Rozdział 2

43 9 2
                                    

Jaskinia Akne była otwarta. Jaskinia, z której nikt jeszcze nie wyszedł.

Gdy Akne była otwarta, działy się różne dziwne rzeczy, podobne do tego, co działo się teraz.

Lekko się zachwiałam, a gdy mężczyzna do mnie doszedł, spojrzałam na niego z pełną powagą.

-Admirale, Akne została otworzona. Nie mam pojęcia jak, ale jednak. Trzeba znaleźć jakiś ciężki głaz, by zamknąć tą jaskinie, inaczej nigdy te wstrząsy nas nie opuszczą.

Admirał najwyraźniej był w szoku, że tyle udało mi się dowiedzieć w przeciągu tak krótkiego czasu.

Gdy w końcu otrzeźwiał, kiwnął z powagą i siłą głową.

-Musimy wrócić po paru chłopaków. Sami nie damy rady.

-Oczywiście-zgodziłam się.

Szybko wróciliśmy do zamku, jednak przed nim stał już ktoś z dużą obstawą.

Król Philip.

-Wasza Wysokość-powiedział Mortimer i w geście oddania hołdu, przywalił sobie prawą dłonią w klatę.

-Admirale-król kiwnął głową w geście przywitania się.

-Wasza Wysokość-ja jednak postanowiłam łagodnie ukłonić się, jak prawdziwej damie przystało.

Może i chciałam zostać rycerzem, jednak wiedziałam kiedy muszę pokazać niższość.

-Witaj. Jak się nazywasz piękna niewiasto?

Kurczę, zaczęłam się denerwować.

-Zwą mnie Amber Flores, panie.

-Dobrze Amber. Z czym do mnie przybywacie?

-Wstrząśnienia. Chyba mamy sposób by je unicestwić-powiedział mężczyzna, który mi towarzyszył.

-Jaskinia Akne jest otwarta. Aby ją zamknąć, trzeba znaleźć ciężki głaz, który zamknie wejście na dobre, Wasza Wysokość.

-I czego potrzebujecie ode mnie, aby tego dokonać?

Wymieniliśmy razem z Mortimerem spojrzenia.

Żadne z nas nie miało odwagi by to powiedzieć. A dziwne, w końcu to jego szef.

W końcu jednak się przełamałam.

-Potrzebuję żołnierzy. Nie wszystkich, ale tyle, by wystarczyło przepchnąć około dwu tonowy głaz.

Król się zamyślił.

-Jeśli to pomoże, to zgoda. Weźcie tylu, ilu tylko potrzebujecie.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który od razu wpłynął mi na twarz.

-Dziękuję, mój królu-i jeszcze raz się ukłoniłam zanim się wycofałam i odeszłam

Głaz znaleźliśmy obok groty, w której znajdowała się mała Mia, więc zaszliśmy do niej na chwilę, by uspokoić i dziewczynkę, i admirała.

Widok, gdy tak się przytulali był na prawdę wzruszający, jednak nie mieliśmy czasu.

Gdy w końcu się pożegnali, zaczęliśmy przetaczać kamień w stronę jaskini.

A raczej zaczęli, ponieważ mi nie pozwolili się w to bardziej angażować.

Kolejny dowód na to, że kobiety były dyskryminowane.

Trzęsienia jednak bardzo im dotoczenie głazu utrudniały.

Gdy już prawie dotoczyli głaz do danego miejsca u podnóża najwyższej góry na wyspie, czyli Core.

Różne góry otaczają Nightmare Core i tym właśnie charakteryzowała się nasza wyspa, jednak góra Core, której zawdzięczamy połowę nazwy królestwa, była tak wysoka, że do tond tylko jednej osobie udało się wejść na jej szczyt.

Nie miałam pojęcia ile osób próbowało, tak samo nie wiedziałam kto dokonał tego czynu.

Wracając, gdy mężczyźni dopchali kamień tak do dwóch trzecich drogi, trzęsienie sprawiło, że kamień zaczął lekko staczać się z drogi z powrotem i żołnierze mieli problem, aby go zatrzymać.

Teraz już nie czekałam na pozwolenie. Po prostu wbiegłam praktycznie przed sam głaz i zaczęłam pchać.

Mężczyźni osłupieli.

-Ej no! Pomogli byście-wystękałam.

Wymienili szybko spojrzenia i podbiegli do mnie, dzięki czemu szybko i zwinnie dotoczyliśmy skałę do jaskini.

Akne nie miała dużego wejścia. Powiedziałabym, że nawet całkiem niewielkie. Jednak jeśli chcieliśmy mieć pewność, że znowu nie przydarzy się taka sytuacja, wzięliśmy ogromny kamień.

Gdy głaz przytkał wejście do jamy, osłupieliśmy wszyscy.

Trzęsienia ustały tak nagle, jak nastąpiły, a może i jeszcze szybciej. 

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który automatycznie wszedł na moją twarz.

Spojrzałam w górę, ku niebu. 

Ani jednej chmurki.

Szybko jednak moja radość ustała, ponieważ poczułam dziwne mrowienie w dłoni, a po chwili rozbolała mnie głowa i zaczęło mnie kłuć w okolicy klatki piersiowej.

Podejrzewałam, że to przez pchanie w pojedynkę dwutonowego kamienia, jednak gdy tak o tym myślałam...

Nigdy coś takiego mi się nie przytrafiało. Nawet po treningu.

Ignorując ból podeszłam do posterunkowych by im podziękować.

-Bardzo dziękuję za pomoc. Bez was by się nie udało.

-Nie. To ja dziękuję. Za uratowanie córki i wpadnięcie na pomysł z Akne. Sam bym na to nigdy nie wpadł.

A potem chwycił moją dłoń i złożył na niej pocałunek.

Nie było to codzienne, ale nie miałam prawa protestować.

A powinnam.

659 słów. Ah... Trochę malutko, nie ma co, ale spokojnie! Ja dopiero się rozkręcam;))

Blood From My HandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz