Księżniczka

2K 44 9
                                    

* Teraźniejszość*
* Pov Vincent *
Siedziałem w gabinecie i podpisywałem umowy. W pewnym momencie uchyliły się drzwi a przez nie weszła Aurora. Jak codzień przyszła się przywitać.
- Hejka tatusiu - przetarła oczka co utwierdziło mnie w tym, że dopiero wstała.
- Witaj Aurora - podeszła do mnie i próbowała wdrapać się na moje kolana. Usadziłem ją na swoich kolanach a ona momentalnie się do mnie przytuliła.
- Idziemy zjeść śniadanie ? - I tak pójdziemy
- Nie - Pokręciła przecząco główką
- A dlaczego nie ? - W odpowiedzi dostałem wzruszenie ramionami
- Ale wiesz, że i tak pójdziemy ?
- Niee e e
- Taak - Zacząłem wstawać biorąc ją przy tym na ręce
- Nieee - Aurora zachichotała i zaczęła machać nóżkami. Podeszłem do kanapy i ją na niej położyłem po czym zacząłem ją łaskotać. Aurora zaczęła się śmiać i próbowała uniknąć łaskotania.
- Przestań - Dalej się śmiała
- A pójdziesz grzecznie na śniadanie ? - przestałem na chwilę ją łaskotać
- Nie
- No to nie przestanę - Znów zacząłem ją łaskotać. Tym razem szybciej się poddała
- No okiii pójdę - Uśmiechnąłem się i wziąłem ją  na ręce na co się do mnie przytuliła.
Zeszliśmy na dół. W kuchni siedział tylko Shane.
- Siema Dziadek
- Shane nazwij mnie tak jeszcze raz a powędrujesz do biblioteki w trybie natychmiastowym.
- Wyluzuj. Vincent mogę wziąć Rorę na miasto dzisiaj ?
- Nie.
- Czemu nie ? No proszę
- Po co ?
- Jest taki pokaz z różnymi postaciami z Disneya. No nie daj się prosić.
- Aurora chciałabyś pójść z Shanem pooglądać ? - Aurora pokiwała zadowolona głową na tam. Westchnąłem - Dobrze, ale masz na nią uważać i macie na to godzinę.
- Godzinę ? Nie zdążymy
- To zrób tak żeby zdążyć. Ciesz się, że w ogóle was puszczam
- Taaa dzięki
- Ależ proszę - uśmiechnąłem się sztucznie
* godzina 14.00 *
*Pov Aurora *
Bawiłam się w pokoju kiedy przyszedł Shane i powiedział, że jedziemy zobaczyć księżniczki! Nawet tatuś się zgodził.
Jechaliśmy trochę autem a po tem z Shanem poszliśmy do bramek i oglądaliśmy postacie z bajek. W pewnym momencie zaczęło padać i Shane założył mi swoją bluzę. Chyba oszalał było nie wygodnie i wolałam moją bluzkę.
*Pov Shane *
Zaczęło padać więc założyłem młodej bluzę bo jakby była chora to Vince przeprowadziłby na mnie egzekucję. Ale jej mina była tak cudowna, że musiałem to wysłać Vincentowi.
-* Chat : Stary Dziad ————————————
Shane: Ej Vincent bo założyłem Rorze moją bluzę bo pada, ale ona chce ją ściągnąć i ewidentnie jej się nie podoba

 -* Chat : Stary Dziad ————————————Shane: Ej Vincent bo założyłem Rorze moją bluzę bo pada, ale ona chce ją ściągnąć i ewidentnie jej się nie podoba

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Vincent : Powiedz jej, że powiedziałem, że wygląda ślicznie.
Shane : Po co ?
Vincent : Nie będzie marudzić.
Shane : I to działa ?
Vincent : Shane, przecież znam swoją córkę.
Shane : No nie wiem powiedziała, że zawsze tak mówisz
Vincent : To przypomnij jej, że zawsze mam rację
Shane : A masz ?
Vincent : A chcesz iść do biblioteki ?
Shane : Dzięki za propozycję ale nie skorzystam
Vincent : Wracajcie już lepiej, nie chcę żeby była chora.
Shane : zaraz
Vincent : Macie dwadzieścia minut aby być w domu inaczej zaproszę cię do gabinetu.
Shane : Dobra wyjmij kija z dupy
Vincent : Nie będę tego nawet komentować.
—————————————————————————
- Mała musimy wracać twój stary się spina
- Kto? - O chuj. Jak to powtórzy Vincentowi to mam bardziej przejebane niż teraz. Wziąłem ją na ręce i zacząłem iść w stronę auta.
- Co kto ? Przecież nic nie mówiłem - Taa jak to zadziała to jestem święty.
- Ja wiem że nie jesteś supel mądly, ale mówiłeś coś a tego się nie zapomina odkazi jak się powie - Chwila, chwila, chwila czy ona mnie właśnie obraziła ? Aha ?
- Ej, ej, ej młoda co to za obrażanie nie wolno tak, powiem twojemu tacie - Szach mat
- Tata tak mówił - wzruszyła ramionkami.
Nic jej już na to nie odpowiedziałem bo doszliśmy do auta. Dojechałem do domu o dziwo w piętnaście minut, ale Vince jak to Vince musiał czekać przy drzwiach bo przecież nie dojdę z jego księżniczką.
- Masz szczęście - mruknął.
- Też cię miło widzieć Vince - Wyminąłem go i poszedłem usiąść do salonu
* Pov Vincent
Spojrzałem na Aurorę, która cała mokra przytulała się do mojej nogi. Uśmiechnąłem się delikatnie i wziąłem ją na ręce.
- Jak było skarbie ?
- Fajnie ! Była sylenka i tak dużo księżniczek! - uśmiechała się co znaczy że chociaż jej się podobało.
- Idziemy się może przebrać co ? - I tak byśmy poszli bo jest cała mokra, ale niech ma wybór.
- Tak bo Shane ubrał mi jego bluzę a ona jest duża i ciężka - Oburzyła się.
- No to chodź. - Zacząłem iść w stronę jej pokoju.
Po przebraniu Aurory zeszliśmy my na dół gdzie dalej siedział Shane. Nie zdziwiło mnie to gdy siedział z pizzą na kolanach. Aurora była do mnie przytulona i bawiła się guzikiem mojej koszuli, którego mam nadzieję nie oderwie. Chociaż mógłbym kupić sobie takich milion.
- Vincent twoja córka powiedziała że nie jestem mądry - Shane spojrzał na mnie oburzony. Uśmiechnąłem się wyobrażając sobie jakby musiało to wyglądać.
- Moje mądre dziecko - Pogłaskałem Aurorę po włosach. Shane rozszerzył oczy.
- Aha ? A nie weźmiesz jej do biblioteki albo nie wiem powiesz, że tak nie wolno ?
- Ale czemu mam być na nią zły jak mówi prawdę ? - Shane prychnął i wrócił do jedzenia pizzy, a ja w tym czasie poszedłem do kuchni delikatnie bujając Aurorę. Liczyłem na to, że uśnie i chyba mi to wyszło bo po chwili Aurora już spała.


Hejka! Dajcie znać co myślicie 💗 

Córeczka Vincenta Moneta Where stories live. Discover now