Rozdział 23: Gęsiokucyk

565 19 2
                                    

Rozalia

Nie spałam przez cała noc, była szósta trzydzieści a ja dalej nie spałam. Przez całą noc rozmyślałam, o Louisie. Rozmyślałam o tym co do niego czuje, kim on jest, i co ten tajemniczy chłopak jeszcze ukrywa. Jaka jest jego przeszłość? Co musiało się wydarzyć w jego życiu że jest taki lodowaty oraz oziębły dla ludzi? Oczywiście nie jest taki dla wszystkich.

Była sobota rano a ja tylko rozmyślałam patrząc w biały sufit. Słyszałam jak tata chodzi po domu od rana, słyszałam też iż ktoś zadzwonił do drzwi.

- Rozalia!- po chwili usłyszałam nawoływanie taty.

Westchnęłam. Wstałam z łóżka, w mojej niezawodnej piżamie. Która składała się z dużej beżowej koszulki Neteo, oraz czarnych kolarek.
Zeszłam na dół, a w przedpokoju zastałam chłopaka o szmaragdowych oczach, i blond włosach. Z.. pierdoloną gęsią na lince.

Co do kurwy robił Charlie w moim domu z gęsią!? Na lince!? Skąd on wytrzasnął gęś!?

A do tego tata stał tam w szoku.

- Ktoś do ciebie- powiedział mężczyzna, ojciec podszedł bliżej mnie.- Z kim ty się zadajesz dziecko?- spytał dalej nie dowierzając, że w jego domu stoi gęś.

- To przyjaciel Neteo- broniłam się, unosząc ręce w obronnym geście.

- Ej! Twój też!- oburzył się Charlie.

Przewróciłam tylko oczami, opuszczając dłonie. Tata odszedł zostawiając mnie samą z blondynem. Podeszłam bliżej Charliego.

- Co tu robisz? Z jebaną gęsią?- spytałam.

- To nie gęś, to pan kaczka- odparł.

- Gę! Gę!- wydała z siebie dźwięk pan kaczka.

- Charlie.- westchnęłam.- To gęś.

- Nie to kucyk.- kłócił się.

- Jesteś debilem.- oświadczyłam.

- Nie jestem jednorożcem.- uśmiechnął się zielonooki.

Zakryłam twarz dłońmi w bezradności.

- Dobra nie ważne. Co tu robisz?- zapytałam.

- Idziemy na grzyby?- odrzekł.

- Co?- spytałam zdezorientowana.

- Idzi...- nie dokończył bo mu przerwałam.

- Słyszałam.- rzekłam.- Wiesz że jest szósta rano?

- A tam nie marudzi, zawsze jest dobry czas na grzyby.- rzucił Charlie z dużym uśmiechem na twarzy.

***

Czy chodziłam po cholernym lesie w kwietniu szukając grzybów, o siódmej rano z pierdoloną gęsią na smyczy?

Możliwe.

Z Charliem pieszo (z gęsią) poszliśmy do pobliskiego lasu. Spędziliśmy już w nim godzinę. Nie znaleźliśmy żadnego grzyba, bałam się tylko jednego, że Charlie postanowi pójść kiedyś na grzybobranie oraz wędkowanie, i będę zmuszona z nim iść. Miała już dość szwendania się po tym lesie, bolały mnie nogi i byłam głodna.
Ale były jakieś plusy, blondyn robił za mojego psychologa. W tamtym czasie potrzebowałam przyjaciela. Wiedziałam iż wie wszystko o Louisie, ale nie chciał mi nic powiedzieć. Twierdząc że jak Luke będzie chciał to mi powie. Ale co najważniejsze wysłuchał mnie, nie oceniał, po prostu słuchał.
Charlie może był tym typem który wszystkich rozbawiał swoją głupotą, ale gdy trzeba było to wysłuchał, i był poważniejszy.
Z każdym dniem coraz bardziej przywiązywałam się do ty czterech chłopaków. Nie ważne że znam ich tylko miesiąc, bo stali się dla mnie ważnymi osobami, i nie wyobrażam sobie ich stracić. Tym bardziej tego jednego czarnookiego chłopaka, do którego coś czułam. Nie wiem co do niego czuje, ale coś mnie z nim łączy. Nie rozumiem naszej relacji, ani tego wszystkiego, bo odkąd pojawił się w moim to coś się zmieniło. Tylko że nie wiem co. Nie wiem czy ta relacja z Louisem ma nadzieje istnieć. Ale może kiedyś znajdziemy naszą nadzieje.

Mój mały promyczek #1 Nadzieja (Trylogia Promyczek) [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz