ROZDZIAŁ 16 - Pieprzysz się z nią, tak?

4.9K 455 37
                                    


Dominic


Jestem pojebany.

Muszę ją zwolnić. Pozbyć się. Wyrzucić stąd. Cokolwiek, kurwa.

Spotkanie zarządu nie poszło po mojej myśli. Cały czas w głowie miałem obraz jej nagiego ciała. Nie mogłem wyprzeć tego, że pod moją koszulą ma na sobie jedynie cienkie stringi. Patrzyłem na nią i nienawidziłem sam siebie za to, że pomimo upływu lat, moje ciało nadal na nią reaguje.

Poprawiam kutasa, który od dobrych piętnastu minut nie chce opaść. Godzinę temu miałem ten sam problem, ale wystarczył telefon od ojca, bym szybko odsunął myśli o Alison na bok. Teraz znów się męczę i jestem tak w chuj zdesperowany, że perspektywa rozmowy z ojcem, nie wydaje się taka zła.

Już kompletnie mi odbija.

- Dokumenty mam, ale biletu nie jestem w stanie załatwić tak szybko. Dzisiejsze loty są odwołane i jutro być może też nie będziesz miał czym polecieć.

Unoszę gwałtownie spojrzenie na drzwi, przez które właśnie przeszła Alison. Idzie pewnym siebie krokiem od mojego biurka, rzuca grube teczki na drewniany blat i od razu odwraca się z powrotem do wyjścia.

Przebrała się już. Jestem zdumiony, że tak długo wytrzymała w nie swojej koszuli udającej jedynie sukienkę. Tym razem ma na sobie wąską spódnicę i zwiewną bluzkę w szarym kolorze.

To wcale nie uspokaja mojego kutasa. Wlepiam wzrok w krągłe pośladki, którymi kołysze w drodze do drzwi. Pochylam się do przodu i opieram łokcie na biurku.

Nie możesz pragnąć kobiety, która cię zdradziła i zawiodła, ty idioto.

- Proszę pukać, panno Tucker.

Dziewczyna zatrzymuje się natychmiast i odwraca.

- Co? – pyta.

- Do mojego gabinetu proszę pukać przed wejściem – mówię opanowany. – Zawsze.

- Żartujesz, tak?

- Jestem całkowicie poważny.

Wstaję z fotela i wymijam biurko. Podchodzę do niej, nie dbając o to, czy zobaczy moją erekcję. Mam nadzieję, że jednak jej wzrok nie podąży w tamtym kierunku, bo wolałbym nie pokazywać jej jak bardzo pojebana jest moja głowa. Nadal myślę o dzisiejszym poranku.

Cały czas widzę jej nagie plecy.

Lecz się, kurwa.

- Pamiętaj, że jestem twoim szefem i...

- Kochanie, przyniosłam ci twoją ulubioną sałatkę.

Momentalnie czuję ból potylicy. Przymykam na chwilę oczy i wzdycham wkurwiony. Alison odskakuje ode mnie jak oparzona, wlepiając zaskoczone spojrzenie w blondynkę, która wparowała do mojego biura mimo tego, że nikt jej, kurwa, nie zapraszał.

- Co tu robisz, Caroline? – pytam spokojnie, choć mam ochotę warknąć ze złości.

Już prawie zdążyłem o niej zapomnieć. Ostatnią noc spędziłam tutaj, bo wypiłem za dużo, by wrócić do mieszkania. Wolałem przespać się na chujowej sofie niż przekroczyć próg sypialni, w której śpi ona.

Mojej sypialni.

- Przyniosłam ci sałatkę – przypomina dziwnym głosem. Patrzy na moją asystentkę, jakby właśnie planowała morderstwo. – Twoją ulubioną.

- Nie jem sałatek – mówię przez zaciśnięte zęby.

Obserwuję, jak dziewczyna zbliża się do mnie i próbuje pocałować w policzek. Odsuwam się od razu i ruszam do swojego biurka, przy którym zasiadam szybko. Otwieram laptop i udaję, że jestem zbyt zajęty pracą, żeby tracić czas na jebaną pogawędkę z moją przyszłą żoną.

Kurwa, jak to brzmi.

W dalszym ciągu nie potrafię tego przełknąć. Może i pogodziłem się ze swoim losem, ale momentami, w mojej głowie kumulują się pomysły odkręcenia tego cyrku. Opcji jest wiele, ale ryzyko zbyt duże.

A w tym przypadku nie mogę ryzykować, bo nie wybaczyłbym sobie, gdybym przegrał.

- Będę u siebie, panie Sinners – odzywa się nagle Alison nieco piskliwym tonem, co od razu wzbudza moje zainteresowanie. – W razie czego, proszę dzwonić albo wołać – skrzeczy coraz głośniej. – Jak pan woli.

Unoszę na nią spojrzenie i marszczę czoło, gdy zamiast wyjść, ona nadal stoi i wpatruje się w Caroline. Jest jak zahipnotyzowana. Lustruje blondynkę tak bardzo zdezorientowana, jakby spotkała ducha.

Czyżby Alison Tucker jest zazdrosna?

Gdy już mam się odezwać, dziewczyna gwałtownie obraca się w stronę drzwi i niemal wybiega z gabinetu. Trzaska za sobą drzwiami, zostawiając mnie sam na sam z narzeczoną.

- Na serio, Dominic? – wzdycha przeciągle Caroline. – Musiałeś na asystentkę zatrudnić modelkę? Nie było grubej czterdziestolatki, która przynajmniej miałaby jakieś umiejętności?

Zabawne, że akurat ona wspomina o umiejętnościach. Jej matka jest prezesem jednej z najlepszych firm marketingowych w mieście, a ona jedyne co robi, to łazi po kosmetyczkach. Nie ukończyła studiów i twierdzi, że praca nie jest jej przeznaczeniem.

Parskam kpiącym śmiechem.

- Na jakiej podstawie oceniasz jej umiejętności? – pytam szczerze zaciekawiony.

Podchodzi do mnie, co od razu wywołuje grymas niezadowolenia na mojej twarzy. Omija biurko i pochyla się nade mną, opierając obie dłonie na podłokietnikach fotela.

- Mogę pokazać ci swoje umiejętności – proponuje głosem, który chyba miał przypominać seksowny. – Tak na dobry początek dnia.

- Jest południe – odpieram rzeczowo, po czym sięgam za jej dłonie i odrywam je od fotela. – Nie mam czasu, Caroline.

- Zawsze nie masz czasu! – krzyczy niespodziewanie i odchodzi kilka kroków w stronę okien. Krzyżuje ramiona na piersiach a oczy mruży w geście wkurwienia. – Co się z tobą dzieje, co?! Jesteś moim narzeczonym a nawet loda nie chcesz.

- Caroline, to...

- Caroline, Caroline, Caroline – przedrzeźnia mnie wściekła. – Codziennie czekam na ciebie w apartamencie a ty wolisz włóczyć się po klubach.

W klubie nie byłem już od dawna. Wiem, że gdy Matt znów zobaczy mnie z drinkiem w dłoni, to dostanę opierdol a na to nie mam siły. Lepiej chlać w biurze. W samotności.

- Tęsknię za tobą, Dominic.

- Nie jesteśmy prawdziwym narzeczeństwem – oznajmiam chłodno. Podnoszę się i podchodzę do niej z dłońmi w kieszeniach. Nie chcę jej dotknąć, bo być może wyrządzę jej krzywdę, a ona później wykorzysta to przeciwko mnie. – Ile mam ci o tym przypominać? Mieszkasz u mnie, żeby twoja matka myślała, że jesteśmy w sobie zakochani. Nie będę wracał do ciebie każdego wieczoru i zasypiał obok, bo zwyczajnie nie mam, kurwa, ochoty.

Blondynka wciąga powietrze z głośnym świstem. Jest zajebistą aktorką, to muszę jej przyznać. Idealnie dopasowuje emocje do danej chwili. Zachowuje się tak jakby faktycznie chciała walczyć o jakąkolwiek relację pomiędzy nami.

- Pieprzysz się z nią, tak? – wybucha nagle, wskazując ręką na ścianę, za którą siedzi Alison. – Zaraz wyjaśnię jej, że...

Chwytam mocno za ramię dziewczyny, by zatrzymać ją w miejscu. Moja cierpliwość właśnie się skończyła.

- Ostatnie o czym myślę, to pieprzenie asystentki, której nawet tutaj nie chcę – grzmię groźnie.

Nie potrafię ocenić, czy właśnie skłamałem czy może jednak powiedziałem prawdę. Mam taki mętlik, że sam już wariuję i gubię się w tym wszystkim. Jeszcze kilka godzin temu, myślałem o tym, by ją dotknąć, ale jednocześnie byłem świadomy tego, że to byłby cholernie wielki błąd.

- Wyjdź stąd, Caroline – rozkazuję spokojnym tonem. – Mam od zajebania pracy. Przeszkadzasz mi.

Gdy minutę później, drzwi zamykają się za nią, w końcu odczuwam namiastkę ulgi. Nie wiem jakim cudem przetrwam to małżeństwo. Niedługo będę miał obrączkę na palcu.

Ale oprócz tego, będę miał też pewność, że jedyna normalna osoba z mojej rodziny, wreszcie jest bezpieczna. To ważniejsze od mojego losu.

BAD DECISIONS [18+]Where stories live. Discover now