4.

180 11 24
                                    

Nastąpiła chwila ciszy po czym Wardęga zadał następujące pytanie.

-Czy chciałbyś na czas tej sprawy zamieszkać u mnie?
________

- Kurde sorry Sylwek ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić. - Odpowiedział mu zakłopotany Mikołaj.

- Spokojnie nie musisz się śpieszyć.- wytłumaczył Wardęga - Ale nalegam jednak abyś się zgodził. Martwię się o nasze bezpieczeństwo.

- Mówisz to tak jakby mafia Minecraftowców miała mnie kurwa dopaść.

Chłopak w odpowiedzi wybuchł śmiechem co równało się z krzywymi spojrzeniami od nielicznej ilości osób.

- Z tej strony tak na to nie patrzyłem, dobra zamawiamy coś, bo już trochę tu siedzimy.

- w sumie to tak. Ja bym poprosił może.. małą Latte i jakiś sernik do tego.

- Dobra to ja pójdę szybko zamówić, zaraz wrócę.

Kiedy Sylwester poszedł zamówić jedzenie, Mikołaj zastanawiał się nad jego propozycją.

Po niedługiej chwili mężczyzna wrócił. Nastąpiła niezręczna cisza.

Sylwek prawdopodobnie oczekiwał na odpowiedź młodszego.

Już miał się odezwać, żeby przerwać ta męczarnie, ale akurat ten moment wybrała sobie kelnerka, która przyniosła im zamówienie.

Konoskopy poczekał, aż ta wróci do swoich zadań, po czym chrząknął, żeby skupić na sobie uwagę Sylwestra.

- Zgadzam się. - Powiedział bez zbędnego przedłużania Mikołaj, jakby to miało być oświadczenie o pogodzie. Po czym zaczął jeść kawałek swojego ciasta.

- W takim razie cieszę się i mam nadzieję, że dobrze będzie się nam mieszkać razem. - Rzekł zadowolony z wielkim uśmiechem na ustach.

.・。.・゜✭・.・✫・゜・。.

Dojeżdżali właśnie na stacje. Wardęga chciał odwieźć Mikołaja, żeby nie sprawiać mu problemu z wożeniem się zatłoczonymi autobusami. Tym oto sposobem znowu znaleźli się razem.

Czas powoli uciekał. Konop chciał mu oddać pieniądze za paliwo oraz za pobyt w kawiarni, gdyż ten za niego zapłacił, ale Wardęga stanowczo odmówił. Powołał się na argument, że on go tu zaprosił i ten nie powinien wydawać swoich oszczędności na ten wyjazd.

Czuli się coraz bardziej swobodnie w swoim towarzystwie. Nie zauważyli nawet, że pociąg, którym Konop miał jechać podjechał już na peron. Zwrócili dopiero uwagę po tym, jak ten wydał z siebie głośny odgłos i ruszył dalej w wyznaczoną trasę.

– Too… co teraz?

– Nie mam pojęcia. – odpowiedział mu załamany chłopak. – Poczekaj sprawdzę, kiedy jest kolejny. – oznajmił, po czym wszedł w wyszukiwarkę. – Dopiero za 3 godziny.

– Możesz przenocować u mnie. Nie będę miał z tym problemu, ale uprzedzam, że trochę nieogarnięte tam mam, więc się nie przeraź tym. – zażartował, próbując rozładować atmosferę. – Zaraz będzie się ściemniać, więc nie pozwolę ci tu tak siedzieć. Poza tym jest już coraz chłodniej, a ty masz na sobie tylko bluzę.

Młodszemu zrobiło się miłej widząc to, że ktoś się o niego martwi. Stwierdził, że lepiej dla niego będzie dostosowanie się do słów swojego towarzysza. Zebrali się szybko i udali się w stronę domu Wardęgi, gdzie obaj mięli przenocować.

.・。.・゜✭・.・✫・゜・。.


Wardęga otworzył drzwi przed Konopskim. Puścił go pierwszego do mieszkania, zamknął za nimi drzwi, żeby chłodne, a zarazem wilgotne październikowe powietrze nie dostawało się do mieszkania.

Oznajmił chłopakowi, że musi jeszcze załatwić jedna rzecz, ale niedługo wróci.

Gdy właściciel mieszkania wyszedł zrobiło się strasznie cicho. Mikołaj, nie chcąc się panoszyć po domu uznał, że pozwiedza okolice na zewnątrz.

Wychodząc napisał krótkiego SMS-a przekazującego, że wychodzi pochodzić niedaleko.

Spacerując zauważył, że powietrze jest nieco nasycone mgłą.

Delikatne krople pary wodnej unosiły się w powietrzu, otulając wszystko wokół.

Jego spokojne kroki były lekko przytłumione przez liście leżące na chodniku. Światło latarń, które go otaczały, migotały lekko tworząc tajemniczą atmosferę.

Widoczność była lekko ograniczona, a dźwięki stłumione, co sprawiało, że całe otoczenie wydaje się być spokojne i nierealne.

Jego okulary powoli zaparowywały co uniemożliwiało mu spoglądanie na ten piękny otaczający go klimat.

Czuł, jak wilgoć zebrana w powietrzu delikatnie dotyka jego skóry, a z każdym oddechem wypełnia też i płuca. Mikołaj spacerował przez to mistyczne środowisko, ciesząc się chwilą ciszy i spokoju.

Uważał to za naprawdę magiczne doświadczenie. Przechadzał się tak nie zwracając w ogóle uwagi na późną godzinę i na wiadomości dostarczane przez pewnego druida.

Przechadzając się tak ścieżkami zauważył małego słodkiego kotka wygrzebującego coś z pobliskiego śmietnika.

Nie mogąc się wystarczająco zachwycić pięknym rudawym futrem, chłopak stwierdził, że podejdzie bliżej zwierzątka. Nawoływał je, aż ono sam nie podeszło do niego.

Nie chciał robić pierwszego kroku, by go nie spłoszyć.

Jak zwierzę zwróciło uwagę na chłopaka przed nim. Podeszło niepewnie w jego stronę, tuląc się do jego ręki.

Gdy Konop podniósł zwierzę zauważył, że jest bardzo przemarznięte oraz lekkie. Nie mógł go tak tutaj zostawić, więc nie miał innego wyjścia.

Nie licząc się ze zdaniem Sylwestra wziął go ze sobą.

ɢɪᴠᴇ ᴍᴇ ᴏɴᴇ ᴄʜᴀɴᴄᴇ || Konopskyy X Wardęga Where stories live. Discover now