ℝ𝕆ℤ𝔻ℤ𝕀𝔸𝕃 𝟘𝟙

34 10 0
                                    

Pogoda, od samego ranka nie napawała Sakurę optymizmem. Chociaż jeszcze wieczorna pogoda w telewizji mówiła co innego. Miała nadzieję, że chociaż w jej urodziny, które miały miejsce dwudziestego ósmego marca, będą pełne słońca. Nie przeszkadzał jej ziąb ani śnieg, nie mówiąc o deszczu. Byleby tylko świeciło słońce i była ładna pogoda, co jak wiadomo, nie mogła być co do niej pewna. Tym bardziej że w końcu od prawie pół roku mieszkała na swoim, a nie z rodzicami. Może dlatego, że po kryjomu spotykała się z Madarą Uchihą i nie chciała, aby nikt z jej znajomych. A tym bardziej ten skurwiel o imieniu Sasuke, który ją wystawił do wiatru, się o tym dowiedział. Kiedy tylko o nim wspominała, dostawała ataku szału i niszczyła, co miała pod ręką.

━━ Jakaż ja byłam głupia... ━━ mruknęła pod nosem Sakura, kiedy w końcu udało się jej wstać z łóżka.

━━ Obym nie popełniła tego samego błędu... ━━ mrucząc pod nosem, podczas poszukiwania kapci, które gdzieś się jej na złość zagubiły w akcji.

Pamiętała, że je ustawiała przy łóżku, a teraz jak się potem okazało, znajdowały się pod nim. Nie mogąc ich nogą wyciągnąć spod łóżka, nieważne jakby próbowała. Nieco poirytowana, wstała z łóżka, odwróciła się i przykucnęła przy nim, aby sięgnąć pod niego. Zimna podłoga tylko jeszcze bardziej ją rozbudziła, nim jej stopy zanurzyły się w ciepłych kapciach. Wzdrygnęła się z zimna i szybko sięgnęła po różowy szlafrok, który leżał na poręczy łóżka. Szlafrok zachowywał się tak, jakby miał jej za złe, że go tak od niechcenia rzuciła. Pokręciła głową, by po chwili, niesforne różowe kosmyki włosów zarzucić za ucho. Wtenczas jej wzrok padł na okno, za którym monotonnie o szyby uderzał deszcz.

Już wtedy wiedziała, że nie było mowy, aby na chwilę wyjrzało słońce. Z nastrojem minorowym, skierowała się w stronę kuchni, nie znajdując ani jednego śladu po jej ukochanym. Powoli zaczynała mieć wrażenie, że to wszystko było tylko ułudą i tak naprawdę wcale Madara nie wyznał jej, że ją kocha. I wcale nie zaczęła się z nim spotykać, a sam pocałunek był tylko mirażem złudzeń. Aż się jej serce ścisnęło w środku, a po policzkach jedna po drugiej spływały łzy. Łzy, których nikt nie mógł wytrzeć, bo tak naprawdę nie miała nikogo, kto mógłby je wytrzeć. Ciche tykanie zegara, jeszcze bardziej utrzymywało ją w przekonaniu, że tylko samotność jej dana.

━━ Ładny mi początek urodzinowego dnia! ━━ syknęła do siebie Sakura, kiedy dotarła do zimnej jak lód kuchni, aby zrobić sobie kawę i coś do jedzenia.

Myśl, że później miała się spotkać z tej zwanymi przyjaciółmi, nie napawało ją radością. Chciała ten dzień spędzić tak naprawdę w domu, oglądając filmy, chrupiąc popcorn w objęciach ukochanego, nie wspominając o bardziej sprośnych sprawach. Na których wyobrażenie na twarzy Sakury pojawiał się rumieniec. Rumieniec, którego teraz była rada, że nikt go o nie widział, tego była w stu procentach pewna. Ostatnimi czasy, Sakura łapała się na tym, że rozbierała Madarę wzrokiem. Wyobrażając sobie, jak wygląda bez ubrania, nawet parę razy złapała się na tym, że jej dzikie żądze zaczynały brać nad nią kontrolę. Wspomnienie ostatniej randki, tylko jeszcze bardziej pogarszały sprawę.

Nie chciała wyjść na jakąś niewyżytą seksualnie, co wcale tak nie było. Sądziła, że to była wina rozmów z dziewczynami, które mówiły, o tym, jak to ich był pierwszy raz. Pokręciła zaraz głową, aby odrzucić od siebie te sprośne myśli. Sama, aż się zdziwiła, że mogła o czymś takim jak one pomyśleć. Miała przecież tyle pracy, w której nie wiedziała, w co na ręce włożyć. Westchnęła ciężko, nim dotarło do niej, że przysiadła na krześle przy stole kuchennym i pustym wzrokiem spoglądała przed siebie. Zamiast zrobić sobie śniadanie i kawę. Niczym robot nalała wody do czajnika i postawiła na kuchence i zapaliła pod nim gaz.

━━ Sto lat, sto lat niech żyje nam...! ━━ śpiewała sobie pod nosem Sakura, podczas robienia sobie śniadania, po której twarzy na nowo popłynęły łzy, które jedna po drugiej spadały na drewnianą deskę.

A cichy szloch, który nią targał, nie pozwalał jej zrobić spokojnie śniadania. Nie ważne jakby próbowała go powstrzymać, to on powracał, ze zdwojoną siłą. W końcu zrezygnowana, przysiadła na nowo przy stole kuchennym, zakrywając dłońmi twarz. Gdyby wiedziała, że tak rozpocznie swoje urodziny, to zapewne zostałaby na nocną zmianę w szpitalu, tego była w stu procentach pewna. Tylko skupienie się na pracy, mogłoby pomóc jej zapomnieć, o jej własnych urodzinach. Bo na tę chwilę, nie mogła o nich zapomnieć, co tylko ją dobijało. Westchnęła ponownie i mało Sakura nie podskoczyła do góry, kiedy usłyszała niezidentyfikowany dźwięk, który postawił ją do pionu.

━━ A niech go cholera weźmie! ━━ syknęła po chwili Sakura, kiedy dotarło do niej, że to dziwne gwizdanie dochodziło z czajnika, który dawał jej do zrozumienia, że woda się zagotowała.

Sakura niechętnie podniosła swoje cztery litery, aby wyłączyć ten piekielny czajnik. Zaraz też wyciągnęła czysty kubek i nałożyła sobie do niego parę łyżeczek ulubionej kawy rozpuszczalnej. Między czasie zajrzała do lodówki po mleko do kawy, bo bez niego jej nie piła. Kiedy już wszystkie składniki miała już gotowe i kawa była gotowa. Powróciła do robienia sobie śniadania, na którego składały się jajka sadzone i kanapki z sałatą, szynką i serem żółtym. Kiedy skończyła robić śniadanie, przeniosła gotowe jedzenie i kawę na stół kuchenny, aby przy nim na nowo zasiąść. Nie myśląc już o niczym, skupiła się na pochłanianiu jedzenia.

━━ Co będzie, to będzie... Nie powinnam się nad tym dalej użalać... ━━ mruknęła między kęsami kanapki Sakura, próbując podnieść się na duchu, żeby się więcej tym nie zamartwiała.

Miała jednak Sakura wrażenie, że coś było na rzeczy, ale wolała się w to nie zagłębiać, bo i tak go niczego by nie doszła. Kiedy skończyła jeść śniadanie i wypiła kawę, odstawiła pusty talerz z pałeczkami i kubkiem do zlewu. Aby po chwili umyć je i odstawić na swoje prawowite miejsce, zamiast zostawiać je w zalewie. Chociaż tego dnia, chciała, aby wszystko było idealne, aby o niczym nie musiała myśleć, jak na przykład „muszę pozmywać". Wówczas na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, który jak się pojawił, tak też i szybko zniknął. Z ciężkim sercem wróciła do swojego pokoju, aby wziąć przygotowane na dzisiaj ubrania i bieliznę. Nie planowała niczego ekstrawaganckiego, bo i tak pewnie wkurzy się na dziewczyny i szybciej wróci do domu.

A tym bardziej że musiała kontrolować swoje emocje, aby nikomu krzywdy nie zrobiła. Tym bardziej że miała ochotę obić mordę pewnemu Uchiha, który jak widać miał gdzieś, że to dzisiaj są jej urodziny i przez niego miała taki parszywy humor. Miała nadzieję, że miał dość dobrą wymówkę, że tak ją wystawił do wiatru. Już sobie wyobrażała, jak będzie się tłumaczył, czemu nie świętował z nią jej urodzin. Westchnęła ponownie i skierowała się wolnym krokiem do łazienki, aby się ogarnąć. Wszystko jednak nie szło po jej myśli, tej jakby nie chciało, aby Sakura opuszczała swoją bezpieczną przystań, zwaną domem.

𝕌ℝ𝕆𝔻ℤ𝕀ℕ𝕆𝕎𝔸 ℕ𝕀𝔼𝕊ℙ𝕆𝔻ℤ𝕀𝔸ℕ𝕂𝔸 / 𝟎𝟎Where stories live. Discover now