Rozdział 3

260 20 5
                                    

Ares

Leżąc na moim nowym łóżku, uniósłbym wzrok ku sufitowi, gdyby nie światło księżyca, które drażniło moje oczy, przeciskając się przez firanki. Wkurwiałem się na to, że nie mogłem normalnie spać przez te cholernie irytujące refleksy. Obróciłem twarz na bok, zasłaniając oczy od tego cudownego światła, próbując odnaleźć spokój.

Wtedy, jak gwałtowny strzał w ciemności, pojawiła się w mojej głowie obraz tej głupiej kobiety - Jej długie, prawie czarne włosy, szare oczy i oliwkowa skóra tworzyły harmonijny kontrast z jej osobowością. Nie wiem co, ale coś mnie do niej kurwa ciągnęło, jakby niezauważalna siła magnetyczna.

Nawet teraz, gdy spała spokojnie w drugim pokoju, ja tu leżąc, zastanawiałem się nad tym, czy w chwili zaśnięcia nie pojebie mnie obsesyjna potrzeba wtargnięcia do jej pokoju, by obserwować, jak spokojnie oddycha i delektuje się snem. Kobiety zawsze były moją słabością. Bawiąc się nimi, czerpiąc przyjemność z ich ciała, znalazłem swoje ulubione zajęcie. Ale ta kobieta była inna. Była jak zabawka, którą chciałem się bawić bez końca. A jednocześnie bałem się, że gdy tylko przekroczę pewną granicę, stracę kontrolę nad sobą, a moje hobby zamieni się w obsesję. Ale, czy to mnie powstrzyma?

Wibracje w telefonie przerwały me rozmyślania, podnosząc dłoń, by sięgnąć po urządzenie, leżące na półce obok łóżka. Ekran rzucał mi w twarz SMS od Luciano, informujący mnie o nowym kumplu do zabawy.

Tak cholernie nienawidzę pracować dla mojego starego, że niejednokrotnie fantazjuję o tym, by się go w końcu pozbyć. Byłoby to zwycięstwo, godne mojej kolekcji. Rozważałem w myślach, jaką cenę miałby zapłacić za swoje grzechy. Obciąć mu głowę, powiesić ją nad kominkiem i wsadzić mu skręta między wargami. Myślę, że pasowałoby mu to całkiem nieźle. Tak długo, jak byłby cicho, moglibyśmy oboje cieszyć się spokojem.

Bo chciałbym być grzecznym chłopcem, ale dopóki ten pieprzony szkop żyje, muszę kontynuować tę jebaną grę. Dopóki nie znajdę odpowiedniej kandydatki na żonę, muszę pozostać uwięziony w tym pieprzonym cyrku. Matka naciska na mnie, abym się ustatkował, rzucił zioło, alkohol i seksowne laseczki. Ale cholernie trudno jest porzucić coś, co pozwalało mi uciec od tego przez Boga zapomnianego świata. Ciężko jest zmienić się, by stać się kimś, kogo ojciec chciałby mieć za syna. Czuję, że zanim to nastąpi, będę leżał w grobie. Będę pracować dla niego przez całe życie, mimo że tego kurwa nienawidzę. Wolę to niż być przywiązany do jednej kobiety na stałe. Bo po co komu jedna, skoro można mieć kilka?

Opuszczając bramy Stanford, wychyliłem się zza kierownicy mojego niebieskiego Mustanga GT, czując wietrzyk wplątujący się we włosy. Dzięki pełnemu gazu, samochód sunął po drodze, unosząc kurz za sobą. A celem, było spotkanie z Luciano w jednej z baz należących do ojca, gdzie przeważnie spędzaliśmy czas w towarzystwie znajomych, pijąc lemoniadę przez różowe słomki i czytając razem książki o jednorożcach.

Gdybym tylko potrafił spojrzeć na świat przez różowe okulary, tak jak robiła to ona, być może potrafiłbym również z powagą czytać pornole na papierze. Ale dla mnie świat był bardziej surowy i szorstki, pozbawiony iluzji i kolorów.

Kiedy wreszcie zaparkowałem samochód, opuściłem się na fotelu, oddychając głęboko. Wyszedłem z samochodu, spojrzałem na moją niunię, i puściłem jej buziaka, jakby to był osobisty rytuał, podkreślający moje przywiązanie do samochodu. Ale jak tylko moja noga przekroczyła próg, moja osobowość natychmiast się zmieniła, przemieniając się z miłego chłopczyka w ostrego negocjatora, gotowego na najgorsze. To był mój sposób na przetrwanie w świecie, który czasami potrafił zmusić cię do zobaczenia rzeczy takimi, jakimi są, nie oszukując się żadnymi iluzjami.

Healing HeartsWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu