𝐂𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐕

227 27 13
                                    

10 lat temu...

Białe płatki śniegu delikatnie opadły na dłoni dziewczynki, która wyciągnęła ją, aby bliżej przyjrzeć się tym pięknym śnieżynkom. Szybko roztopiły się na jej ciepłej skórze, a następnie chwyciła mamę za rękę. Kobieta promiennie uśmiechnęła się do dziecka i zaprowadziła je w stronę ogromnej rezydencji klanu Gojo. Były tam bowiem umówione na spotkanie. Gdy dotarły na miejsce, zimowy krajobraz zaprał im wdech w piersiach, ponieważ ogrody, które otaczały rezydencję, były przykryte grubą warstwą śniegu. Dziewczynce zalśniły oczy. Lubiła tu przychodzić z mamą, a robiły to dosyć regularnie. Lubiła zapach drzewa sandałowego, który roznosił się w tym domu, lubiła herbatę z hibiskusa, którą jej podawano, a szczególnie lubiła bawić się z chłopcem, o włosach białych jak ten śnieg. Minęły oczko wodne, które zamarzło, a następnie kobieta zapukała do drewnianych drzwi, czekając na właścicielkę tego domu, która po chwili ukazała się z uśmiechem na twarzy. Obie przyjaciółki przywitały się mocnym uściskiem, a zawstydzona dziewczynka złapała się mamy za rękaw.

— Dalej skarbie, przywitaj się z panią Gojo. — odezwała się mama dziewczynki i delikatnie popchała ją do środka.

— D-dzień dobry. — przywitała się kulturalnie i skłoniła głowę.

— Boziu, twoja córeczka jest taka urocza. — odezwała się kobieta i uśmiechnęła się do dziecka. Następnie wpuściła swoich gości do środka. — Mój syn to taki rozrabiaka, a ma dopiero siedem lat!

— Jaka matka, taki syn! — zaśmiała się mama dziewczynki, a jej przyjaciółka z uśmiechem przewróciła oczami.

— Mam nadzieję, że jak nasze dzieci zostaną małżeństwem, to twoja córka wyprostuje mojego syna. — zachichotała kobieta i zaprowadziła je do pokoju gościnnego.

— Co ty mówisz... — uśmiechnęła się mama dziewczynki siadając i biorąc córkę na kolana. — Satoru to niezwykle uzdolnione dziecko, dobrze go wychowujesz.

— Staram się jak mogę, ale żyję z łobuziakiem pod jednym dachem. — uśmiechnęła się pani Gojo i tylko starła sztuczną łezkę . — Już podaje wam herbaty.

— No właśnie, a jak o nim mowa, to gdzie podziewa się ten twój mały rozrabiaka?

— Pewnie wydziwia jakieś cudawianki, zaraz go zawołam. — odezwała się kobieta, która była identyczna do syna jak kropla w krople. — Satoru! Zejdź na dół, mamy gości! Przyszła y/n i jej mama!

Po krótkiej chwili dało się usłyszeć zbieganie ze schodów, a do pokoju wbiegł chłopczyk o błękitnych oczach. Miał na sobie jasne kimono w niebieskie wzorki, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.

— Y/n-chan!!! — odezwał się radośnie i podszedł bliżej swoich gości. — Dzień dobry, proszę pani!

— Dzień dobry, Satoru. — uśmiechnęła się mama dziewczynki na widok tego złotego dziecka.

— Y/n-chan, chodźmy pobawić się na śniegu! — rzekł z blaskiem w oczach, a dziewczynka od razu się uśmiechnęła.

— Mamo, mogę? — zapytała i zeskoczyła z jej kolan.

— Córciu, ale na dworze jest bardzo zimno, nie chcę żebyś się rozchorowała. — powiedziała zmartwiona i pogłaskała ją po włosach. — Jeszcze nawet herbaty się nie napiłaś.

— Nic mi nie będzie, mamo! A herbatę wypiję później, obiecuję! — błagała ją tym swoim dziecięcym głosikiem, a kobieta nie miała serce jej odmówić.

— No dobrze, ale nie bądźcie długo, bo serio dostaniecie jakiegoś przeziębienia.

— Dobrze, proszę pani! — odezwał się za ich dwójkę Satoru, a następnie złapał dziewczynkę za rękę, po czym z uśmiechami na twarzy wybiegli z rezydencji.

𝑮𝒐𝒅 𝒄𝒐𝒎𝒑𝒍𝒆𝒙 ❀ 𝑮𝒐𝒋𝒐 𝑺𝒂𝒕𝒐𝒓𝒖Onde as histórias ganham vida. Descobre agora