Rozdział 1

10 0 0
                                    



Każdy łowca w pewnym momencie swojego życia dochodzi do wniosku, że wreszcie nadszedł ten czas - czas na emeryturę. Myśl o niej przychodzi ze zdwojoną mocą w momentach, gdy uświadamiasz sobie, że każdego dnia narażasz się dla marnych nagród. Czy garstka monet jest tyle warta? Jednak zaznaczyć trzeba, że owa myśl nie jest zbyt popularna wśród młodych, pełnych życia nowicjuszy. To głównie oni zasilają siły Zakonów i to oni stanowią główny front w walce z aberracjami. Więc dlaczego Ezra wpadł na owy pomysł? Odpowiedź jest prosta.

Miał dość krwi.

I nie, nie chodziło mu przelewanie krwi, a przelewa jej się przeraźliwie dużo. 

Każdy kto poznał Ezrę wie, że czynnością jaką nienawidzi najbardziej jest jej codzienne zmywanie z włosów, ubrań i broni. Pod koniec dnia znajduje się ona dosłownie wszędzie, nawet w uszach. Oczywiście dla przeciętnego łowcy, szczytem marzeń jest przeżycie dnia i nie odniesienie żadnych obrażeń, ale dla Ezry jest nim zakończenie pracy w czystości. 

Po dzisiejszym dniu stwierdził w końcu, że przelała się czara goryczy i ma dość. Widok odciętej ręki Alexa zdecydowanie nie zmartwił go w najmniejszym stopniu, a wręcz przeciwnie, zirytował. Dlaczego ten idiota musiał podpiec do niego i wycierać swoją krwawiącą kończynę o jego koszulę?! Na bogów, jego ubrania nie są ręcznikiem, czy jakimś bandażem. Na domiar złego, jego nieustanne krzyki nad uchem przeszkadzały w pozbyciu się ostatnich przeciwników.

Gdy w końcu udało mu się zabić resztki stworów i przy okazji "uratować" kompanów, cała jego sylwetka, od czubka głowy po podeszwy stóp, pokryta była ciepłą i cuchnącą krwią. Młodzieniec z nieukrywanym niezadowoleniem na twarzy załadował rannych na znajdujący się przy ich tymczasowym obozie wóz i zaczął zbierać porozstawiany ekwipunek.

Czy powinien opatrzyć najpierw swoich półprzytomnych kolegów? Być może.

W tym momencie była to dla niego sprawa drugorzędna. Uznał, że ich stan nie jest wart jego wysiłku.

Nie żeby się tym przejmował. 

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że Ezra i ósemka łowców, z którymi współpracuje nie są w złych relacjach. Wręcz przeciwnie - dogadują się zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę ekscentryczny i zimny charakter młodzieńca. Każdy jednak zdaje sobie sprawę z jego abnormalnego zachowania i stara się je tolerować. W końcu posiadanie w drużynie tak doświadczonego i silnego członka może przeważyć o ich losie w kluczowych momentach, co okazało się prawdą podczas dzisiejszego niespodziewanego ataku.

Grupa została wysłana za zwiady, mieli przeszukać okolicę prowadzącą od miasta Terravale do Ventury i przy okazji pozbyć się wszelkich zagrożeń, które mogłyby zagrozić podczas podróży ukochanej córki Lorda Aureliana. Podróż  okazała się jednak zadziwiająco spokojna i przez cały pierwszy dzień napotkali na swojej drodze jedynie kilka pomniejszych stworzeń - kilka aberracji wilków czy królików. Oczywiście na początku każdy cieszył się z takiego przebiegu zdarzeń, w końcu nikt nie chciałby się narażać, a zapłatę i tak mieli już ustaloną, nie ważne ile stworzeń by nie zabili. 

Niestety szczęście nie sprzyjało zbyt długo. Już godzinę po rozłożeniu obozu, gdy łowcy usiedli się przy ognisku przygotowując posiłek, usłyszeli nagły krzyk dobiegający z głębi lasu. Chwilę później zauważyli biegnącego w ich stronę Edgara, który kilka minut wcześniej wybrał się "za potrzebą". Mężczyzna potykał się o spuszczone do połowy spodnie, a jego prawy bark wraz z częścią pleców i ramienia, przyozdobiony był ogromną raną, dzięki której oglądać można było pourywane tkanki i lśniące od krwi kości. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 02 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Dzieci martwego BogaWhere stories live. Discover now