Rozdział 1 cz5

10 7 0
                                    

Ślady po farbie w końcu zniknęły. Musze znaleźć inny sposób na wkurzanie tego kolesia, bo ścieranie tych plam staje się dla mnie coraz bardziej męczące. Siadam na krześle, a Kacper wskakuje na moje łóżko.

- To po co właściwie przyszedłeś? – Pytam. Powinien mieć jeszcze dzisiaj lekcje, o ile dobrze pamiętam. Więc, skoro zjawił się u mnie tak szybko, musiał przyjść prosto ze szkoły. Patrzę w stronę drzwi. No pewnie, na podłodze wala się jego czarny plecak. Bo czemu by nie?

- Nie można odwiedzić przyjaciółki? – Wyciąga nogi na łóżku i próbuje się wygodnie ułożyć. Niestety moje łózko jest dla niego za krótkie i nogi mu zwisają. – Nie możesz kupić w końcu łóżka dla ludzi a nie dla dzieci?

- Ja mam metr sześćdziesiąt dla mnie to łózko jest wystarczające, a tobie zawsze zostaje podłoga.

- Jednak wole łóżko, nawet jeśli jest dla dzieci. Mam dla ciebie notatki w plecaku. – Stwierdza wskazując na swój czarny plecak.

- Pilny z ciebie uczeń. Mi notatki przynosisz a sam z lekcji uciekasz. – Powoli wstaje z krzesła i otwieram jego plecak.- Różowa teczka jest dla mnie?

-Tak, ja nie przepadam za tym kolorem. Jeśli już jesteś taka wścibska, to odwołali nam ostatnie dwie lekcje. Dlatego wpadłem tak szybko.

- I nie miałeś żadnej lepszej alternatywy na spędzenie popołudnia, tylko spotkanie ze mną?

- Miałem, ale wolałem przyjść tutaj. Szczególnie, że od ciebie nie daleko mam do domu.

- A tak na serio?- Biorę notatki i wracam na krzesło. Otwieram skoroszyt. Notatki po kserowane, podpisane stronami i przedmiotami.

- Nie było cię dzisiaj w szkole, wczoraj z resztą też.

- Skąd wiesz? Szpiegujesz mnie?

- Pogadałem z kilkoma dziewczynami na twoim klasy.

- Co? – Jestem na niego wściekała. Jak śmie kontrolować moje życie. Mogę robić co mi się żywnie podoba. Przecież i tak stoję nad grobem. – Pewnie były przeszczęśliwe. Kapitan drużyny ze starszej klasy sam z siebie z nimi rozmawia. To już wiem z kąt masz takie ładne notatki.

-Wybrałem najładniejsze. Masz bardzo miłe dziewczyny w swojej klasie.– Krzyżuje ręce na piersi i posyła mi jeden z tych swoich uśmiechów. Normalnie pewnie to załatwia sprawę. Niestety, na mnie ten jego urok nie działa. Za dobrze go znam.

- Po co tracić czas na szkołę? I tak nie dożyję obrony dyplomu. – Mruczę w końcu pod nosem. Taka prawda niestety. Niech mój optymistyczny przyjaciel w końcu pogodzi się z brutalną prawdą.

- Kaśka! – Zawsze to samo. Reaguje tak, jak moi rodzice. Zaprzeczenie w czystej postaci. Czemu nie mogą pogodzić się z faktami?

- Co? Taka prawda. Nie wiem, ile czasu mi zostało. Nikt nie wie. Jeśli mam umrzeć jutro, to wolę spotkać się ze śmiercią z pędzlem w dłoni niż w szkolnej ławce.

- Wyzdrowiejesz. Nie przyjmuje innej opcji. – Stwierdza i mierzy mnie ostrzegawczym wzrokiem. Mój przyjaciel rzuca mi w tej chwili spojrzenie, pod tytułem ani słowa więcej. Lub nie chce więcej słuchać tych głupot.

- Nie wiesz tego. Wyniki są jakie są a za nimi idą brutalne statystyki. Tego nie zmienisz nawet ty, tym swoim optymizmem.

- Wiem- stwierdza i kładzie się na wznak na moim łóżku. Wbija wzrok w sufit.- Nie stracę najlepszej przyjaciółki. Nie ma takiej opcji. Nigdy.

- Ale z ciebie egoista- Śmieję się. - Myślisz tylko o sobie.

- A czy świat nie kręci się wokół mnie?- skwitował nadal wwiercając spojrzenie w sufit. Jak tu można z takim człowiekiem rozmawiać o poważnych sprawach.


Pomaluje mój światWhere stories live. Discover now