19 - Życie

130 13 14
                                    

Cmentarz przy świątyni na terenie posiadłości, jeszcze nigdy nie był tak przepełniony. Na ceremonię przyszło wiele osób, nie tylko gangsterzy, ale i służby, dilerzy i pracownicy posiadłości. Jimin był duszą towarzystwa i każdy ze zgromadzonych chciał należycie go pożegnać.

Stałam gdzieś z boku, starając się nie wychylać. Byłam przybita i pogrążona w rozpaczy. Obserwowałam zdjęcie uśmiechniętego mężczyzny, którego policzki podnosiły się prawie pod oczy. Takiego Jimina postaram się zapamiętać.

Kana choć chciała, nie potrafiła ukryć żalu i rozpaczy. Hoseok tulił ją do piersi, gdy w pierwszym rzędzie klęczała przed urną. Jej szloch rozdarł mi serce, bo wiedziałam, że to wszystko stało się przeze mnie.

Przez te wszystkie dni, odkąd wróciłam do posiadłości, nie widywałam Taehyunga. Praktycznie z nikim nie rozmawiałam, zaszywając się w pokoju, z naciągnięta na głowie kołdrą. Kilkakrotnie Mei próbowała mnie pocieszyć, aczkolwiek w końcu się poddała, za namową Yoongiego. Przez napiętą sytuację, która miała miejsce na weselnej uroczystości, ta dwójka zbliżyła się do siebie. Nawet Seokjin już się nie wtrącał, czując karcący wzrok siostry.

Kolejny raz byłam wrakiem człowieka, lecz już nawet nie miałam siły udawać, że wszystko jest dobrze. Z kolejnymi dniami zbywałam wszystkich, nawet nie odzywając się, kiedy przychodzili sprawdzić, czy wszystko jest ok. Nic nie było.

Śmierć Jimina bardzo na mnie wpłynęła. To z początku było dla mnie zdziwieniem, aczkolwiek z czasem zrozumiałam, że Park był kimś więcej niż tylko dobrym kolegą. Zaprzyjaźniliśmy się i teraz poczułam, jakby odebrano mi cząstkę samej mnie.

Nie wiedziałam, co się stało z Sehunem. Byłam pewna, że nie żyje, ale nie pytałam o okoliczności. Seokjin chciał mi powiedzieć, lecz powstrzymała go Mei. Uważała, że nie jestem w najlepszej kondycji, by opowiadać szczegóły.

Choć chciałam i musiałam wiedzieć. Pragnęłam, by ten drań zasłużył na wszystko, co najgorsze. Nienawidziłam go tak mocno, że gdyby ode mnie to zależało, znalazłabym siłę i sama poderżnęła mu gardło.

Nie powiem, bałam się takiej wersji siebie. Nieobliczalnej i wściekłej. Zachowującej się jak dziki zwierz, drapieżnik. Jednak tym, co najbardziej mnie przeraziło, był fakt, że z satysfakcją patrzyłabym na gęstą posokę, wypływającą z ciała Oh i agonię, w jakiej by się znalazł.

Z takimi myślami czułam się najgorzej. Ponieważ zostając lekarzem, obiecałam chronić ludzkie życie. Wielokrotnie się sprzeciwiałam V, tłumacząc to tym faktem. Jak bardzo mogłam się mylić?

Może tylko chciałam w to wierzyć? Całkiem pewne było to, że pragnęłam udowodnić, że nikt, ani nic, mnie nie złamie. Teraz czułam do siebie wstręt. Ponieważ zrozumiałam, że nigdy nie dbałam o nikogo, tak jak powinnam.

Te myśli towarzyszyły mi nieustannie, nawet gdy usłyszałam ciche pukanie. Nie odpowiedziałam, tylko odwróciłam głowę w kierunku okna. Po chwili drzwi wydały charakterystyczne skrzypienie, a pomieszczenie wypełnił znajomy głos Chingyu.

— Jungmi?

Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam odezwać się i po prostu milczałam. Nawet w momencie spotkania przyjaciółki.

— Martwię się o ciebie — powiedziała Lee, gdy przystanęła przy łóżku. — Wiem, że to, co się stało, musi być dla ciebie ciosem, aczkolwiek nie możesz zapominać o życiu.

Uniosłam delikatnie kąciki w kpiącym uśmiechu. Jak mogę zapomnieć o życiu? O tak mizernym życiu, jakie mi pozostało?

— Martwię się o ciebie. — Powtórzyła pielęgniarka i chwyciła moją dłoń. Wzdrygnęłam się, co nie uszło jej uwadze. Jednak jej nie puściła. — Nic nie jesz, nie śpisz. Jesteś wrakiem człowieka.

Niszczyciel | Kim TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz