~21~

26 1 2
                                    

Puśćcie wtedy, gdy pojawi się scena oznaczona „XXX".

Ta scena nie będzie dla osób wrażliwych.
Jeśli będziecie chcieli ją pominąć, będzie oznaczona.

Enjoy !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

30.03.2005

Dziś razem z Rickiem mieliśmy naszą pierwszą rocznicę związku.

Nie ukrywam, trochę się tego dnia bałam.

Przez cały tydzień starałam się żyć jako Lennie Vale i powiem szczerze, że było dobrze.

Nawet bardzo.

Udało mi się zrozumieć fakt, że nie wrócę już do swojego dawnego życia.

Tutaj było po prostu lepiej.

Tutaj byłam szczęśliwa.

Nie miałam pojęcia co działo się w tym... innym uniwersum (?) z 2024 roku, ale nie dbałam o to.

Nie dbałam o to jak zareagował na moją śmierć ojciec, nauczyciele, czy też on...

Szczerze, mało mnie to obchodziło.

W szkole radziłam sobie naprawdę dobrze, gdyż przerabiałam już ten materiał.

Mogłam zacząć cieszyć się życiem.

Było po drugiej, Richard zapowiedział, że przyjdzie po mnie o wpół do czwartej, więc miałam coś ok. 1,5h na przygotowanie się.

Umyłam się już wcześniej, zostały mi tylko ubrania, włosy, oraz makijaż.

Wybrałam sukienkę w kolorze oliwkowym, w drobną, białą kratkę sięgającą do kostek z kwadratowym dekoltem, oraz krótkimi, lekko bufiastymi rękawami.

Tego dnia było naprawdę ciepło, więc mogłam pozwolić sobie na taki outfit.

Na całe szczęście były te czasy, gdzie pomarańczowy podkład, czy korektor na ustach zamiast pomadki nie były jeszcze modne.

Użyłam brązowego cienia do powiek rysując nim też kreskę.

Wtedy nikt się tak jeszcze nie malował, jednak mi się to podobało, więc zrobiłam sobie mój wyuczony makijaż, który znałam już na pamięć.

Z tą różnicą, że tym razem na ustach zagościła matowa, czerwona pomadka, a w zewnętrznych kącikach oczu umieściłam czarną kredkę, która optycznie je powiększała.

Swoje rude włosy zostawiłam rozpuszczone, spinając jedynie po kilka kosmyków z obu stron do tyłu złotą klamrą.

Założyłam też czerwoną biżuterię.

Wyglądałam naprawdę ślicznie, musiałam to sama przed sobą przyznać.

Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.

Usiadłam na łożku i zaczęłam czytać książkę czekając na blondyna.

Po ok. 30 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi.

Ucieszona szybko wyszłam z pokoju.

W pośpiechu ubrałam buty, nie zakładałam płaszcza ze względu na ciepło panujące na dworze.

Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty Richard Faith.

Jego kręcone, blond włosy opadały na jego czoło, a mnóstwo piegów tylko dodawało mu uroczego wyglądu.

Miał na sobie białą bluzę i czarne dresy, a w rekach trzymał ogromny bukiet żółtych róż.

- Wszystkiego najlepszego, skarbie - powiedział na przywitanie, całując mnie słodko na przywitanie, a ja poczułam, że zaraz dostanę jakiejś cukrzycy.

Nobody knowsWhere stories live. Discover now