𝐂𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐕𝐈

102 11 11
                                    

Z każdym dniem y/n popadała w obłęd. Nie była pewna swoich uczuć co do Satoru. Ostatnie chwile spędzone wraz z chłopakiem przypomniały jej ciepłe wspomnienia dzieciństwa i uczucie, którym darzyła przyjaciela. A może jednak go kochała? A może jednak chciała postradać dla niego zmysły? A co jeśli by na to pozwoliła, a to doprowadziłoby ją do jej końca?

— Y/n? — zawołał ktoś za jej drzwiami. Nastolatka natychmiast uniosła głowę. — Jesteś gotowa?

— T-tak. — rzekła nieprzekonująco i wstała z łóżka. Zabrała swój miecz i wyszła na korytarz. — Możemy iść.

— Wszystko w porządku? — zapytał Gojo, który beztrosko szedł z dłońmi wsadzonymi do kieszeni.

— Tak. — skłamała dziewczyna, która nie spała pół nocy.

— Masz wory pod oczami. — zauważał chłopak, kiedy wyczuł jej kłamstwo.

— Wybacz, że nie zdążyłam się pomalować. — rzekła pretensjonalnie. — Cholernie mi się nie chciało.

— Nie mówię, że masz się malować. Naturalnie wyglądasz najpiękniej. Miałem na myśli, że się nie wyspałaś. Ciężka noc?

Dziewczyna westchnęła na jego słowa, które tylko dokładały jej kłopotów. Bo to właśnie Gojo był problemem. Nie wiedziała, czy miała go unikać i wyrzec, czy jednak mogła pozwolić sobie, żeby uczucia nią pokierowały. Przecież nie mogła mu się przyznać, że to właśnie przez niego ostatnio gorzej sypiała.

— Nie wiem.

Jej odpowiedź nie usatysfakcjonowała chłopaka, który tylko uniósł brew i posłał jej znaczące spojrzenie. Nagle się zatrzymała.

— Satoru, chyba nie dam rady pójść na misję. — powiedziała i podparła się ręką o ścianę. — Źle się czuję. Mógłbyś zapytać Geto, czy by nie dał rady z tobą pójść?

— Pójdę sam. — odrzekł natychmiast. — Dam radę. A ty idź się połóż.

Satoru po raz pierwszy zostawił ją tak bez żadnego czułego słowa. Odszedł, nawet nie pytając czy mógłby odprowadzić ją do pokoju. Zdziwiło ją to, szczególnie że wyczuła od chłopaka coś dziwnego, jakby był na nią zły. A nigdy nie był. Mimo że kłócili się co drugi dzień, to nie wściekał się na nią. Zawsze był zmartwiony, a to powodowało wybuch emocji. Teraz jednak y/n wyczuła od niego, że był zawiedziony. Nie mogła tego jakoś przeboleć i zrozumieć, co tylko potwierdziło ją w przekonaniu, że zależało jej na zdaniu Satoru. Dręczona wyrzutami sumienia walnęła się na łóżko i bezskutecznie starała się zasnąć. Nie potrafiła. Poczuła pustkę, tęsknotę za jego śmiechem, a na dodatek ból głowy z braku snu. W jednym momencie poczuła się jak taka krucha istotka, którą trzeba było ratować.

— Co ja wyprawiam? — zapytała samą siebie.

Zrzuciła z siebie kołdrę i pospiesznie wstała, po czym znów zabrała swoją katanę i wybiegła z akademii. Musiała odnaleźć Satoru, musiała wykonać swoją misję, nie ważne jak się czuła. W końcu była zaklinaczką. Biegła ile sił miała w nogach, a na horyzoncie w reszcie dostrzegła białą czuprynę.

— Satoru!! — krzyknęła za chłopakiem. — Zaczekaj! Jednak idę z tobą!

Gojo obrócił się niezadowolony i zaczekał na nastolatkę. Kiedy w końcu go dogoniła i nabrała oddechu spojrzała na przyjaciela.

— Nie mogę zasnąć, dobrze się czuję, pójdę z tobą.

— Y/n. — rzekł poważnie, a na jego twarzy dało się zobaczyć zniesmaczenie. — Po co to robisz? Czemu znowu mnie okłamujesz? Nie czujesz się dobrze. Jesteś strasznie blada. Męczą mnie te twoje kłamstwa, wracaj do akademii i odpocznij.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 26 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

𝑮𝒐𝒅 𝒄𝒐𝒎𝒑𝒍𝒆𝒙 ❀ 𝑮𝒐𝒋𝒐 𝑺𝒂𝒕𝒐𝒓𝒖Where stories live. Discover now