ROZDZIAŁ TRZECI

28.6K 1.6K 731
                                    

Niespodzianka!! Witam w Halloween👻 Wracamy z powrotem do głowy Bri.

slakt (j. szwedzki) – rzeź

BRIANA

Drogę powrotną z uczelni do mieszkania pokonuję w tak zawrotnym tempie, że gdy docieram pod blok, nie dość, że jestem cała zziajana, to jeszcze przemoczona od deszczu. W dodatku podmuch wiatru zniszczył mój parasol po wyjściu z wydziału i przez większość czasu musiałam osłaniać głowę swoim ulubionym, wełnianym szalem, przez co przypomina on teraz przesiąkniętą wodą szmatę do mycia podłóg.

Nie wiem, jakim cudem po spotkaniu z Reedem udało mi się przetrwać resztę zajęć, ale przysięgam, że w tej chwili znajduję się na pierdolonym skraju załamania i jeżeli za chwilę ktoś mnie nie przytuli, to rozpadnę się na miliony drobnych kawałków i nie będzie już czego po mnie zbierać.

– Jestem kretynką – mamroczę pod nosem od razu po przekroczeniu progu mieszkania. – Jebaną idiotką. – Ciskam mokrym szalem o podłogę, a następnie robię to samo z płaszczem i zabłoconymi butami. – Kłamliwą suką, która za swoje zachowanie powinna spłonąć w piekle!

Ze swoją torebką przyciśniętą do piersi ruszam w stronę salonu. Kenzie wychyla głowę z kuchni i spogląda na mnie z widocznym w oczach zdziwieniem.

– Dzień dobry? – wita się ze mną niepewnie, unosząc brew.

– Chujowy.

Przechodzę obok niej, a potem opadam na kanapę i rzucam torbę na ławę przed sobą. Nie przejmuje się nawet tym, że w środku znajduje się mój laptop. Pustym wzrokiem obserwuję, jak z torebki wypadają podręczniki, notatnik, długopisy, błyszczyk, telefon oraz kilka innych bzdetów, a następnie z hukiem upadają na dywan.

– Co ty odpierdalasz? – pyta Kenzie, zaskoczona.

Zamiast patrzeć na nią, skupiam się na niewidzialnym punkcie przed sobą. Tylko to pozwala mi zapanować nad swoim oddechem. Zaciągam się głęboko powietrzem, próbując powstrzymać zbierające się w kącikach oczu łzy przed wypłynięciem. Jedyne, na czym potrafię się teraz skupić, to dźwięk mojego z każdą sekundą coraz szybciej bijącego serca oraz parzący gorąc tlącego się w piersi pożaru. W jednej chwili przez głowę przelatuje mi tak wiele myśli, że nie potrafię się skupić na żadnej z nich.

– Briana? – W głosie przyjaciółki słyszę zaniepokojenie. – Co się dzieje? Hej... – Kenzie łapie za mój podbródek, zmuszając, bym na nią spojrzała.

Uświadomienie sobie, że w moim życiu wydarzyło się coś złego, zajmuje jej niecałe pół sekundy. Kiedy wyraz jej twarzy się zmienia, kąciki moich ust zaczynają drżeć. Przygryzam dolną wargę, ale to nic nie daje, bo już po chwili wybucham przeraźliwie głośnym płaczem.

– Jezu Chryste... – Kenzie siada tuż obok i przyciąga mnie do siebie za ramiona. Nie chcę, żeby oglądała mnie w takim stanie, więc chowam twarz w zagłębieniu jej szyi i mocno się do niej przytulam. – Albo natychmiast wyjaśnisz mi, co się, do cholery, wydarzyło, albo za chwilę nie będzie miał cię kto pocieszać, bo zejdę na zawał.

Całuje mnie we włosy i gładzi uspokajająco dłonią po plecach. Ja jednak nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Szloch wstrząsa spazmatycznie całym moim ciałem. Łzy spływają strumieniami po twarzy i wsiąkają w bluzkę przyjaciółki. Mam wrażenie, że moje płuca i gardło płoną. Ból nie ustaje.

– Spokojnie, Bri – szepcze tuż przy moim uchu. – Jestem tutaj dla ciebie. Proszę, weź wdech nosem – wykonuję jej polecenie – a teraz wypuść powietrze ustami.

The Science of Affection. Dylogia Science #2 | WYDANEWhere stories live. Discover now