3. 2 minuty i 22 sekundy rozmowy

3.3K 146 27
                                    

Dzwonek telefonu odbijał się w mojej głowie jak uderzenia w gong. Nieprzyjemny ból rozchodził się po ciele. Nawet pozwijana na kilka sposobów poduszka przyciśnięta do głowy nie była w stanie wyciszyć denerwującej melodyjki. Wyciągnęłam rękę jak najmocniej i chwyciłam dzwoniący telefon, który był jeszcze podłączony do ładowarki. Nie wysiliłam się jednak na otworzenie oczu, więc po omacku jeździłam palcem po ekranie. Wkurzająca melodia na chwilę ucichła, aby zaraz ponownie wypełnić cały pokój. Moja frustracja eksplodowała wewnętrznie, ponieważ nie miałam siły nawet na rzucenie telefonem o ścianę. Przez minimalnie uchylone powieki zobaczyłam zieloną słuchawkę.

-Cassie! Ty żyjesz! - odsunęłam natychmiast smartfona od ucha, słysząc krzyk Very.

-Błagam cię, nie drzyj się, bo mi głowa wybuchnie - powiedziałam zachrypnięta, przecierając twarz dłonią.

-Przepraszam, ja...my wczoraj...mogliśmy bardziej uważać, jeszcze ja wyskoczyłam z tą całą sprawą z Natem - powiedziała już znacznie ciszej.

-O tym porozmawiamy, jak kac przestanie mnie męczyć - przerwałam jej, na co zaśmiała się w odpowiedzi - Nie pamiętam połowy tej nocy. Z kim wróciłam do domu? - zapytałam, a Vera zamilkła na chwilę.

-Z Shawnem - odpowiedziała pewnie - odwiózł cię do domu i przekazał twojej mamie, bo zostawiłaś klucze.

To tłumaczyłoby, kto mnie przebrał. Niestety później będę musiała wysłuchać jeszcze kazania mojej mamy o tym, że jako „przyszły lekarz nie powinnam się tak zachowywać".

-Odpocznij teraz. Wieczorem wszyscy będą u Liv i Milesa, musimy trochę ogarnąć i...posprzątać resztki alkoholu - zakaszlała sztucznie, a ja chciałam się zaśmiać, lecz ból głowy mi na to nie pozwolił - Jak będziesz na siłach, to wpadaj.

Po rozłączeniu się odrzuciłam telefon na łóżko i ponownie schowałam twarz w dłoniach, bezskutecznie próbując przypomnieć sobie, jak trafiłam do domu. Usiadłam na łóżku i złapałam stojącą obok niego butelkę z wodą. W ustach miałam zupełną Saharę, dlatego wypiłam jedną trzecią butelki na raz. Sięgnęłam do szuflady po tabletki przeciwbólowe, które mam tam zawsze w razie potrzeby. Tuż obok opakowania leżał zerwany, biały naszyjnik. Mój prezent urodzinowy, który miał być naszym symbolem. Pomimo przeciwieństw, mieliśmy stać się harmonią. Niestety my różniliśmy się, aż za bardzo.

Złapałam opakowanie z lekiem i zasunęłam szufladę, chowając w niej wspomnienia. Kilkakrotnie chciałam go wyrzucić, lecz ilekroć naszyjnik w mojej ręce wisiał nad koszem, jakaś siła powstrzymywała mnie przed wypuszczeniem go. Część mnie dalej miała głupią nadzieję...Dalej chciała mu ufać.

Przespałam jeszcze kilka godzin, ale w końcu postanowiłam się ogarnąć. Nie mogę pozwolić, aby przez moją nieodpowiedzialną głowę moi przyjaciele sprzątali teraz wszystko sami.

Wzięłam prysznic po którym niestety spojrzałam w lustro. Swoje zmęczenie starałam się ukryć pod warstwą makijażu, który jak na złość, nie wyszedł dzisiaj najlepiej. Wysuszyłam włosy, z którymi również miałam niemały problem, ponieważ ich rozczesanie zajęło mi dobre kilka minut. Szare dresy i czarny top były w mojej szafie zawsze pod ręką, gdy nie chciało mi się wymyślać co mam założyć.

Niestety nie czułam się jeszcze na siłach, aby prowadzić samochód, dlatego postanowiłam zadzwonić po taksówkę. Sięgnęłam po telefon, który zaplątał się w koc. Nieprzyjemnie zimny dreszcz przeleciał wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy zobaczyłam mnóstwo nieodebranych połączeń z wczorajszej nocy, lecz moją uwagę przyciągnął tylko jeden z nich. Numer z którym jako jedynym przeprowadziłam rozmowę.

2 minuty i 22 sekundy rozmowy.

Wpatrywałam się w kilka liter wyświetlanych na ekranie, próbując coś sobie przypomnieć. W pamięci widziałam jakieś obrazy, zamazane, jakby były za mgłą. Nie wiedziałam, które były prawdą, a które snem albo wręcz koszmarem. O czym rozmawialiśmy?

Divine Salvation // ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now