Kolejna kłótnia

611 31 2
                                    

F:Nie rozumiem dlaczego ze mną przyjechałeś.

B:Czemu?

F:Przecież zerwałeś ze mną przyjaźń, nie rozumiem twojego zachowania...

B:Przecież Ci mówiłem, że mi na tobie zależy.

F:Ale dlaczego?! Nie przyjaźnimy się, to była twoja decyzja!

B:I bardzo jej żałuję. - Chłopak wyszedł z mojej sali, w pomieszczeniu była szyba, przez którą było widać korytarz, była odsłonięta więc dokładnie widziałam co robi. Brązowooki usiadł na krześle pod salą i wyglądał na zdenerwowanego. Postanowiłam zacząć desperacko krzyczeć jego imię. Od razu się obrócił w stronę szyby i wszedł do sali. - Cicho bądź! - usiadł obok mojego łóżka na krześle.

F:Nie unikniesz ze mną rozmowy.

B:Wiem. Nie uważasz, że to głupi pomysł, aby tutaj rozmawiać? - próbował zrobić wszystko aby uciec od tematu.

F:W takim razie gdzie chcesz porozmawiać?

B:Ehh... Możemy nad wodą, kiedy możesz się spotkać?

F:Chce to załatwić dzisiaj. Moja mama może nas podwieźć.

B:Żartujesz sobie ze mnie? Jesteś w szpitalu i za kilka godzin chcesz jechać nad wodę ze mną rozmawiać? Nie ma mowy.

F:A jednak jest! Jedziemy tam dzisiaj i koniec kropka.

B:Dobrze! Ale nie mam zamiaru mieć Cię na sumieniu. - chłopak zaczął iść w stronę wyjścia.

F:A ty gdzie?

B:Na korytarz?

F:Nie będę tu siedzieć sama, chodź.

B:Nie uważasz, że to dziwne?

F:O co ci chodzi Bartek? Jeśli Ci na mnie zależy, zostań tu.

Nie odzywaliśmy się do siebie. Bartek siedział na krześle, a ja wpatrywałam się w łąkę za oknem, strugi deszczu spadały na okno robiąc przy tym przyjemny dźwięk dla moich uszu. Nawet nie wiem kiedy, usnęłam, jedyne co czułam to dłoń Bartka, która ocieplała powierzchnie mojej. Nie pamiętam tego dokładnie, byłam w pół śnie, ale ciepło, które mi dawał pozostało w mojej głowie, czułam się jakby jego dotyk miał być ostatnim. Przebudziłam się o 18:50, zielonowłosego nigdzie nie było, ale pozostawił po sobie ślady. Jego plecak ciągle był obok łóżka, a telefon leżał na białej szafce, więc obstawiałam, że ciągle jest w szpitalu. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam pewną dziewczynę, która leżała na łóżku. Jej czarne, krótkie włosy podkreślały jej urodę, a zielone oczy wybijały się z bladej skóry. Również miała rozcięta głowę, ale z tyłu, przy niej siedział chyba jej... Chłopak? Miał jasne, blond włosy i duże, wyraziste niebieskie oczy,  miał też dość zbudowaną sylwetkę. Oboje byli na oko w moim wieku, więc bez większych przemyśleń postanowiłam się przywitać.

F:Cześć... Mam na imię Faustyna, a wy?

A:Ja jestem Anastazja, ale wolę jak się mówi do mnie Ana.

H:Ja Hubert!

F:Ana? To trochę jak Ania. Haha.

A:Nigdy nie zwróciłam na to uwagi! Haha. Ale lepiej mówić Ana niż Anastazja, w końcu to długie imię.

F:Masz rację..

W tym momencie do sali wszedł Bartek z butelką wody, była dość spora, obstawiałam, że wziął taką abym też się napiła.

B:Hejka Fausti, widzę, że już wstałaś! Hej Ana, cześć Hubert.

A:Cześć Bartek!

H:Hej! Masz już te wodę? Długo Cię nie było.

Poczucie winyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz