Rozdział pierwszy

200 7 27
                                    


Kylie Jones

Nie mogłam uwierzyć że w pierwszy dzień wakacji, zamiast myśleć o tym jak spędzę swoje pierwsze w życiu wakacje z przyjaciółką, musiałam rozważać propozycję cioci o zostaniu sprzątaczką, w rezydencji w której mieszkali snobowscy bogacze. Spadek jaki miałam przyjąć po rodzicach, bez problemu miał pokryć koszty studiów oraz wakacje które planowaliśmy od kilku miesięcy. Cofając się do słowa miałam, gdyż dzień wcześniej dowiedziałam się że jednak nie wszystkie papiery zostały złożone, dlatego wszystkie pieniądze które należeć miały do mnie, przepadły.

Rodzice zmarli gdy miałam zaledwie roczek, więc w żadnym stopniu ich nie pamiętam, a wiem jak wyglądali tylko dzięki fotografiom. Nie wiem też 
czym dokładnie się zajmowali, jednak zawsze słyszałam o nich tylko dobre słowa. Z opowiadań cioci Flory, wiedziałam że zmarli w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu to ona mnie wychowywała, do czasu aż trzy lata temu wyjechała do Waszyngtonu by zarobić więcej pieniędzy. Mieszkała w rezydencji i zarabiała pieniądze, które głównie wysyłała mi by starczyło mi na rachunki. Ciocia nie dostała spadku, jednak wiedziała o testamencie, w którym jasno było napisane, iż cały ich dochód miał trafić do mnie, lecz przez kilka niedogodności tak się nie stanie.

Straciłam szansę rozwinięcia się dalej, bo byłam bez grosza przy duszy. Dwa tygodnie temu zwolniłam się z pracy, myśląc że już jej nie potrzebowałam. A potrzebowałam, bardziej niż myślałam. Jutro powinnam być w słonecznym Miami, rozkoszując się drinkami i słońcem, a zamiast tego... byłam w czarnej dupie rozważając, czy powinnam przyjąć propozycję cioci i wyjechać na trzy miesiące by zarobić na studia, ale kolejne wakacje spędzić na czworaka by zmywać brudy snobów i użalać się nad sobą.

— Nie mogę uwierzyć, że nasze plany rozpłynęły się jak durne bańki mydlane — westchnęła Mel, z niezadowoleniem zerkając na stertę stroi kąpielowych, które kupiłam na wyprzedaży.

Tak, wybrałam klęczenie z szmatą w dłoni, ale tylko dlatego by za trzy miesiące wciąż siedzieć z nią w jednej ławce.

— Ja również inaczej to sobie wyobrażałam — powiedziałam, podchodząc do ciuchów na które się gapiła. Przykryłam je kocem, by tylko na nie, nie patrzeć. — Ale spójrz pakuje się, jakby nie wszystko stracone — zakpiłam, wyrzucając obie dłonie w górę.

— Tsa, szkoda tylko że zamiast seksowych stroi kąpielowych, pakujesz stare jeansy i brudne dresy, w których będziesz sprzątać.

Miała rację, ale musiałam wybrać i wybrałam możliwość kształcenia się dalej. Miałam zamieszkać w rezydencji, sprzątać, czasem coś ugotować i zarobić pieniądze. A podobno dużo płacili. Flora wspomniała, że bez problemu starczy mi na opłacenie pierwszego roku.

— Trzy miesiące to szmat czasu — oparła się na łokciach, przyglądając mi się z bólem w oczach. — Przez ten czas ani razu się nie zobaczymy.

— Ale będziemy rozmawiać — zapewniłam. — Przez Face time, więc skazane będzie ci na mnie patrzeć — zażartowałam, by chodź trochę poprawić jej humor. — A poza tym w Miami nie będziesz miała czasu ze mnie rozmawiać, będziesz cały czas zajęta.

Jak sobie tylko przypomnę o tym, że gdy ja będę w drodze do Waszyngtonu, to ona będzie siedzieć w samolocie, to robi mi się na prawdę... przykro. Wiele razy o tym rozmawialiśmy, planowaliśmy wszystko od A do Z, nie wiedząc że jedna rozmowa z prawnikiem wszystko zniszczy. Może gdybym nie odebrała, dowiedziałabym się później ale przynajmniej przeżyłabym wakacje życia.

Two words one love Where stories live. Discover now