1. To zaszczyt

160 15 8
                                    

01.09.1984r.

Wszyscy mieli duże wymagania wobec Maliny. W końcu Jagodzie udało się dotrzeć do Chatki w wieku niecałych sześciu lat. A Malina miała je już skończone i nadal nie była uczennicą Instytutu. W zeszłym roku jej się nie udało... I choć rodzina nigdy nie sprawiała wrażenia, by wywierała jakąkolwiek presję na dzieciach, Malina tak właśnie się czuła. Porównywana do starszej siostry...

Mała rudowłosa kroczyła ciemnym lasem w czasie pełni księżyca. Za pięć minut musiała się znaleźć na polanie, inaczej przegapi swoją kolej i będzie musiała czekać następny rok, by przystąpić do nauki. A do tego nie chciała dopuścić. Nie po zeszłym roku...

W końcu znalazła odpowiednie miejsce. Czuła w nim magię, naprawdę starą i potężną. Kwiat maku, który trzymała w dłoniach, zapłonął na końcach jego płatków i uniósł się w powietrze, niczym lampa. Poleciał kilka metrów w przód i zgasł, gdy dotknął zielonej trawy. Dopiero wtedy sześciolatka była zdolna do zobaczenia małej drewnianej chatki.

Była stara i zniszczona. Bejca odchodziła miejscami z brązowych ścian, a krwista farba odlatywała z drewnianych drzwi. Rdzawe dachówki były pokryte mchem i różnymi, leśnymi roślinami oraz grzybami, przez co ledwo można było dostrzec ich kolor.

Chatka zapewne nikogo by nie zaciekawiła. W końcu na odległość dziesięciu metrów śmierdziało stęchlizną, no i sam jej wygląd nie był zachęcający. Jednak kiedy drzwi się otworzyły i wyszła przez nie siwa kobieta z długim warkoczem, dziewczynka wiedziała, że dobrze trafiła.

Cała konstrukcja uniosła się nagle w górę, a od spodu wyrosła jej kurza nóżka. Siwa kobieta stała w drzwiach i patrzyła na dziewczynkę swoimi wiekowymi oczami zza grubych szkieł. Następnie machnęła dłonią, a spod drzwi wysunęła się zbudowana z dębu zjeżdżalnia, po której ta z gracją osunęła się na ziemię.

Okna zaczęły trzaskać i rozrastać się na prawie całe ściany. Powstawały również balkony, na których stawali zadziwieni, jak i zaintrygowani uczniowie. Wpatrywali się w rudowłosą, jakby była najbardziej wartościowym posągiem. Rzadko się zdarzało, żeby młody guślarz miał mniej niż osiem lat podczas przydziału. Ostatnią taką osobą była Jagoda...


- Cieszymy się, że dotarłaś-powiedziała siwa guślarka, a dziewczynka mogła się jej bliżej przyjżeć.


Wiele o niej słyszała od babki Jaśminy, jednak nigdy nie było jej dane zobaczyć wiekowej guślarki na oczy. Długi do pasa warkocz kobiety zdawał się mienić srebrem i blaskiem księżyca, który na niego padał. Był zaczesany z taką dokładnością, że nikt nie mógłby zauważyć choćby jednego włoska, wystającego z jej fryzury. Oczy kobiety były w odcieniu złocistego miodu z gryki. Sześciolatka miała wrażenie, że z jednej strony były zimne i surowe, a z drugiej ciepłe niczym puchata pierzyna. Okulary na jej prostym nosie były grube i nieco odstające, jakby nie były do końca dopasowane. Ubrana była w niebieskie szaty, których kolor mógłby zostać z łatwością nazwany bielą. Przy mankietach rękawów połyskującą, błękitną nicią zostały wyszyte płatki śniegu. Żaden nie był taki sam jak reszta. Na lewym rękawie nie było odpowiednika kryształku lodu z prawego. Porcelanową twarz zdobił labirynt zmarszczek, a blade dłonie ukazywały niebieskie szlaczki żył.


- Nazywam się Honorata Zagórska-powiedziała, poprawiając okulary na swoim nosie.-Jestem wicedyrektorką Instytutu Magii imienia Baby Jagi i to ja przeprowadzę twój przydział. Podaj, proszę, swoje imię.


Jej głos był jednym z tych, którym nie należało się sprzeciwiać. Mówiła pewnie i nieco ostro, jakby chciała wydawać polecenie, a z drugiej strony nie chciała być uznawana za osobę, która musiała czuć władzę. Od samego początku dziewczynka czuła do niej respekt, a teraz stał się on jeszcze większy.

DESZCZOWY BUSZ | zbiór one shotówWhere stories live. Discover now