Rozdział pierwszy

119 6 4
                                    


- Panno Wiśniewska - chłodny głos wybił mnie z letargu, w którym od pewnego czasu trwałam. Wzdychając, przeniosłam wzrok ze ściany na nauczyciela, który stał oparty o tablice parę metrów od mojej ławki. Spojrzał na mnie surowym wzrokiem, przewróciłam oczami od niechcenia i delikatnie prychnęłam. - Chciałbym cię uświadomić, że możesz się pogrążyć jeszcze bardziej, niż dotychczas. Nowi uczniowie w tej szkole wcale nie są lepiej traktowani od tych, którzy byli tu zawsze.

Blondyn około czterdziestki posłał w moją stronę kpiący uśmieszek, po czym obrócił się na pięcie, by wznowić prowadzoną lekcję. Zdecydowanie ten facet nie będzie należał do moich ulubionych nauczycieli w placówce. Uczniowie odwrócili ode mnie rozbawiony wzrok, gdy nauczyciel się obrócił, prychnęłam po raz kolejny rozumiejąc, że żaden z tu zebranych nie zasługuję na moją uwagę i atencję. Zdecydowanie każdy z zebranych w tej klasie prowadzi swoje cudowne studenckie życie życie.

- Wiśniewska - po raz kolejny do moich uszu dotarło moje nazwisko może, by tak grzeczniej. Mama nie nauczyła, że po nazwisku się nie mówi. - Masz coś we włosach. - śmiech obiegł całą klasę, obróciłam się do tyłu, zlustrowałam spojrzeniem jak zdążyłam dotychczas zauważyć klasowego błazna, który rechotał w najlepsze. Przejechałam dłonią po swoich prostych ciemno brązowych włosach, by zlokalizować nie chciany element, który miałby się tam znajdować.

Wzięłam trzy głębsze wdechy, powoli uświadamiając sobie to, że oni wszyscy tu zebrani robią sobie ze mnie po prostu jaja. Posłałam szatynowi sztuczny uśmiech i zaraz potem obróciłam się w stronę swojej ławki. Jak mnie szlak tu nie trafi, to będzie cud.Gdy, w końcu zdążyłam się uspokoić sięgnęłam po długopis i zeszyt, by napisać cokolwiek z znajdujących się na tablicy notatek. Otworzyłam zeszyt, zaczęłam staranie wszystko zapisywać. Dlaczego akurat musiałam rozszerzać hiszpański, gdyby nie fakt, że trafił mi się taki nauczyciel nadal cieszyłabym się z nauki tego języka, jednakże już wiem, że właśnie przez niego znienawidzę ten język tak samo jak jego.

Moim wybawcą okazał się być dzwonek, który zadzwonił, podczas gdy kończyłam ostatnie zdanie. Sięgnęłam po swoją torebkę do której zaczęłam pakować swoje rzeczy. Zasunęłam czarnego koloru torebkę i założyłam ją na jedno ramie, wyszłam z klasy w końcu mogąc spokojnie zaczerpnąć powietrza nie zatruwanego przez tego gbura, który już w pierwszym tygodniu szkoły zdążył zadać nam zadanie, które mamy przynieść na następny dzień.Całe szczęście, że była to ostatnia lekcja w dzisiejszym dniu. Przeszłam szybkim krokiem cały korytarz, by dojść do schodów prowadzących na parter gdzie znajdowały się szafki. Powoli idąc po schodach zauważyłam blondynkę, która z krzywą minął mi się przyglądała, dopalając swojego papierosa.

- Niunia szkoda buźki, żeby coś ci się stało w tej szkole - burknęłam niespodziewanie kiedy ją mijałam. Obróciłam się na pięcie, skupiłam swój wzrok na jej twarzy, która wyrażała w pewnym sensie obrzydzenie. - Nie podskakuj w tej szkole, może to się dla ciebie źle skończyć.

Dziewczyna obejrzą mnie z góry do dołu skanując przy tym każdy milimetr mojego ciała. Ze zmarszczonymi brawami stałam i przypatrywał się dziewczynie. Gdyby nie fakt, że charakter ma beznadziejny mogłabym nawet powiedzieć, że nadawałaby się na moją przyjaciółkę. Jednak nie wszystko jest takie pięknie jak widzą to oczy.

- Powiem ci - zaczęłam mówić lustrując przy tym całą jej twarz i w między czasie podchodząc do niej bliżej. - Nie boje się ciebie, nie boje nikogo z tej szkoły. Nie ma kogoś takiego kto mógłby mi coś zrobić, bo znam swoją wartość i żadne z was jej nie zmieni. - skończyłam wypowiedź i pewnym siebie krokiem ruszyłam dalej nie zwracając uwagi na blondynkę.

Po kilku minutach dotarłam do swojej szafki, zajęło mi to trochę ale kiedyś dojdę do wprawy. Wpisałam hasło, po czym delikatnym ruchem uchyliłam czerwone metalowe drzwiczki. Wyciągnęłam kurtkę, którą po chwili ubrałam wraz z czapkę i szalikiem. Kończy się zimna a jest tak niesamowicie zimno. Warszawa, to zdecydowanie nie moje miasto wolałbym wrócić do swojego wcześniejszego domu i miejscowości.

Zamknęłam szafkę trzaskając drzwiczkami i żwawym krokiem ruszyłam w stronę drzwi głównych placówki. Idę w stronę wyjścia, przyglądałam się napotkanym na zdjęciach obrazom i fotografią, które były naprawdę ładne i wyglądały na stare.

- Nadal tutaj? - od ścian odbił się głos wcześniej spotkanej przeze mnie blondynki, tym razem stała oparta o ścianę obok ubrana w czarny płaszcz, który idealnie grał z jej dopasowaną do ciała sukience. Nie rozumiem, kto może tak chodzić do szkoły, przecież to takie niewygodne. - Może było to słabe rozpoczęcie znajomości ale chyba po mnie widać, że nie jestem zbyt grzeczną osoba i nie przystało mi w zwyczaju kłaniać się każdemu na mojej drodze.

- Mogłaś trochę milej zacząć rozmowę może, by coś z tego było. - zaśmiałam się jednocześnie przewracając oczami. - Jak mam na imię? Wiesz nowe osoby tak mają, że nie wiedzą z kim mają utrzymywać kontakt, a z kim nie. - dodałam.

- Aleksandra - odpowiedziała niemal natychmiast, zdziwiłam się z jaką łatwością jej to przyszło. - A ciebie jak zwą, nowa?

- Wiktoria - odpowiedziałam podając dziewczynie jedną ze swoich dłoni, którą po chwili uścisnęła, może nie jest, aż taka zła jak myślałam na początku. Podobno najgorsze są początki.

- Miło cię poznać Wika. Mam nadzieję, że się dogadamy.

~~~

Hej! Witam cię w pierwszym rozdziale tej wspaniałej historii, jestem w stanie uwierzyć, że zanudziłam was tym rozdziałem ale musiałam wprowadzić na początek trochę życia naszej cudownej Wiktorii. Jednak mam nadzieję, że wam się podoba i będziecie czekać na następne rozdziały!

Do zobaczenie wasza V 


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 16, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Fix me / Bartek KubickiWhere stories live. Discover now