VII

377 12 6
                                    

No i cóż, miałam rację. Wylądowałam w łóżku, tylko z 3 rodzeństwa wokół mnie, nie mając pola ruchu chwyciłam leżący koło siebie telefon i napisałam do blondynki:
                                            -Hej
Odpowiedziała po chwili:
-Hej
-jak tam?
-kawa o 15?
                               -  Może być, dzięki że pytasz
                               -  Jasne
I takim sposobem pisaliśmy ze sobą prawie godzinę. Moje czynny zaprzestał ruch po prawej stronie.
-Siema - przywitał się zaspanym głosem Shane.

- Siema mordo - Powiedziałam wygrzebując się spod kołdry i braci. - idę zjeść śniadanie.- Powiedziałam do idącego dalej spać brata.
Jak powiedziałam tak zrobiłam.
W kuchni zastałam Willa robiącego naleśniki.

- Cześć, zrobisz mi też? - usiadłam na stoliku

-jasne. Z nutellą?- zapytał wyciągając talerz -Yhyy, podwieziesz mnie o 3 do kawiarni?   -  Jakaś randka? - Podał mi talerz siadając naprzeciwko mnie.                           

- Możeee...                           

- No gadaj jaki on jest.- Pośpieszył patrząc na mnie z wyczekaniem.

- On? - Przekrzywiłam głowę w bok marszcząc brwi.            

- Czekaj, co? - Zapytał                              

- To co zawieziesz czy nie?

-Yyyy, tak?                                                            

-Świetnie! To ja spadam nara!- odłożyłam talerz do zmywarki i poszłam obudzić moich jakże wspaniałych braci.                   

-Wstawać śpiochy!!Już 12! - wydarłam się na całe gardło zrzucając kołdrę z ich ciał. - NIE MA SPANIA!                                     

- Kobieto daj spać. - zamarudził najstarszy. Okej, skoro tak stawiają sprawę.       

- Oki ! - podeszłam do łóżka i popchnęłam ich w stronę krańca mebla.               

- Idziecie ze mną zaraz do siłowni?- zapytałam po tym jak z głośnym jękiem się podnieśli.- Tak? To świetnie! Macie 10 minut- wypchnęłam ich za drzwi i weszłam do garderoby zapełnionej ubraniami, wybierając sportowe ubrania i idąc do toalety aby się przebrać. Spięłam włosy w kucyk i poszłam do siłowni. Będąc już w pomieszczeniu ustawiłam budzik na 14 i zaczęłam ćwiczyć. Nie czekając na braci.

Jechałam z Will'em słuchając jakiś piosenek w radiu. Ubrana byłam w czarno-szare skinny jeansy i czarną zwykłą koszulką, ale objętości tego qutfitu dodawała złota biżuteria. 

- Ymm, Val?                                     

- Tak? -Przestałam podziwiać krajobraz za oknem i skierowałam wzrok na brata.

 -Chciałbym ci powiedzieć że.. nie ważne co się stanie z tobą i twoją połówką, będę tu dla ciebie. Nie jesteś w tym sama, sam umawiam się z takim jednym chłopakiem. Masz ze mojej strony masz 100% wsparcia.               

- Dziękuje ci Will, nie spodziewałam się tego. - Uśmiechnęłam się. - A tak z innej beczki, kto to taki?                                                                     

-Jak sprawa wejdzie na wyższy poziom, to będziesz pierwszą osobą która się z nim spotka, przysięgam. - mina mi skwasiła na taką odpowiedź ale nie marudziłam i niecierpliwie czekałam na dojechanie do kawiarni. 

What will you do, dream?Where stories live. Discover now