Warto umrzeć dla tych, których się kocha

1K 19 8
                                    

Rudy Pov.

To była zwykła akcja…

W ramach Małego Sabotażu mieliśmy ściągnąć hitlerowskie flagi z budynku PKO. Wykonanie tego zadania wiązało się z ryzykiem, gdyż wokół naszego celu często chodzą szkopi. Jednak ja wcale się nie bałem…

Plan był taki, że Alek, Buzdygan oraz Anoda będą ściągać flagi, ja i Zośka je schowamy, a potem chłopaki powieszą polskie flagi…

I tak to było…

Ja i Tadeusz staliśmy pod budynkiem banku i staliśmy na czatach. O dziwo w pobliżu nie było żadnego patrolu, co bardzo nas zdziwiło.

-Pusto dzisiaj…- stwierdziłem.

Zośka spojrzał na mnie przez chwilę. Zauważyłem, że jest zdenerwowany.

-Nie zapeszaj Rudy…- powiedział cicho.

Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech.

-Spokojnie, nie raz już to robiliśmy… nic się nie stanie…- pocieszałem go.

Tadek po chwili odwrócił wzrok. Wiedziałem dlaczego tak się zachowuje…

Ściąganie flag to jedno z najniebezpieczniejszych działań Małego Sabotażu, ponieważ najbardziej może zwrócić uwagę Niemców… Zawsze przy tego typu akcjach Zośka bardzo się denerwował, ponieważ bał się, że któremuś z chłopaków może stać się krzywda. 

Rozumiałem go… W końcu był dowódcą i jest odpowiedzialny za powodzenie każdej akcji… jednak jest też przyjacielem, który troszczy się o wszystkich.

Za nim znów chciałem spróbować z nim porozmawiać z budynku PKO wybiegli Buzdygan, Alek oraz Anoda. To znaczyło, że coś poszło nie tak.

-To pułapka!- zawołał Maciek.

Serce podeszło mi do gardła… I wtedy się zaczęło…

Znikąd pojawili się szkopi i zaczęli strzelać…

Tadeusz w ostatniej popchnął mnie za słup, chroniąc mnie przed strzałem. Za słupem obok schowali się nasi przyjaciele. Złapaliśmy za rewolwery i doszło do wymiany ognia…

Cała akcja trwała może kilkanaście minut… Na szczęście udało nam się odeprzeć atak i w ostatniej chwili cała nasza piątka zdołała uciec…

Przebiegliśmy prawie kilometr za nim Niemcy dali za wygraną i odpuścili. Dobiegliśmy do pustej alejki, gdzie mogliśmy złapać oddech.

-Mało… brakowało…- wysapał ze zmęczeniem Buzdygan.

-Nawet… bardziej niż mało- dodał tak samo Anoda.

-Wszyscy cali?- zapytał Zośka.

Chłopaki na raz pokiwali głowami.

-Dobrze…- zaczął Tadeusz, potem powoli wyjrzał zza rogu i rozejrzał się. -Czysto. Chodźcie.

Na jego słowa od razu opuściliśmy alejkę. Dawidowski, Rodowicz i Krzyżewicz poszli przodem. Ja zatrzymałem się, aby porozmawiać z Zośką.

-Wiesz, że nie lubię tego robić, ale… muszę przyznać ci rację… Miałeś dobre przeczucie- powiedziałem uśmiechając się.

-A mówiłem nie zapeszaj- odparł, na co obaj się zaśmialiśmy.

Staliśmy tak przez chwilę wpatrzeni w siebie… Nie mogłem po prostu oderwać od niego wzroku…

Jego przepiękne oczy… to po prostu prawdziwe dzieła sztuki, w które człowiek chce patrzeć bez końca…

Rośka: One-ShotyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora