Rozdział 6. Morderczyni

265 14 1
                                    

POV: HAILIE
Rano wstałam o 5:00, ubrałam strój do ćwiczeń i poszłam do pokoju Willa, zapukałam i gdy usłyszałam zaproszenie to weszłam do środka. Tam zobaczyłam leżącego na łóżku Willa.
-Will wszystko dobrze?
-Trochę słabo się czuję Malutka.
Podeszłam do Willa i dotknęłam jego czoła i zobaczyłam że jest cały mokry.
-Will masz temperaturę i jesteś cały mokry. Gdy to powiedziałam to
skierowałam się w stronę garderoby Willa i wyciągnęłam z niej zwykłe szare dresy i bluzę do kompletu.
-Dasz radę sam się przebrać czy Ci pomóc a może zawołać kogoś kto Ci pomoże?
-Jak byś mogła to pomożesz mi Malutka?
-Pewnie Will.
Jak już pomogłam się przebrać Willowi to powiedziałam że zaraz wrócę i poszłam do kuchni po lekarstwa. Jak już je znalazłam to wzięłam je i do tego butelkę wody i poszłam do Willa. Gdy Will je wziął powiedziałam mu żeby położył się dalej spać, zgasiłam światło i już miałam wyjść ale Will się mnie zapytał:
-Malutka skąd wiesz jak się mną zająć?
-Byłam na studiach medycznych i się tego tam nauczyłam. A teraz odpoczywaj. Dobranoc.
Następnie wyszłam z pokoju Willa i skierowałam się do kuchni w której siedział Dylan więc stwierdziłam że się go zapytam:
-Dylan idziesz ze mną pobiegać? Normalnie biegałam z Willem ale jest chory i leży w łóżku.-Dylan na początku się trochę zdziwił ale ostatecznie się zgodził i już chwilę później wybiegaliśmy z terenu Rezydencji. Po około 30 minutach biegu wróciliśmy do Rezydencji gdzie poszłam do swojej łazienki i zrobiłam moją poranna rutynę. Założyłam beżowe spodnie cargo i czarny top a z biżuterii oczywiście moją bransoletkę i sygnet Organizacji do tego czarny łańcuszek z dużym krzyżem, na palce kilka pierścionków a na nadgarstek czarnego Apple Watch. Makijaż zrobiłam lekki bo tylko pomalowałam rzęsy i nałożyłam rozświetlacz. Włosy lekko pofalowałm. Gdy już miałam wychodzić zadzwonił mi telefon, okazało się że dzwoni mój menadżer i powiedział że jutro o godzinie 18:00 odbędzie się bankiet charytatywny organizowany przez moich braci na który mam zaproszenie jako Queen więc muszę powiedzieć to chłopakom. Gdy zeszłam na dół w kuchni siedzieli wszyscy bracia-idealnie pomyślałam. -Chłopaki muszę Wam coś powiedzieć.
-Słuchamy Cię droga Hailie.-odpowiedział mi Vincent.
-Wiem że jutro organizujcie bankiet charytatywny.-zaczęłam.
-No tak ale skąd to wiesz.-zapytał Dylan.
-Kojarzycie Queen?
-Oczywiście że tak.-odpowiedziała mi najmłodsza trójka braci.
-No to ja jestem Queen.
-Co!-cała święta trójca(Shane, Tony i Dylan) stanęła na równe nogi.
-Nie wierzę.-krzykną Dylan.
-Dylan, Malutka mówi prawdę. W tedy jak pojechaliśmy do jej Rezydencji to wyjazd przedłużył nam się przez to że miała zawody strzeleckie jako Queen które oczywiście wygrała.
-O wow.-powiedział Tony.-Jeszcze mi powiedz że lubisz jeździć na motorze.
-No oczywiście że tak. Uwielbiam to robić.-odpowiedziałam.
-I robi to świetnie, sam widziałem.-powiedział Will.
-Wracając zastanawiam się czy pojawić się na tym bankiecie jako Queen czy Hailie Monet?
-A zastanawiałaś się żeby ogłosić że to Ty jesteś Queen?-zaproponował Vincent.
-Myślałam nad tym ale wiem że chęć zabicia mnie wzrosłaby jeszcze bardziej.
-Według mnie jako że to My organizujemy ten bankiet powinnaś pojawić się jako Hailie Monet, bo nieobecność Queen będzie łatwiej wytłumaczyć niż siostry organizatorów.- zaproponował Will.
-Dobry pomysł, tak zrobię. A właśnie Will, jak się czujesz?
-Już lepiej Malutka, dziękuję.
-Jedzie ktoś ze mną po śniadaniu do galerii ma motorach?
-Ja chętnie pojadę.-powiedział Tony.
-Ja też.-oznajmił Shane.
-To ja też.-odparł Dylan.
-To o 9:30 w garażu.
-Dobra.-rzuciła cała trójka.
Gdy zjadłam śniadanie to poszłam do pokoju po torebkę i zeszłam do garażu w którym czekali już chłopacy. Po chwili odezwał się Dylan?
-Dziewczynko a masz tutaj swój motor czy którymś z naszych pojedziesz?
-Mam swój, mój człowiek czeka z nim pod drzwiami Rezydencji.
-Aha.-odpowiedziała święta trójca.
-A właśnie nie zdziwcie się bo za nami będzie jechało 15 moich ludzi a w galerii pojedziemy na mój parking więc będziemy musieli przejechać przez specjalną bramę.
Chłopacy nic na to nie odpowiedzieli ale wyglądali na trochę zdziwionych. Gdy dojechaliśmy do galerii to podjechaliśmy pod bramę i gdy tylko ochroniarz mnie zobaczył ukłonił się i wpuścił nas do środka. Gdy zaparkowaliśmy i weszliśmy do galerii Shane powiedział mi:
-No siostra nawet my nie mamy swojego parkingu w galerii i ludzie nam się nie kłaniają.
-Lubię jak mi się ludzie kłaniają i warto mieć takie parkingi bo pojazdy są dobrze strzeżone i zawsze mam miejsce.
-Mądre.-odpowiedziała cała trójka.
Poszliśmy do wielu sklepów i kupiliśmy masę rzeczy. Po skończonych zakupach poszliśmy coś zjeść i jak już mieliśmy wychodzić usłyszałam strzał z pistoletu i zobaczyłam że celuje do mnie jakiś człowiek. Na szczęście nie trafił we mnie tylko obok. Moi ludzie od razu podbiegli do mnie i braci i zaczęli osłaniać sami wyciągając bronie i zaczynając strzelać do napastników. W pewnym momencie poczułam że ktoś złapał mnie za ramię. Jak tylko się obróciłem to zobaczyłam jednego z tych facetów. Wybił mi pistolet z ręki i zaczął ciągnąc mnie za sobą ale ja wyrwałam się z jego uchwytu i uderzyłam go prosto w nos. Było słychać charakterystyczne chrupnięcie-czyli jest złamany. Napastnik jednak się nie poddał. Przyciągną mnie do siebie tak że byłam plecami do niego i zaczął mnie dusić. Mój oprawca nie był zbyt mądry bo miałam wolne ręce więc w tym samym czasie uderzyłam go z łokcia w żebra i z pięty w piszczel. Puścił mnie od razu i zgiął się w pół co było dla mnie idealną okazją i uderzyłam ga z kolana w twarz na co przewrócił się do tyłu a ja go kopnęłam z całej siły w krocze. Następnie wzięłam mój pistolet i strzeliłam po kolei w każdą jego kończynę aż oddałam ostateczny strzał-w głowę. Następnie wzięłam mój scyzoryk do ręki i przejechałam mu nim parę razy po plecach tak że miał na nich napis "Queen". Zawsze tak oznaczam pokonanych przez siebie ludzi. Gdy skończyłam moje dzieło to padł ostatni strzał i nastała cisza którą po krótkiej chwili przerwał Dylan który do mnie podbiegł i powiedział:
-Nie Ci nie jest dziewczynko?
-Oprócz tego że będę miała siniaka na szyi to nie.
Po chwili przybiegł do nas Shane i szepnął ledwo słyszalnie:
-O Lordzie Hailie coś Ty mu zrobiła.
-Dałam mu nauczkę że ze mną się nie zadziera.
-Dobrze to zrobiłaś Dziewczynko.-pochwalili mnie chłopacy.
-Ilu moich ludzi przeżyło?-spytałam się chłopaków.
-Wszyscy Panno Monet.-Odpowiedział mi jeden z moich ochroniarzy.
-Roberto zadzwoń po ekipę sprzątającą.-powiedziałam do jednego z moich ludzi.
-Dobrze Panno Monet.-odpowiedział mi.
-To co jedziemy?-zapytałam chłopaków?
-Tak, tak jedźmy stąd.-odpowiedział mi Shane.
Poszliśmy w stronę parkingu gdzie powiedziałam do chłopaków:
-Jedziemy jeszcze do piekarni bo mam ochotę na bagietkę czosnkową.
-Niech będzie.-odpowiedziała cała trójka.
Gdy kupiliśmy już bagietkę czosnkową i wróciliśmy do Rezydencji to od razu podszedł do nas mój ochroniarz i powiedział:
-Pan Monet prosi was do gabinetu.
Nic na to nie odpowiedzieliśmy tylko ruszyliśmy w stronę gabinetu Vincenta. Gdy tylko ochroniarz pilnujący jego drzwi mnie zobaczył ukłonił mi się i powiedział:
-Dzień Dobry Panno Monet.
Ja skinęłam tylko na to głową i weszłam do gabinetu Vincenta którego drzwi otworzył nam ochroniarz. Jak tylko drzwi się zamknęły Vincent powiedział zimnym tonem:
-Co się stał dzisiaj w galerii?
-Drogi Vincencie dobrze wiesz co tam się stało ponieważ moi ludzie wszystko Ci wytłumaczyli.-powiedziałam jeszcze zimniejszym tonem niż Vincent. Chłopaki mieli wymalowane zdziwienie na twarzy ale się tym nie przejęłam.
-Dobrze Hailie możesz iść. Do widzenia Droga Hailie.
-Do widzenia drogi Vincencie.-Gdy to powiedziałam to wyszłam z gabinetu i spojrzałam na zegarek była 18:45 więc stwierdziłam że pójdę poćwiczyć. Przebrałam się w strój sportowy i poszłam na siłownie. Wyszłam z niej po 2 godzinach i stwierdziłam że zjem kolację więc skierowałam się w stronę kuchni gdzie poprosiłam Eugenie żeby zrobiła mi kurczaka z moją bagietką czosnkową. Po chwili stał już przede mną mój posiłek. Gdy go zjadłam poszłam do mojej łazienki gdzie zrobiłam moją wieczorną pielęgnacje. Jak wyszłam z łazienki to usiadłam na łóżku i zaczęłam odpisywać na maile na moim laptopie. Po około godzinie skończyłam i poszłam spać.

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★
Mam nadzieję że wam się podoba. Możecie pisać pomysły na następne rozdziały. Postaram się wstawiać rozdziały w każdy piątek, sobotę lub niedzielę.
Miłego dnia/nocy<333
Autorka<333

Rodzina Monet. Hailie w Organizacji.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz