Przychodzę szybko z nowym rozdziałem *-* Życzę miłego czytania i proszę o komentarze ♥
***
*BIIP BIIP*
Cholerny, zasrany, głośny budzik. Oh litości...
Miarowy dźwięk pulsował w mojej czaszce, powodując ciężką nerwicę. Dlaczego to musiał być już poniedziałek? Dopiero co życie stanęło mi na głowie przez pewne niepohamowane odruchy mojego ciała, a obraz zielonych oczu towarzyszył mi przez ostatnie kilkadziesiąt godzin i nagle BUM - witamy szarą, nudną rzeczywistość.
Wygramoliłem się z łóżka i po chwili wylądowałem na, o dziwo, całkiem wygodnej podłodze. Przyznaję, wczoraj trochę wypiłem. Zostałem zaproszony, a raczej wyciągnięty z domu siłą przez kumpli i zaciągnięty do domu Joe'go. Wepchnęli mi jakieś piwo, a potem to już poleciało.
Podniosłem się ciężko i musiałem podtrzymać ściany, by znowu nie upaść. Gdy zawroty minęły, dotarła do mnie smutna i jakże bolesna prawda. Moją głowę rozrywała od środka mała, wredna istota, śmiejąc się bezlitośnie z mojego cierpienia. Kac.
Wściekły zszedłem na dół z misją znalezienia jakiś tabletek. W takim stanie o funkcjonowaniu w szkole mogłem zapomnieć, a musiałem pogadać z Chrisem. Nie wiedziałem jeszcze co mu powiem, ani jak wytłumaczę to, że rzuciłem się na niego jak niewyżyta bestia na swoją ofiarę, ale była to sprawa wagi państwowej.
W kuchni zastałem brata który, gdy mnie zauważył, jedynie pokręcił głową.
-No gościu, nieźle żeś wczoraj zaszalał - powiedział, wpychając mi w dłoń wcześniej przyszykowane proszki.
-Dzięki - wybąkałem. Zupełnie nie pamiętałem jak znalazłem się w domu i chyba nie chciałem tego wiedzieć. Paul na szczęście nie drążył tematu, tylko patrzył na mnie nieodgadniętym wzrokiem. Wzruszyłem ramionami i wróciłem na górę. Ubrałem jakieś pierwsze lepsze ciuchy, które nie śmierdziały i spojrzałem na nieszczęsny budzik - 7:30. Może dzisiaj się nie spóźnię.
***
-Otwórzcie podręczniki na stronie 25 i zróbcie ćwiczenia od 3 do 27 - powiedziała pani Roth, znienawidzona matematyczka i chyba najbardziej surowa kobieta na świecie - potem to sprawdzę, więc radzę wam wziąć się do roboty - dodała, patrząc na nas karcącym wzrokiem, jakbyśmy już zawiedli jej oczekiwania. Otworzyłem leniwie książkę i zerknąłem na zadania. Prychnąłem pod nosem, patrząc na rząd literek i innych szatańskich znaków. Zrezygnowany, zrobiłem to, co każdy licealista umie najlepiej - wyciągnąłem ołówek i postanowiłem przelać swoją artystyczną twórczość na kartki, wypełniając je rządem zbereźnych rysunków. Każdy marnuje czas na swój sposób, co nie?
Po kolejnych 2 godzinach nadal miałem nadzieję, że się zjawi. Ale gdy rozległ się dzwonek kończący wszystkie lekcje, musiałem pogodzić się ze smutną prawdą. Chrisa dzisiaj w szkole nie było. A mnie bardzo się ten fakt nie podoba.
-Matt! Idziesz na pizze? - zapytał Joe, podchodząc do mnie wraz z kilkoma innymi kuplami. Popatrzyłem na nich spode łba, pamiętając, że to przez te szczerzące się do mnie teraz mordy, mam teraz potwornego kaca.
-Nie mogę - powiedziałem, szybko szukając odpowiedniej wymówki. Głodny pies? Nie. Wypadek brata sąsiadki? Nope. Dziewczyna brata rodzi? Mózgu, błagam, działaj - muszę iść do Chrisa dać mu lekcje - jestem zdziwiony, że nagle wpadłem na tak genialny pomysł.
-Olej go, stary. Nie jesteś jego niańką, poradzi sobie - mówi David, klepiąc mnie w ramię - zresztą po ostatniej bójce, raczej nikt go już nie tknie.
-Dokładnie, odpuść. Jeszcze ktoś pomyśli, że się zakochałeś - wszyscy na te słowa wybuchli śmiechem, ze mną włącznie. Ta myśl jest tak absurdalna, a zarazem prawdziwa, że mam ochotę jednocześnie się śmiać i płakać. Nie rozumiem co się ze mną ostatnio dzieje. Nigdy nie byłem tak bardzo wytrącony z równowagi i zawsze wiedziałem co powinienem zrobić. Co jest dobre, a co złe - nie miałem problemu z rozróżnieniem tego. A teraz? Mam wrażenie, że wszystko wali się na głowę, a świat postanowił ujawnić swoją mroczną tajemnicę. Trafiłem na pewną barierę, której nie potrafię przeskoczyć, nie sam.
-Wiem, ale pan Brown mi kazał. Muszę to zrobić, sorry chłopaki - mówię z miną męczennika, co chyba ich przekonuje, bo klepią mnie ostatni raz ze współczującymi minami i odchodzą.
***
Szedłem w stronę domu Chrisa, mając kompletną pustkę w głowie. Postanowiłem pójść na żywioł, nic nie planując, jedynie starając się powstrzymać przed rzuceniem się na niego i przeleceniem w jego własnym domu. Moje potrzeby dają się we znaki i wątpię, by coś dobrego z tego wyszło. Już z pewnością nie udałoby mi się go przekonać, że jestem zwykłym, miłym chłopakiem, a nie jakimś całuśnym zbokiem.
Skręciłem w jego ulicę, rozglądając się po nazwiskach na dzwonkach. Musiałem wyglądać jak jakiś początkujący włamywacz, ale miałem to w nosie. W końcu trafiłem na nazwisko Trecy i z ulgą zapukałem do mahoniowych drzwi. Dom był całkiem duży, typowy dla bogatszych mieszkańców. Otworzyła mi jakaś młoda, cycata blondynka. Spojrzała na mnie wyczekująco.
-Emm... dzień dobry. Jest może Chris? - zapytałem, nieco zaskoczony. Spodziewałem się starszych osób, a to pewnie była jego siostra. Wyglądała na jakieś 25 lat.
-A ty to kto? - odpowiedziała, patrząc na mnie jak na zapchlonego kundla. Poczułem się urażony, ale zachowałem zimną twarz.
-Kolega ze szkoły, przyniosłem mu zeszyty, bo nie był dzisiaj w szkole - sztuczną twarz kobiety rozpromienił uśmiech wyższości.
-Ha, mały smarkacz wagaruje, co? To się jego ojciec ucieszy - powiedziała, a w jej głosie wyczułem chorą ekscytację - gnojka nie ma teraz w domu - usłyszałem, zanim trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Krew się we mnie zagotowała i przez chwilę miałem ochotę wyważyć te przeklęte drzwi i pierdzielnąć ją w łeb. Nie było to z pewnością dżentelmeńskie, ale ona sama jak dama się nie zachowała.
Było ciemno, gdy wracając do domu cały czas zadawałem sobie pytanie - gdzie jest Mike? Jakie piekło musi przeżywać w domu, mając takie rodzeństwo? O ile to była jego siostra, co nadal stawiałem pod znakiem zapytania. Dlaczego mam wrażenie, że w tym domu dzieje się coś cholernie złego?
Przechodząc przez ulicę, zajęty nurtującymi mnie myślami, nie zauważyłem nadjeżdżającej ciężarówki. Głośny klakson wyrwał mnie z rozmyślań, ale zamiast uciec, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Patrzyłem na szybko zbliżające się światła, nie rozumiejąc nic z tej sytuacji. To koniec?
CZYTASZ
Dziękuję, że jesteś
RomanceMatt Flort - przystojny licealista, którego nic nie jest w stanie wytrącić z równowagi. Chris Trecy - nieśmiały i tajemniczy chłopak, który jest nękany przez rówieśników. Co się stanie, gdy się poznają? Czy ich uczucie pokona wszystkie przeszkody...