rozdział piąty.

3 1 0
                                    

chwile ulotne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

chwile ulotne

   Przebudził się nieco zdrętwiały. Przekręcił się na prawy bok, i dopiero wtedy wyczuł, jak drobne kobiece ciało, wtula się całą swoją osobą w jego nagie plecy. Zmrużył bolące, zaropiałe oczy – wiedział, że płakał. Domyślił się po kawałkach ropy. Uniósł się na łokciach, przecierając zmęczoną twarz. Ewa minimalnie się poruszyła, jednak dalej będąc zatopiona we śnie. Rozejrzał się po mieszkaniu. Dostrzegł jak jego sweter suszy się na grzejniku. Uśmiechnął się delikatnie, nie do końca jeszcze dopuszczając do siebie, że nastał kolejny dzień. Zaczął szukać paczki papierosów. Czuł niesamowity głód aby zapalić. Wygramolił się z posłania, które dzielił dumnie z Ewą. Naciągnął spodnie i chwyciwszy papierosa, podszedł do okna. Uchylił je delikatnie, zapalając. Zaciągnął się nikotyną, czując upragniony spokój. Otarł spierzchnięte usta kciukiem, przenosząc mętny wzrok na Ewę. Napotkał jej śpiące oczy i dziecięcy, uśmiech.

   — Cześć — szepnęła. Wyglądała obłędnie. Odkryte bose nogi. Naga leżała wśród pomiętolonej pościeli. Jakże pragnął pisać!

   — Masz może kawałek papieru i coś do pisania? — zapytał. Kobieta przymknęła powieki, coś mrucząc niezrozumiałego.

   — W szafce — skinął, pochylając się do szafki. Faktycznie znalazł tam kartki i długopisy. Znalazł nawet jakiś zeszyt, który posłużył mu jako podkładka pod kartki. Wskoczył na parapet, aby mieć lepszy widok. Czuł chłodny wiatr na swojej gołej, rozgrzanej po śnie, skórze. Wypuszczał kłęby dymu, zaczynając pisać.

   — Co robisz? — spytała, poprawiając włosy. Siedziała na brzegu materaca, mając podkulone do siebie nogi. Niewielkie, lekko nabrzmiałe piersi ocierały się o smukłe, blade uda. Ułożyła głowę na ramionach, przymykając powieki. — Poszłabym jeszcze spać.

   — Zatem śpij. — Uniósł na nią spojrzenie. Roześmiała się, wstając sprężystym krokiem. Przeciągnęła się niczym kot. Aleksander bardzo uważnie obserwował jej ruchy. Jak rusza się jej ciało, które poprzedniej nocy tak miłosiernie całował, kąsał i ssał.

   — Zrobię kawy. — Naciągnęła na siebie sweter, maszerując z dziecięcą delikatnością w stronę kuchni. Chłód ciągnący od płytek, doskwierał jej dziecięcym stopom.

   Aleksander nawet nie drgnął. Zapalił kolejnego papierosa, i dalej pisał. Pisał, kreślił, zamazywał, i ponownie pisał. Kiedy uznał, że to bez sensu, narzucił na siebie sweter. Dopalił papierosa, zamknął szczelnie okno. Po drodze do kuchni zaliczył jeszcze łazienkę, w której w końcu dotknął upragnionej wody. Nareszcie ciepłej!

   — Przed wyjazdem umyj się! — usłyszał z kuchni. Nic nie odpowiedział. Czuł się jeszcze otępiały po śnie, ale i samym pisaniu, po którym zawsze potrzebował czasu, aby powrócić do rzeczywistości. Przyjrzał się swojej twarzy w lustrze. Mimo że starał się w miarę regularnie jeść, znowu na jego twarzy wystąpiły cienie i pogłębiające się zmęczenie. Wręcz panicznie obawiał się, że napadnie go kolejna chandra. Że dopadnie go ten dołek, ten ból nie do zniesienia! Zmarszczył gniewnie brwi, przemywając jeszcze raz twarz. Znalazł się w kuchni. Ucałował Ewę w czubek głowy, tuląc się do kobiety od tyłu. Pragnął skupić na czymś myśli. Cokolwiek by to nie było, aby tylko nie dać się zgubnym myślom. Chronicznie się ich lękał! Lęk wypełniał jego ciało, wypływając nerwowym śmiechem.

Nalmefen || opowiadanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz