Rozdział 37

1.2K 51 13
                                    

Przyszedł czas na perspektywę ulubieńca! Miłego czytania! 

Z jego perspektywy będzie tylko jeden rozdział. 

Xavier

Odkąd wstałem, czułem kompletny luz. Miałem urodziny, nie musiałem się niczym stresować, szykowali mi imprezę urodzinową, zbierali się moi najbliżsi przyjaciele.

Co mogłoby pójść tego dnia, nie tak?

Właśnie nic. Wszystko naprawdę zaczynało wyglądać dobrze.

Przeprowadzka do Denver sprowadzała na nas same kłopoty. Nie przeżyliśmy ani jednego spokojnego miesiąca. Problemy Williama, mój kryzys, uzależnienia, David i jego związek z Fallon, pobicie Harrisa, praca, którą ledwo udało się nam zdobyć... Kiedy myślałem, że ta passa niepowodzeń będzie trwać, poznałem Olivie.

Miałem ją tylko odprowadzić do mieszkania. Oczywiście moja opiekuńcza strona odezwała się, gdy Tony zaczepił ją. Chciałem pomóc, żeby ten bezmózgi osiłek jej nie nachodził. Denerwowało mnie jej ego, gdy musieliśmy współpracować.

Zgrywała twardą, chociaż doskonale wiedziałem, że jest krucha.

Z czasem zrozumiałem jej tok myślenia, co uważam za wielki wyczyn i naprawdę polubiłem rozmowy z nią. Była fantastyczną słuchaczką i nigdy nie brakowało nam tematów. Później polubiłem spędzać z nią czas w barach, ale i w moim łóżku wcale nam się nie nudziło.

Była moją komfortową osobą, ale jednocześnie ostoją bezpieczeństwa.

To właśnie jej zawdzięczam porzucenie zioła. Pokazała mi, że wcale nie potrzebuję tego, żeby odreagować. Przeszedłem przemianę wewnętrzną. Zapomniałem o Avie i tym, jak zdradziła mnie w klubie z jakimś randomowym gościem.

Bo dla Avalon Reyes nie liczyło się to, że gdybym mógł, przyniósłbym jej wszystkie gwiazdy z nocnego nieba. Ta kobieta wolała oskarżyć mnie o zdradę, a z siebie zrobić niewiniątko.

Dopiero będąc w Barcelonie, zrozumiałem jak bardzo przyzwyczaiłem się do tej sarkastycznej blondynki. Zazdrość rozdzierała mnie od środka, gdy kokietował ją brat bliźniak Camerona. Za każdym razem, gdy wracam wspomnieniami do tamtej nocy to przed oczami mam obraz białej altanki i Williama. Jemu pierwszemu powiedziałem, że chyba zakochałem się na nowo.

Byłem wtedy tak cudownie napruty...

Trochę martwiłem się jak będzie wyglądać dzisiejszy dzień, bo w sumie cały tydzień był owiany grozą, dziwactwami i niepewnością. To jakiś podarunek od nieznajomej, za chwilę kolacja rodzina Lewisów i nagłe zamknięcie się w sobie Davida, Fallon milknie jak zaklęta, no i tatuś Will.

Masakra.

Normalnie przejąłbym się tym bardziej, ale w mojej głowie cały czas panowała jedna postać – Olivia wyjebane na wszystko Wood. Nie widziałem jej miesiąc, miała strasznie dużo nauki, ale wyczuwałem w tym kłamstwo. Nie chciałem jej jednak osądzać, zawsze była ze mną szczera i to szanowałem w niej ponad wszystko.

- Oho, już mają problem – powiedziałem do siebie pod nosem.

Tylko podjechałem pod kamienice, a wściekła Fallon kroczyła po parkingu. Była strasznie blada. Rozglądnąłem się po parkingu, samochód Lewisa stał w jego ulubionym miejscu. Hmm... Idąc po nitce do kłębka, wnioskuje, że musiał coś powiedzieć, co bardzo jej się nie spodobało. Podejrzewam, że inaczej nie wyszłaby z naszego mieszkania. Była główną organizatorką imprezy.

- Co się dzieje? – zapytałem, wysiadając z mojego ukochanego audi.

Od razu przylgnęła do mnie. Powoli głaskałem ją po plecach. Cała drżała i pewnie chciała się rozpłakać, żeby dać upust emocjom.

Game Changer | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now