Rozdział 13

32 6 0
                                    

Gwiazdkujcie motywację dajcie! Komentujcie i w myślowe wariacje ze mną zagrajcie! :)

„Liliana"

Wyszłam z gabinetu ze spuszczoną głową, myślałam, że od razu dostanę reprymendę od Zośki, ale o dziwo powiedziała tylko, że mam szybko zejść i przygotować się do spotkania.

Byłam jej wdzięczna, że po jej twarzy nie było widać złości czy skrępowania, Zośka zawsze była profesjonalna. Wiele się nauczyłam od niej, jak w stresujących czy niespodziewanych sytuacjach sobie radzić.

Zbiegłam na dół i prawie wleciałam na biurko, kiedy pospiesznie zaczęłam zbierać rzeczy.

- Widzę, że i ty się stresujesz przed tym spotkaniem.

Zagaił Krzysiek.

- Chyba jak każdy w firmie...

- Tak, wiem, wiem, ale myślę, że Sylwia stresuje się najbardziej i wcale mnie to nie dziwi.

- Dlaczego nie?

- Nie słyszałaś?

- O czym? – spojrzałam na niego, przyciskając dokumenty do piersi.

- O tym, że Szef wysłał jej w sobotę o północy emaila, że ma się przygotować na dziś. To ona będzie nas reprezentować.

- CO?! – poczułam, jak krew odpływa mi z mózgu, a nogi się zachwiały. – Żartujesz sobie?

- Nie. Cała firma dziś o tym huczy.

Spojrzałam na kolegów z pracy, faktycznie każdy szeptał o Kaznodziei i o tym, że wszystko w jej rękach. Byłam tak zajęta unikaniem Milczewskiego, że nie zwracałam uwagi na innych.

Przeczesałam nerwowo włosy.

- Wierzysz, że jej się uda? – zapytał Krzysiek.

- Wierzę w nią tak samo, jak wierzę we wróżkę zębuszke, czyli wcale.

Przytaknął ponuro i ruszyliśmy w kierunku Sali.

Minęło pół godziny, odkąd Sylwia starała się, sklecić jakiekolwiek zdanie. Milczewski patrzył to na nią to, na klienta, a on za to, nie odrywał wzroku od telefonu.

To nie tak, że klient był niewychowany, po prostu w tej branży jest tak, że aby kogoś zainteresować musisz przez pierwsze pół godziny rozmowy wywrzeć na nim dobre wrażenie. Po jego zachowaniu było widać, że już umawiał się na inne spotkanie.

- Dziękujemy Sylwio – odezwał się w końcu Szef – Możesz usiąść, widać, że się zestresowałaś.

- Dziękuję. Tak jestem zestresowana, ponieważ...

Klient wstał.

- Zack z całym szacunkiem, ale widzę, że zmarnowałem swój czas.

- Benedykcie, proszę dać mi piętnaście minut, a obiecuję, że kolejna osoba będzie wiedziała co powiedzieć.

- Kolejna? Mam czekać, aż kolejny pracownik pokaże mi swoją niekompetencję?

- Swoją? – wtrąciła Sylwia.

Klient uniósł w górę brwi.

- Wypraszam sobie, dostałam harmonogram w sobotę, nie miałam dużo czasu, aby się przygotować. Dziękuję, Szefowi za tę szansę, ale jak już mówiłam, miałam wizytę u dziadka.

Na Sali zaległa cisza.

Ona tego nie powiedziała?! Szukałam potwierdzenia w oczach Krzyśka, że się przesłyszałam, ale miał je puste.

I'm just like you(Traumy, Ataki Paniki)Where stories live. Discover now