XIII

7 0 0
                                    

To absurdalne, jak w jednej chwili całe twoje życie, które wydawało się prawdziwe, tak naprawdę było kłamstwem. Osoba, która była przy tobie, okazała się być kimś zupełnie obcym. Tylko jedno zastanawiało mnie najbardziej. Kim Jack Rodriguez był w tej całej historii? I co zamierzał ze mną zrobić? Być może należał do armii Cienia i czekał na odpowiedni moment, by mnie od niego zabrali? Aczkolwiek, jeśli by tak było, to nie zabierałby mnie daleko od tych wysp i nie ukrywał ich przede mną. I nie miałby nic przeciwko, gdybym zaproponowała mu wyruszenie na te lądy. Zapewne bał się, że odkryję prawdę. Tylko dlaczego?

Po paru godzinnym płaczu, nie mogłam już uronić ani jednej łzy. Lecz dalej nie mogłam się uspokoić. Wydawało mi się nawet, że w pewnym momencie dotarł do nas Karius i Ivor, jednak gdy zobaczyli, w jakim byłam stanie, od razu się wycofali.

Koszula Killiana wsiąknęła każdą moją łzę, przez co była cała wilgotna. Nic jednak nie mówił, pozwalając, by wszystkie żale i cały ból wypłynęły z moich oczu. Po jakimś czasie uspokoiłam się i oderwałam twarz od jego klatki piersiowej. Pociągnęłam nosem i przetarłam, czerwone od płaczu, oczy.

- Co zamierzasz teraz zrobić? Być może lepiej będzie wrócić. - odezwał się szeptem Killian, jakby bał się, że tymi słowami może mnie zranić.

- Wrócić? - zadałam pytanie. - Niby gdzie wrócić? Gdzie miałabym wrócić?

- Ze mną. Nawet nie mówię tu o Mortown. Znaleźlibyśmy jakieś fajne miejsce i to tam byśmy zamieszkali.

- Jak ty to sobie wyobrażasz? Skąd mam wiedzieć, że po pewnym czasie nie uznasz, że lepiej, jeśli nasze drogi się rozejdą? I co wtedy zrobię? Do kogo pójdę?

- Dlaczego bym miał uciekać od jedynej osoby, na której mi zależy?

Otworzyłam usta, jednak po chwili je zamknęłam. Zaskoczyły mnie jego słowa. Po raz kolejny. Niby miałabym z nim zamieszkać? To było naprawdę... Niedorzeczne. Nie znaliśmy się długo, ba nawet nie byliśmy w żadnej relacji. A on zaproponował coś takiego?

Mimo okrutnej prawdy, którą usłyszałam, czułam, że nie powinnam się wycofywać. Pierwsze odczucie było jednoznaczne; pragnęłam odejść stąd i nigdy więcej tu nie wracać. Ale po tylu godzinach płaczu, stwierdziłam, iż byłaby to największa głupota i zaprzepaściłabym jedyną szansę, która mogła dać mi coś, co utraciłam. Dom.

- Nie mogę - powiedziałam po paru chwilach. - Nie mogę stąd odejść.

- Ale nie zdawałaś sobie sprawy, że dowiesz się czegoś, co cię zrujnuje. Naprawdę chcesz dalej w to brnąć?

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mu w oczy.

- To prawda. Zrujnowało mnie to i czuję, jakby moje serce rozbiło się na miliony kawałków. Ale cierpieć będę bardziej, jeśli zignoruję jedyną szansę, by dostać odpowiedź. Może mój prawdziwy ojciec dalej tam jest? Na Nord. Może dalej żyje i wyczekuje mojego powrotu.

- Nie mamy pewności...

- Ale jest nadzieja. Poza tym, co mi pozostało, prócz tego? Nie mam do czego i do kogo wracać, Killian. I ty też. Przecież twoi rodzice podobno żyli na Nord, więc dlaczego chcesz odejść?

Killian zawahał się przez chwilę nad odpowiedzią.

- Bo boję się, że i ja dowiem się czegoś, czego nie powinienem. I coraz bardziej utwierdzam się w tym, że zginęli. I nie mam, czego szukać.

Złapałam go za dłonie i ścisnęłam je mocno.

- Nie możesz wątpić. Razem ich znajdziemy, obiecuję ci to.

Zdradliwe LądyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora