Rozdział 16

423 7 9
                                    

Pov. Tony

Obudziłem się gdy poczułem że moje źródło ciepła odsuwa się ode mnie. Otworzyłem leniwie oczy. Ujrzałem Dylana który stał przy łóżku. Na jego twarzy malował się smutek.
-Cześć. Coś się stało?-zapytałem
-Shane miał wypadek. Jest w szpitalu w stanie krytyczny.-odrzekł smutno. Mój oddech momentalnie przyśpieszył. Jak to mój bliźniak miał wypadek.

-CO!? JAK TO!? DLACZEGO!? CO MU JEST?!- zacząłem zasypywać go pytaniami. Z moich oczu spływały gorzkie łzy. Zacząłem panikować.

-Spokojnie. Tony uspokój się!- zaczął do mnie mówić najspokojniej jak umiał w zaistniałej sytuacji- W takim stanie nie pojedziesz z nami do szpitala- dodał wiedząc że zagrożenie zostania w domu na pewno mnie uspokoi. I oczywiście miał rację 

-No więc skoro już się uspokoiłeś to leć się przebrać bo za 10 minut masz być w kuchni jeśli chcesz z nami jechać- powiedział. Nie odpowiedziałem tylko pobiegłem. Po 5 sekundach byłem już w pokoju. Wyjąłem z szafy czarne dżinsy z dziurami i tego samego koloru koszulkę z białym napisem Nike i szarą bluzę. No i oczywiście bieliznę. Postanowiłem nie myć zębów by nie marnować czasu, więc wrzuciłem do buzi chyba pięć miętowych gum orbit. Zbiegłem za schodów przy okazji  prawie się na nich zabijąc. Wbiegłem do kuchni jak wariat. Przy wyspie kuchennej stali Vincent i Will a koło stołu Dylan
-Gdzie Hailie-zapytałem z grzeczności(z grzeczności to się wita) choć było to teraz nie istotnę
-Śpi u siebie w pokoju. Ona nic nie wie I z tego powodu któryś z was musi z nią zostać-powidział Vincent- Tony ponieważ jesteś najmłodszy, ty zostaniesz-dodał głosem któremu nikt nie był w stanie się zprzeciwić. Ale dzisiaj miałem na tyle odwagi by to zrobić. Chodziło o mojego bliźniaka. Dla niego mogłem kwestnować decyzję nawet Vincenta.
-Nie ma opcji że zostanę-powiedziałem tak stanowczym głosem że aż sam się zdziwiłem
-Śmiesz kwestionować  moje decyzję-zapytał najstarszy dobitnie-Jeśli mówię że zostajesz to znaczy że zostajesz-dodał
-Nie Vince. Nie dzisiaj. Dzisiaj chodzi o mojego bliźniaka. A jeśli chodzi o Shena lub resztę rodzeństwa to jestem w stanie kwestionować nawet twoje decyzję. On był tam że mną gdy walczyłem o życie.
Gdy zapomniałem o tym że jest moim bratem. Był gdy wyzywałem go od pedofili. Gdy na niego krzyczałem. Był zawsze i ja teraz mam zamiar być z nim. Siedzieć i pocieszać ale nie tylko. Nawet  milczeć. Ale być.  Dać się wypłakać. Nawet nakrzyczeć bez powodu. Po prostu być i dawać pocieszenie tak jak zawsze dawał mi. Bo tylko tyle mogę zrobić. Byłem, jestem i będę mu wdzięczny. Ale nie tylko jemu. Wam też. Bo choć tak często was odpycham, wy zawsze jsteście i pomagacie mi -powiedziałem a wszyscy tu zebrani popatrzyli na mnie. Nikt nie pomyślał by że Tony Monet, ten bad boy który zgrywał takiego twardego był w stanie wypowiedzieć słowa wdzięczności. No cóż. Może chciałem żeby postrzegali mnie za bezuczuciowego, by nie zobaczyli że jestem miękki w środku. Nie wiem tego. Ale wiem że byłem głupi. Myślałem że gdy płacze zachowuję się jak gówniarz. Ale teraz wiem że nie miałem racji.

(-------- to oznacza wspomnienia)
-----Pamiętam gdy dziewczyna że mną zerwała. Siedziałem w pokoju I płakałem w poduszkę by nikt nie był w stanie zobaczyć jaki jestem miękki. Nagle usłyaszłem skrzypnięcie otwieranych drzwi. Popatrzyłem na osobę która zakłócała mój spokuj. Zapomniałem że jestem cały czerwony a z moich oczu jeszcze spływały pojędyńcze łzy. W drzwiach stał Dylan
-Tony ty płaczesz?- zapytał przejęty. Od razu odwróciłem wzrok
-Teraz możesz się ze mnie śmiać. Twój malutki braciszek jest beksą
Małą i miękką dzidzą. Jestem słaby. Łzy to słabość-powiedziałem
-Nie Tony gdy ktoś płacze nie znaczy że jest słaby, łzy znaczą że za długo był silny-odrzekł ten i podszedł do mnie po czym mnie przytulił. Wtedy pierwszy raz poczułem że mnie kocha--------

-Tony widzę jak ci zależy. Nie martw się ja zostanę z Malutką a ty jedź-powiedział Will widocznie wzruszony moimi słowami
-Dziękuję Will-odrzekłem i uśmiechnąłem się do niego
-Może już jedźmy-zaproponował Dylan. Gdy to powiedział uświadomiłem sobie że marnujemy tu czas na kłótnie zamiast gnać do szpitala. Szybkim krokiem wyszedłem z kuchni i poszedłem do garażu. Wsiadłem na motocykl. To samo zrobili Dylan z Vincem, tyle że oni wsiedli do samochodu starszego. Wyjachałem za posesję Monetów i ruszyłem do szpitala.
2MINUTY PÓŹNIEJ
Zaparkowałem motocykl na parkingu szpitalnym  i wręcz z niego zeskoczyłem. Puściłem się biegiem do szpitala. Gdy byłem już w środku podszedłem do recepcjonistki.
-Dzień dobry. Wie pani gdzie leży Shane Monet?-zapytałem
-Dzień dobry. Przepraszam a jest Pan kimś z rodziny?
-Jestem bratem bliźniakiem-odrzekłem
-W takim razie pański brat leży w sali nr.7 na 3 piętrze. Jest z nim lekarz. Od niego dowie się Pan więcej informacji.
-Dziękuję-powiedziałem i pobiegłem na wskazane piętro. Szedłem patrząc na kolejne drzwi. W końcu zatrzymałem się  przed tymi z numerem 7. Zapukałem. W odpowiedzi usłyszałem
-Proszę wejść
Drugi raz nie trzeba było mi tego powtarzać. Szybko otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. To pomieszczenie nie było jakieś duże. Miało białe ściany. Koło jednej z nich stało łóżko na którym leżał Shane. Nie wyglądał za dobrze. Miał prawą rękę w gipsie. Pełno zadrapań i siniaków. Choć był obity i tak bardzo przypominał mnie. W sumie to ja przypominałem jego. Ale dobra nie ważne.
-Po co Pan tu przyszedł-zapytał dosyć chamsko starszy lekarz którego zauważyłem dopiero wtedy gdy się odezwał. Pewnie dlatego że nie był za wysoki. Sięgał mi gdzieś do ramienia a ja ma 180cm.
-Ja przyszedłem zobaczyć swojego bliźniaka i spytać o jego stan zdrowia. Panie upierdliwy dziadku-powiedziałem przy tym złośliwie się uśmiechając na widok lekarza który aż gotował się w środku.
-Gówniarzu jak matka cię wychowała-zapytał patrząc na mnie z wkurwem w oczach
-Moja matka zmarła gdy miałem dwa lata-odrzekłem i popatrzyłem pustym wzrokiem w ziemię
-Oh, przepraszam
-Nic się nie stało. Nie mógł Pan wiedzieć. A wracając co jest z moim bliźniakiem?
-Nie mam dla ciebie zbyt dobrych wieści dzieciaku-powiedział a ja spojrzałem na niego zaczynając się stresować-Ma złamany kręgosłup i trzy żebra oraz rękę. Uraz kręgosłupa nie jest za poważny ale i tak nie będzie mógł poruszać się na nogach póki się nie zrośnie. Do tego czasu nie może uprwaiać sportu. Teraz jest w śpiaczce po operacji. Powinien obudzić się za jakąś godzinę-dodał. Gdy to usłyszałem zrobiło mi się ciemno przed oczami. Dalej nic nie pamiętam....

Tony MonetWhere stories live. Discover now