trochę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Okładka jest nawet niebrzydka, więc to pierwsza kwestia w której wygrywa z RM.
Porozmawiajmy zatem o fabule tej powieści i pozwólcie, że będzie to trochę coś na kształt analizy porównawczej z Rodziną Monet.

Po przeczytaniu samego opisu można odnieść wrażenie, że jest to taka kwintesencja polskiego Wattpada. Wiecie - gangi, bad boye, imprezy i tak dalej. Za główną oś fabularną można tu przyjąć szeroko pojętą relację głównej bohaterki, Victorii, z Nathanielem Sheyem, czyli naszym bad boyem. Dość ogólnie powiedziane, ale już tutaj widać małą przewagę nad Monetami, gdzie tego właśnie głównego wątku nijak nie szło zdefiniować.
Krótko mówiąc - otóż w wyniku splotu rozmaitych wydarzeń nasi dwaj główni bohaterowie spotykają się przypadkowo, ona w dosadnych słowach mówi mu, co o nim myśli i tak zaczyna się drama. Okazuje się bowiem, że nasz cudowny Shey to groźny bad boy zamieszany w takie szemrane aktywności jak nielegalne walki.

Tutaj fabuła opiera się mniej więcej na tym, że wyżej wymieniony Shey pojawia się znikąd niczym enderman z Minecrafta i kłóci się o różne rzeczy z główną bohaterką. Oprócz tego mamy również dużo imprez, na którą przeważnie wyciągają naszą bohaterkę znajomi. Prawie na każdą z nich wpada policja albo dzieje się jakaś krzywa akcja, a na drugi dzień Victoria ma kaca.

Niezbyt wyszukana fabuła i zalatuje takim typowym Wattpadem, ale za to było sporo śmiesznych scen oraz powiedzonek i porównań, przy których niejednokrotnie autentycznie się zaśmiałam. Mamy również jakąkolwiek akcję, jakieś pytania, na które szukamy odpowiedzi, cokolwiek. Pojawił się nawet dość ciekawy plot twist jakoś tak za połową książki. W sensie, nie był to jakiś nie wiadomo jak skonstruowany zwrot akcji, ale całkiem mnie to zaskoczyło.

Niestety pomimo tego nadal trąci tandetą i jestem zdania, że ta książka lepiej poradziłaby sobie jako czarna komedia.

Skoro już o tym mowa, to zauważyłam również, że w tej książce różne dramatyczne momenty typu kłótnie, problemy i takie inne są poprzeplatane albo jakimiś śmiesznymi zdaniami albo całymi scenami. I to, wiecie, takimi scenami rodem z jakiegoś polskiego serialu komediowego typu Miodowe lata. Trochę mało konsekwentne posunięcie, bo o ile sceny na rozluźnienie są spoko, to z nimi również nie należy przesadzać, bo to może nam zaburzyć nastrój.
Mi to akurat szczególnie nie przeszkadzało, bo i tak nie miałam jakichś nie wiadomo jakich oczekiwań względem tej pozycji. Jeśli jednak ktoś sięgnął po nią z nadzieją na mroczną historię o mafii i gangsterach, to mógłby doznać lekkiego dysonansu poznawczego.

książkowy śmietnikWhere stories live. Discover now