Jak się poznaliście?

339 9 40
                                    

❤️Boka❤️

Był piękny, letni dzień i wraz z koleżankami przechadzałaś się po Budapeszcie. Plotkowałyście o wszystkim i o niczym( bardziej o niczym😋). Plan był taki, że pójdziecie nad Dunaj, miałyście kosze z jedzeniem i koce, cały niezbędny ekwipunek. W tamtym momencie podeszli do was dwaj chłopcy w czerwonych swetrach. Wiedziałyście, że macie przewalone.

- Einstand - powiedział jeden z osiłków, wyrywając ci z rąk koszyk ze słodkościami.

- Oddaj to! - krzyknęłaś, usilnie próbując odebrać temu imbecylowi swoją własność.

Wtedy zorientowałaś się z kim masz do czynienia. Bracia Pastorowie - postrach budapesztańskich dzieci. Znałaś ich, bo kiedyś zabrali twojemu bratu kulki. Krew się w tobie zagotowała. W tamtym momencie niespodziewanie pojawił się kolejny chłopak.

O nie. Kolejny einstandowiec! Nie wytrzymam! - pomyślałaś wciąż siłując się z Pastorami. Niespodziewanie wysoki brunet z tej drugiej paczki podszedł do Pastorów.

- Teraz, to już pokazaliście. Za grosz rozumu! Jeśli wcześniej byliście dnem, to w tym momencie zrobiliście odwiert - mówił spokojnie. - Ciekawe, co zrobi Feri Acz, jak się dowie, że zrobiliście Einstand mimo jego zakazu?

Czerwonym imbecylom zrobiło się mega głupio. Ich twarze czerwonością dorównywały ich swetrom. W końcu wzięli dupy w troki i zostawili nas w spokoju.

- Dzięki - powiedziałaś do naszego wybawcy.

- Żaden problem, - uśmiechnął się. - Jestem Janosz Boka.

- A ja Y/N - odwzajemniłaś uśmiech. - Może zostaniesz? Mamy ciastka, kanapki i lemoniadę?

- Propozycja nie do odrzucenia, ale muszę pędzić na ważne zebranie.

Na te słowa poczułaś dziwne ukłucie. Znaliście się może od minuty, a już go bardzo polubiłaś.

- Rozumiem. - westchnęłaś.

- Coś mi mówi, że się jeszcze spotkamy - puścił do ciebie oczko, po czym pobiegł w swoją stronę.

Zaś ty z koleżankami rozkoszowałyście się widokiem Dunaju i ciastkami, a pewien brunet nie opuścił twojej głowy nawet na sekundę.

🧡Nemeczek🧡

Była po prostu chlapa. Strugi deszczu waliły o szybę okna jak najęte. Siedziałaś właśnie w swoim pokoju szydełkując słonika i właśnie go kończyłaś. Jeszcze tylko wypełnienie i gotowy. Z prędkością światła zabrałaś się za ostatni etap robienia maskotki, a gdy skończyłaś, mama weszła do twojego pokoju.

- Córcia, musimy pójść odebrać twoją sukienkę od pana Nemeczka - oznajmiła.

- No to zwijam kiecę i lecę! - zaśmiałaś się.

- Byle szybko, za dwadzieścia minut zamykają.

Szybkim ruchem narzuciłaś na siebie płaszcz i owinęłaś szyję szalikiem własnej roboty.

Po paru minutach drogi dotarliście na ulicę Rakos pod numerem 3. Nie była to duża czy bogata posiadłość, jednak była przytulna, co cię urzekło.

- Ah! - zawołał radośnie krawiec. - Państwo po odbiór sukienki, tak?

- Jak najbardziej - odpowiedziałam.

- Śliczna sukienka dla ślicznej panienki - powiedział pan Nemeczek.

- Tato! Gdzie jest mój szalik? Zaraz mam spotkanie na Placu! Jak się spóźnię, to mnie wywalą! - rozniósł się po pokoju głos chłopca.

♡Chłopcy z Placu Broni. Preferencje♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz