Rozdział 10

349 9 8
                                    

Dziś rozdział może się pojawić później, lub  w ogóle (jeżeli to czytasz, to znaczy ze cudem go dodałem a drugi raczej nie wpadnie)

Kocham wkurwiac Oliwierka. To mój życiowy cel <3

† Rozdziałek dedykowany Oliwierowi, zboczuszkowi†


Zapraszam do czytanka (:

Charlie Pov

Siedziałem z podkulonymi nogami na podłodze. Pan klikał coś na klawiaturze komputerów, nie zwracając na mnie uwagi. Trzasłem się. Od kat wypowidziedzial to jedno zdanie, nie odezwał się do mnie więcej.

- P-Panie...? - szepnąłem, bardzo, bardzo cicho.

Właściciel na mnie spojrzał. W jego oczach majaczyła niechęć.

- Tak? - burknął.

- Cz-czy Pan chce mnie sprzedać....? - wyszeptałem.

- Tak. - odpowiedział krótko.

W tym momencie mialem wrażenie ze ktoś kopnął mnie w brzuch. Zapomniałem jak się oddycha. Zakaszlałem.

Nie, co jak trafie na kogoś jeszcze gorszego....?

Postanowiłem się opanować. Nie może być aż tak złe. Może trafie na wspaniałego człowieka, z ciepłym serce....

Z moich wymyśleń wyrwał mnie otyły męższczyzny wchodzący do biura. Jego wzrok od razu padł na mnie. Zadrżałem.

W tedy do głowy wpadł mi pomysł. Powstrzymałem uśmiech.

- To on? - zapytał ten facet.

- Mhm. Proszę go wypróbować, ja zaraz wrócę - Pan wstał, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie.

Podał męższczyznie łańcuch, a ten od razu mnie pociągnął do siebie. Nie dałem się jednak; zaparłem się z całej siły.

- Przestań suko, bo pożałujesz - warknął, już zirytowany.

- Przepraszam za ewentualne uniedogodnienia - syknąłem ironicznie.

- Waż słowa, kurwo mała! - pociągnął mnie mocno, przez co dostałem torsji.

Szarpnalem się, pomimo chwilowego odcięcia tlenu. Nie mialem zamiaru mu ulec. Nigdy.

Wstałem, mimo iz nie dostałem na to pozwolenia. Byłem dużo drobniejszy od faceta przede mną; on pewnie popijał tłuste fast foody dwoma butelkami piwa, a ja czasem dostawałem resztki z obiadu.

Starałem się nie drżeć, aby nie pokazać mu jak bardzo się boje.

- Na kolana, jazda - wbił mi palec w tors, przez co musiałem się zaprzeć jedna noga, aby nie upaść.

- Nie ma takiej opcji. - wzruszyłem nonszalancko ramionami.

Jeżeli chce uległego, mnie nie kupi. Chce zostać z Panem.

Mężczyzna zacisnął szczękę; był wściekły.

Odwrócił się na pięcie, puszczając mój łańcuch i wychodząc. Zostałem sam w biurze.

Od razu opadłem na kolana, podkulajac powrotem kolana pod brodę. Czekałem aż mężczyzna wróci, jednak tak się nie stało. Po około półgodzinie w drzwiach stanął Pan. Miał wściekła minę.

- Coś kurwa narobił?! - krzyknął, zatrzaskując drzwi. Podszedł do mnie.

Popatrzyłem na niego z dołu.

- N-nic Panie - wyszeptałem, starając się udawać niewinnego.

- Jak nic?! Even wyszedł  stąd wściekły! - kucnął naprzeciwko mnie. - Nie próbuj kłamać, wszystko mi powiedział.

Szybko analizowałem fakty.

I co ja narobiłem...?

- Panie, ja nie chce żeby ktoś mnie kupił - szepnąłem, spuszczając wzrok.

Pan odetchnął, wstając. chwycił łańcuch

- Nie interesuje mnie, co ty chcesz, a czego nie. - westchnal - Wstawaj.

Od razu wykonałem polecenie. Pan wziął jakieś papiery, kierując sie do wyjścia. Szedłem u jego boku, nie chcąc żeby musiał mnie ciągnąć za już i tak obolałą szyje.

Znów czułem na sobie palące spojrzenia. Moje włosy były zmierzwione, a niektóre kosmyki opadały mi na oczy. Cieszyłem się, bo nie musiałem nawiązywać z nikim kontaktu wzrokowego. Cały korytarz jakby się zatrzymał gdy szedłem przez niego przy Panie; każdy się zatrzymał, patrząc na naszą dwójkę, a jedyne co było słychać to ciche szepty. Pan był tym ewidentnie zirytowany.

Kim on jest? Kim on jest, że wszyscy rzuciliby się mu pod nogi, składając pokłony?

Wsiadłem do auta, zastanawiając się, dlaczego dalej nie dostałem kary. Podobno gdy popoelnie błąd, karę powinien dostać natychmiast. Może Pan w ogóle nie jest zły? Miałem nadzieje. Chciałem w to Wierzyc.

Pan nachylił się w kierunku kierowcy, coś do niego mówiąc, jednak ja się na tym nie skupiłem. Odwróciłem wzrok na szybę, patzrac na mijające budynki.

- Na co masz ochotę? Jeżeli chodzi o jedzenie. - Pan wyrwał mnie z zamyśleń. Zaskoczony pytaniem na niego spojrzałem.

Pyta się, na co mam ochotę? Mnie? Moje zdanie jest nie ważne.

- Dziękuje Panie, na nic. - odpowiedziałem krótko.

- Odpowiedz mi szczerze, nie denerwuj mnie - syknął.

Zarumieniony spociłem wzrok, zastanawiając się, na co tak naprawdę mam smaka.

- N-na b-batonika...- wyszeptałem, rumieniąc się bardziej. Bawiłem się palcami.

- Na batonika? - zapytał, podnosząc brew.

BOŻE CO JA ZROBIŁEM!?

- K-kiedys dostałem z resztkami... taki czekoladowy... - unikałem jego wzroku.

- Mhm. - mruknął, zakładając nogę na nogę. Ostrożnie na niego spojrzałem. Wyglądał tak... Tak elegancko, dostojnie, przystojnie...

Poczułem lekkie mrowienie w podbrzuszu. Szybko odwróciłem spojrzenie, spinając uda.

Wziąłem wdech i wydech, powrotem zatapiając wzrok w mijanych budynkach, zastanawiając się, w którym jest kochająca się rodzina.

                                                                  *********************************

Okej, to na tyle w tym rozdziale :3

Kurde, kompletnie nie wiem co zrobić z Charliem.... Ogólnie na dalszy ciąg książki mam plan, ale dla Charliego... Nie uwzględniłem go xdd. Został tak zapomniany jak ja †. Okej, do następnego <3

Pozdrowionka dla osób z grupy <333

•Poddaj Mi Się•  ( BxB )®Where stories live. Discover now