Myśli o tobie cz. 2

156 9 12
                                    

Rudy Pov.

Nie zdążyłem zrobić nic kiedy dwójka z nich dosłownie zepchnęła mnie z łóżka przez co upadłem na ziemię. Podniosłem głowę góry i od razu ujrzałem zegar wskazujący godzinę 04:30. Potem zobaczyłem mojego tatę z zakrwawionym nosem, a obok szkopa, który rozsypywał ukryte antyniemieckie plakaty.

Patrzyłem na to wszystko z przerażeniem modląc się, żeby to był jakiś koszmar, z którego zaraz się obudzę… Niestety to nie był koszmar tylko rzeczywistość…

Chwilę później szkopy siłą wyciągnęli mnie i mojego ojca z mieszkania po czym wyprowadzili na zewnątrz. Gdy byliśmy na ulicy grupa Niemców, która trzymała mojego tatę zaczęła iść w inną stronę. Tata próbował się jakoś wyrwać w moim kierunku i ja robiłem to samo, ale naziści byli silniejsi. Zaciągnęli mojego ojca na pakę jakieś ciężarówki, a mnie wrzucili na tyły auta, które zaraz ruszyło.

Od razu spojrzałem przez tylną szybę obserwując jak samochodu z moim tatą odjeżdża w przeciwnym kierunku… Chciałem się mylić, ale… Czułem, że już nigdy go nie zobaczę…

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szkopy zabrały mnie na Pawiak, a tam… Od razu rozpoczęło się “przesłuchanie”...

Gestapowcy, którzy je prowadzili, Ewald Lange i Herbert Schulz zadawali mi pytania na temat Armii Krajowej i Szarych Szeregów. Wzięli mnie za dowódcę o pseudonimie Stefan. Chociaż starałem się ich przekonać, że nie wiem nic co mogłoby ich zainteresować to… Oni mi nie wierzyli…

Od razu rozpoczęła się moja męczarnia. Naziści bili mnie wszędzie, dosłownie wszystkim co im wpadło w ręce. Im ulubionym narzędziem były jednak pałki. Kopali mnie po brzuchu i poniżej pasa. Kiedy leżałem na ziemi stawali na moich stopach miażdżąc moje palce…

-A! A! A!- krzyczałem za każdym silnym uderzeniem w moje ciało.

Krzyk to była jedyna rzecz jaka dawała mi namiastkę ulgi kiedy niestety nie mogłem stracić przytomności… A nie błagałem o litość, bo wiedziałem, że jej nie dostanę…

-Halt! (Dość!)- zawołał Lange w końcu skracając chwilowo moje cierpienia.

Szkop, który okładał mnie pałką w końcu odsunął się ode mnie, a gdy leżałem na podłodze, znienawidzony przeze mnie ss-man podszedł do mnie.

-Er hat genug für heute. Du kannst gehen (Starczy mu na dzisiaj. Możecie odejść)- powiedział patrząc na mnie z całkowitym obrzydzeniem.

Wtedy szkopy, które były w pokoju wyszły, a ja zostałem sam z Lange.

Niemiec stanął tuż obok mnie i przyglądał mi się. Nie wiem o co mu chodziło, ale mam to gdzieś  Odwróciłem jedynie wzrok. Chociaż nawet taka prosta czynność sprawiała mi mnóstwo bólu…

-Sag mir Stefan… (Powiedz mi Stefan…)- zaczął ss-man.

Jak ja chciałem teraz wykrzyczeć temu idiocie prosto w twarz, że nie, że nie mam pseudonimu Stefan i nie jestem tą osobą jakiej szukają… Jednak wiedziałem, że to i tak już nic nie da…

-Brauchen Sie es überhaupt? (Potrzebne ci to w ogóle?)- zapytał sarkastycznie szkop. -Du weißt, dass du nicht lange schweigen wirst... Schließlich bist du noch jung und hast dein ganzes Leben vor dir. Würdest du wirklich lieber einfach sterben, als deine sogenannten Freunde zu verraten und dich einfach selbst zu retten? (Wiesz, że długo nie pociągniesz siedząc cicho... Przecież jesteś jeszcze młody i całe życie masz przed sobą. Naprawdę wolisz tak po prostu umrzeć niż zdradzić swoich tak zwanych przyjaciół i po prostu się uratować?)

Rośka: One-ShotyWhere stories live. Discover now