ROZDZIAŁ 9

117 12 20
                                    


Usiadłam na trawie, a łagodna puma położyła łeb na moim udzie i zamruczała donośnie. Podrapałam ją za uchem, przenosząc wzrok na Indianina, który pykał swoją długą fajkę.

– Czemu mnie pan znów tutaj sprowadził? – zapytałam.

– Można powiedzieć, że nie miałem wyjścia – odpowiedział tajemniczo.

– Nie rozumiem.

– Widzisz, nie chcę cię straszyć, ale chyba coś na ciebie czyha, coś bardzo... potwornego.

Zaletą znajdowania się na tym malowniczym obrazku, było to, że nie odczuwało się strachu. Zupełnie jakbym po raz drugi połknęła tabletkę Adele.

– Aha – wyartykułowałam.

– Właściwie, to coś sprowadziło mnie do ciebie. Niezupełnie umiem to wyjaśnić. Coś na ciebie czyha, ale jednocześnie coś cię chroni. I właśnie ta siła skierowała mnie do ciebie.

– Dziwne.

– Powiedziałbym raczej, że fascynujące, ale to tylko moje zdanie. W każdym razie, dopóki jesteś tu ze mną duchem, nic ci nie grozi, a twoim ciałem zajmują się już dobrzy ludzie.

– To, co będziemy robić?

– Opowiem ci dalszy ciąg historii o gwieździe, jeśli oczywiście masz na to ochotę.

– Jasne.

Starzec odłożył fajkę na skałę, na której siedział, a puma dopominała się o ponowne pieszczoty. Po chwili jego magiczny głos zaczął płynąć przez soczystą trawę i wyraziste otoczenie.

– Jak wiesz, nasza gwiazda umarła, oddając życie za swoją ukochaną. Żal po jej stracie zmiennokształtna odczuwała już do końca życia. Zaszyła się w jaskini, by tam pogrążyć się w niewyobrażalnym smutku. Jednak stało się coś, co wyrwało ją z tego cierpienia.

– Co takiego? – zaciekawiłam się.

– Spodziewała się dziecka.

– O rany.

– Tylko miłość do dziecka mogła wyciągnąć ją z bólu po stracie ukochanego. Dziewczynka urodziła się podczas potężnej zamieci i siarczystego mrozu. Aby przeżyć, kobieta zabrała ją do swojej watahy, która przyjęła ją i jej córeczkę z otwartymi ramionami.

– Czy ta kobieta zamieniała się w wilka?

– Zgadza się. W tamtych czasach zmiennokształtni trzymali się głównie z tymi, którzy mieli tego samego odpowiednika. To było zupełnie normalne.

– I co było dalej?

– Kobieta i jej córka żyły sobie spokojnie do momentu, aż dziecko przeszło swoją pierwszą przemianę. Już wcześniej krzywo na nie patrzono, gdyż jej włosy przypominały srebro, a wszyscy w watasze mieli czarne włosy. Gdy zmieniła się po raz pierwszy, ludzie się od niej i jej matki odwrócili.

– Czy pan mi opowiada historię moich przodków?

– A już myślałem, że się nie zorientujesz.

Indianin uśmiechnął się i na powrót sięgnął po swoją fajkę. Pumie najwyraźniej znudziło się moje mizianie, bo zwinęła się w kłębek niedaleko i co chwilę wywijała swoim ogonem. A staruszek mówił dalej.

– Prawdy o sobie samej powinnaś dowiedzieć się od Adama i dowiedziałaś się, choć nie całej prawdy. Uznałem, że w obliczu zła, jakie na ciebie poluje, opowiem ci wszystkie szczegóły z tobą związane. Myślę, że to da ci niemałą przewagę. Możesz to nazwać darem dla mojego ulubionego człowieka.

ZMIENNOKSZTAŁTNI  - WILCZY CIEŃ   TOM II     (wolno pisane)Where stories live. Discover now