Rodzial 20 - Kinga

297 16 14
                                    

„Jeśli będziesz przychodził przykładowo o czwartej, zacznę być szczęśliwy już o trzeciej."

      W końcu mieliśmy chwilę dla siebie aby odpocząć od tego wszystkiego.
      Spędziliśmy równy tydzień u mnie w mieszkaniu nie robiąc nic oprócz wspólnego wygłupiania się lub układania setek zestawów lego.
      Nareszcie czułam się cała jego. Bez uszczypliwych zaczepek ze strony Kingi, bez okropnych komentarzy na portalach społecznościowych, na których w sumie  od powrotu nie byłam aktywna.
      Odcięliśmy się od zupełnie wszystkiego i wszystkich.  Poświęciliśmy całą uwagę wyłącznie sobie nawzajem.   Przez to nasze głowy odpoczęły, ale przecież nie będziemy ukrywać się przez całe lata, dopóki nie wyrosną nam siwe włosy i zostaniemy dziadkami. Chociaż z Patrykiem mogłabym się zestarzeć.
      - Jedziemy do domu genzie - powiedziałam przerywając oglądany przez nas film. Popatrzył się na mnie jakby chciał rozszyfrować co mi przyszło do głowy. Przecież dopiero co mówiłam, że potrzebuje przerwy. Ale dlatego że jestem ekstrawertykiem, to nie umiem siedzieć spokojnie na dupie i chce kontaktu z innymi.
      Patryk jednak nie zadawał zbędnych pytań i po parunastu minutach byliśmy już pod budynkiem.
      Od mojego ostatniego pobytu tutaj nic się nie zmieniło.
      „Dom będzie tam gdzie będzie cały skład". Głupi tekst prawda? Ale strasznie boję się, że po odejściu   Patryka rozpadnie się cały projekt, a ja stracę tym samym pracę. Rozmawialiśmy na ten temat miliony razy. Po części rozumiem go, bo woli skupić się teraz na sobie. Nie chce również być piątym kołem wozu, więc obydwoje zdecydowaliśmy że to będzie dobra decyzja. Jeśli on tego chce to ja nie będę podcinać skrzydeł czy stawiać opór.
      - O Boże, Martyna, czekaj czy to serio ty? Nawet nie wiesz jak bardzo się za tobą stęskniłam. Kochana opowiadaj co się stało! - przywitała mnie Hania.   Cieszyłam się że akurat była w domu, bo to moja przyjaciółka i chciałam żeby pierwsza przestała się martwić - Czemu nie odbierałaś? Martyna, przecież wiesz że mi możesz powiedzieć dosłownie wszystko.
      - Hej Haniu - przytuliłam się do blondynki - Przepraszam, ale serio potrzebowałam przerwy.   Kurczę bardzo słabo jest u mnie teraz. Wiesz co? Myślę że zapiszę się na jakąś terapię. Zapiszemy się wspólnie - spojrzałam na Patryka.
      O tym też dyskutowaliśmy. Obydwoje  potrzebowaliśmy wsparcia psychologa. Niby dwa minusy dają plus, ale u nas niestety to tak nie działa.  Jasne, uzupełnimy się nawzajem, lecz jednak dbanie o swoje zdrowie jest najważniejsze.
      - Dziękuję - szepnęła Hania do Patryka, kończąc naszego przytulasa - dziękuję że się nią zająłeś.
      Tylko przytaknął, przyjmując podziękowania.
      - A teraz, siadasz i się tłumaczysz. Nie odpuszczę ci, nie myśl sobie. - dodała blondynka wciągając nas do budynku.
      Zdjęliśmy buty i zauważyliśmy, że oprócz Hani była tu także Julita, Wika i Bartek.
      Boże, na początku totalnie nie poznałam Bartka. Nie widziałam jeszcze jego łysej głowy. No wiecie ten odcinek u friza... Ale pasuje mu, jeszcze sobie chłopak zarobił, haha.
      - Siemaaaaaaaaaa, o kurczę Martyna. Latafak, gdzie to cie wywiało - powiedział widząc mnie.
      - A tobie gdzie wywiało włosy - dodałam sarkastycznie - Nie no bartus nie przejmuj się, to tylko jakieś minus tysiąc fanek, niewielka strata, pff - miałam tylko nadzieję że zrozumie mój sarkazm.
      - Ty to się nie wymądrzaj bo kurcza podskakujesz do starszych - odpowiedział.
      No wiecie, ja z Bartkiem to mam jak ze starszym bratem. Wkurza mnie, ale go kocham, jak prawdziwe rodzeństwo.
      - Uuu czyżby nowy ship? Błagam, ja mam już dość - powiedziała Faustyna, wchodząc do salonu.
      Nawet nie wiedziałam, że tutaj jest. Faustyna jakoś mało wiedziała o mojej relacji z Patrykiem. W sumie rzadko z nią gadałam, nie mój typ charakteru, co oczywiście jej nie wyklucza, bo czasem serio fajnie się z nią plotkuje.
      - Ej, ej, ej. Proszę zostawić moją Martynę. Bartek bo się pogniewamy - praktycznie to wykrzyczał.
      Nie no Patryk kurwa, co ty zrobiles. Chyba każdy pomyślał o tym samym. Wzrok genziakow odzwierciedlał wszytsko.
      - Czyli wy ten... Jestescie razem? - spytała po chwili  ciszy, Hania.
      - Tsa, miała byc niespodzianka, ale jak widać pan nadpobudliwy nie mógł zachować tajemnicy- szturchnęłam chłopaka.
      - Mówiłam, mówiłam! Mówiłam ci Hania, mówiłam że będą razem, ha! A ty co? Nie wierzyłaś. - powiedziała pełną entuzjazmu Julitka.
      Julitka jest starsza ode mnie, a czuję się przy niej jak boomer. Ona ma takiego młodego ducha w sobie.
      - Nie no stara, robimy taką imprezę, że hit. Jeszcze dzisiaj, koniecznie! Nie znajdziesz dobrej wymówki.
      Hania miała rację, nie miałam. Po paru wątpliwościach, zgodziłam się jednak. Nie mieliśmy nic do stracenia.
      - Jest natalka? Potrzebuje z nią pogadać. - spytałam się. Ona musiała wiedzieć, od samego początku zdawałam jej relację na żywo o każdy postępie w naszej relacji.
      - Jasne, na górze jak zawsze, ale uważaj bo wkurzyła się dzis na Bartusia naszego - odpowiedziała na moje pytanie Hania, a ja przeszyłam Bartka morderczym wzrokiem.
      Zmierzyłalam na górę, z pokojem ducha. Jejku, tak bardzo cieszę się że mam przy sobie tak wspaniałych ludzi. Kocham ich, kocham ich najbardziej na świecie. Ja nie wiem co bym bez nich zrobiła. Jestem  Wdzięczna za wszystko. Wdzięczna za szansę jaka mi dali, mimo że puścili mnie na głęboką wodę, to ja nie utonęłam. Oczywscie jest to, że oni założyli mi kapok, dzięki któremu wypłynęłam. Otoczyli mnie ciepłem, miłością i przyjaźnią.
      - Cześć Natalka, nie przeszkadzam? - zapukałam w ramę drzwi.
      Odwróciła się jakby nie do końca wierząc, że to serio ja. Oczy zrobiły jej się szklane, a ja od razu pobiegłam, aby się do niej jak najmocniej przytulić.
Obiecywałyśmy sobie zero tajemnic, a ja właśnie ją złamałam.
      - Martynka, boże dziecko, gdzie ty bylas? Kurwa wiesz jak ja się o ciebie martwiłam, ja spać po nocach nie mogłam. Jak dobrze że już jesteś, boże dziękuję że z tobą wszystko dobrze.
      Powiedziała mi również że czuła się jakby straciła własne dziecko. Nie było tajemnicą to, że byłam jej ulubienica. Ona też była moją ulubienica, haha.
      - Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Ja serio jestem jakaś okropna.
      - Nie jesteś wcale okropna. Za to okropnie wściekły jest Karol, który chyba nie wie że z tobą wszystko okej.
      O Boże no tak, Karol. Jak mogłam o nim zapomnieć. Szykuje się niezła rozmowa, ale nie czas o tym myśleć teraz, gdy przyszłam do niej w sprawie ogłoszenia naszego związku z Patrykiem.
       - Natalka. Bo ja... ja jestem z Patrykiem.
      Obstawiałam przynajmniej, że dostanę z liścia.   Natalka nie była jego fanką i zawsze twierdziła, że niepotrzebnie tracę na niego czas, niestety albo stety, nie posłuchałam się i chyba wyszło mi to na dobre.
      - Martyna, ty wiesz co ja sądzę o tym człowieku jako twój chłopak, ale najważniejsze jest twoje szczęście i ja zawsze będę się nim cieszyć. Gratulacje, no, no, uczeń przerósł mistrza.
      Odpowiedziałam jej rowiez o moim „zaginięciu" i o tym że dzisiaj genziaki chciały nam zrobić imprezę.
      Oczywiście jak zwykle, najpierw ponarzekała, że żądza się bez jej wiedzy, ale kończyło się zawsze tak samo, czyli poległa i się zgodziła.

The night we met - mortalcioWhere stories live. Discover now