XII

9 3 0
                                    

Marcin stał przed drzwiami. Razem poszli w przód ulicą Ludzi Morza.
Konopnicka chciała go zaprowadzić do budki gdzie czasem kupuje sobie
śniadanie do szkoły. Trudno było ją nazwać piekarnią lub cukiernią. Nie
piekli tam pączków ani bułek tylko się je sprzedawało. Były tam różne cuda
zaczynając od bułek i pączków, kończąc na hot dogach i babeczkach.
W drodze rozmawiali o wszystkim. Zdecydowanie znaleźli wspólny
język. Mówili głównie o Krzeszowie. Małgorzata odnosiła wrażenie, że
dużo się tam zmieniło.
-O patrz, cel naszej podróży.- powiedziała z lekkim smutkiem
Małgorzata
Marcin podszedł do lady i spojrzał na wypieki.
-My nic nie mamy do bułek.- powiedział Marcin zapatrzony w świeżą,
miękką, ciepłą jeszcze bułką.
-Ja się z wami podzielę.- odpowiedziała Małgorzata
-Nie dziś, ale dzięki- powiedział chłopak, który tym razem zapatrzył
się na pączki
-To co wy będziecie jeść???- zapytała go Konopnicka
-Poproszę pięć tych pączków z czekoladą.- rzekł Kochanowski do
sprzedawczyni
-Pięć? Kto je dwa?- dopytywała Małgorzata
-Ty nie jesteś głodna?
-Może jestem.
Marcin zapłacił za pączki i ruszyli w drogę powrotną.
-W ogóle śniły mi się dzisiaj dziwne rzeczy.- powiedziała dziewczyna
-Co tam ci się śniło?
-Że taka Marianna, co sprzedaje papierosy na Helu, została zrzucona z
takiego ogrodzenia, co jest jak się idzie na wejście nr. 12, przez jakiegoś
Piotra, co chyba jest jej byłym.
-Śmiesznie by było jakby to się stało naprawdę.
-No nie wiem. Człowiek by zginął. Nie wiem co Cię tak śmieszy.
-To że byłabyś jasnowidzem... Jackowski dwa normalnie!
-Jackowska się pisze taka sprzątaczka u nas w Nadmorskiej Bryzie.
-Heh. Zjesz z nami pączka?
-Czemu nie.

Nadmorskie MorderstwoWhere stories live. Discover now