❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Logan
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
Gdy udało nam się dostać na zewnątrz, szybko przemknęliśmy lesem w oddali słysząc głosy pogodni.A kiedy w końcu znaleźliśmy się na polanie, ujrzałem moich braci i Solange, która od razu rzuciła mi się na szyję.
- Logan! - przytuliła mnie tak mocno, że stęknąłem i pogłaskawszy ją czule po włosach wysunąłem się z jej objęcia.
- Nic mi nie jest bachorze. Uff - wymamrotałem.
- Mówiłem, że braci Drake'ów niełatwo jest zabić - prychnał Quinn i poklepał mnie po plecach.
Nicholas i Connor zrobili to samo, po czym odwrócili się w stronę Evelyn.
- Ktoś cię torturował, czy co? - zapytał Nicholas patrząc na jej nadgarstki. Evelyn spojrzała na nie i machnęła ręką.
- Związali nas, a rozcinając szur scyzorykiem trochę się skaleczyłam - odparła.
- Gdzie Lucy? - zapytałem.
- W domu - odparł Nicholas z ponura satysfakcją.
- Jak Ci się to udało?
- Jest w szafie - wyjaśniła Solange wywracając oczami.
Popatrzyłem na Nicholasa.- Zamknąłeś swoją dziewczynę w szafie? Pięknie.
- Wypluje z niego wnętrzności - stwierdził Quinn radośnie.
- Cóż, będzie żywa, żeby to móc to zrobić - odpowiedział Nicholas. - a to wszystko, na czym mi w tej chwili zależy.
- Co z resztą? Mama i tata są na dworze?
Connor potrząsnął głową.- Nie, i nie dotarli do domu. Pewnie złapali ich po drodze. Sebastian i Marcus są z nimi.
- Dzwoniłaś do Kierana? - zapytałem Solange.
- Tak, ale Helios-Ra nie mogą nam pomóc.
- Czemu, do cholery? Po co chodzisz z łowcą, jeśli do niczego się nie przydaje?
- Mają pełne ręce roboty - wyjaśnił Connor. - Hel-Blar są tal blisko miasta, że mogą spowodować poważne kłopoty.
- Greyhaven - stwierdziłem zniesmaczony.
- Co on ma z tym wspólnego?
- W tajemnicy tworzy własne wampiry, odpowiedziała Evelyn. - Gwarantuje, że większość z nich zmieła się w krwiożercze bestie. Pozostałe pomagaj mu w planowaniu zamachu na Montamartre'a, a reszty używa na zmylenia nas.
- Cholera - stwierdził Quinn. - Dupek.
- Jeszcze jaki. Teraz musimy wymyślić, jak odnaleźć rodziców, zanim będzie za późno - powiedziałem.
- Chwila, jak tu szliśmy widzieliśmy z daleka zwiadowców - przypomniała sobie Solange. - Może tam oni są - zasugerowała, a my pokiwaliśmy głowami.
- Warto sprawdzić - powiedziałem.
Ruszyliśmy we wskazanym przez nich kierunku. W pewnym momencie usłyszałem jakieś głosy z niedaleka.
- Świetnie. Chodźmy skopać im tyłki - powiedział Quinn wyciągając kołek zza skurzanego pasa na piersi.
- Hej, daj mi jednego - wziąłem drugi kołek od Connora i podałem go Evelyn, która wyrzuciła w krzaki, wcześniej znalezioną gałąź bzu.
- Czekajcie - powiedziała stanowczo. - Potrzebny nam jakiś plan.
- Znajdziemy ich, zabijemy i uratujemy rodziców - wyjaśnił Quinn.
- Nie możemy po prostu tam pobiec i liczyć, że Montamartramer potknie się o własny kołek.
- Nie możemy czekać - zaoponował Quinn.
- Wiem o tym. Ale nie możemy też po prostu się tam wpakować - powiedziała Evelyn w zamyśleniu. - Jak wasz zmysł równowagi? - zapytała po chwili.
Spojrzeliśmy na nią jakby postradala zmysły.
- Zmysł równowagi? Zamierzamy przyłączyć się do cyrku?
- Posłuchacie. Pójdziemy tam, ale górą. Jeśli uda nam się poruszać z drzewa na drzewo, będziemy mieli przewagę i element zaskoczenia - wyjaśniła.
- Nie trenowałem ostatnio na trapezie - stwierdził Quinn sucho, ale z uśmiechem. - Ale szybko się uczę. Podstępna, zła kobieta z ciebie, Evelyn - dodał. - Chyba cię lubię.
Spojrzałem w jego stronę. Jednak Evelyn uśmiechnęła się do mnie uspokajająco.
- Myślę, że zmierzamy w kierunku polany przy torfowisku - Connor spojrzał na GPS na telefonie. - Wysyłam wskazówki do wszystkich, których znamy. - powiedział, a po chwili dodał: - Już prawie jesteśmy.
- Wejdźmy na drzewa - zaproponowała Evelyn.
Quinn i Nicholas odzielili się od nas i okrążyli polanę z drugiej strony.
Wszyscy wysunęliśmy kły - oprócz Evelyn, która takowych nie posiadała.
Connor wszedł na jedno z drzew, a po chwili znalazła się tam również Evelyn, ja również tam wszedłem.Korzystając z zasłony, jaką dawały nam liście postanowiliśmy obeznać się w sytuacji. Na środku polany stał Montamartre mierząc z łuku do mamy. Tata klęczał kawałek obok z sztyletem wbitym w ramię. Sebastian i Markus również tam stali, bezsilnie wpatrując się w Montamartre.
Solange powoli weszła na podane. Nie mogę uwierzyć, że po raz drugi robi za przynętę.
- Montamartre, zgadzam się być twoją królową, jeśli natychmiast wypuścisz moją rodzinę - powiedziała.
- Solange, nie - powiedziała mama stanowczo i z niepokojem.
Spojrzałem w stronę pozostałych I bez głośnie powiedziałem: 3, 2 1. Teraz!
Wszyscy zeskoczyliśmy z drzewa i pognaliśmy na polanę, w której roiło się od zwiadowców.
Rodzice szybko połapali się w sytuacji i nie stali bezczynnie. Mama od razu zaatakowała Montamartrema. Broniłem się zerkając od czasu do czasu na Evelyn. Dobrze jej szło. Parowała ciosy zwiadowców i zadawała własne.
Sam nie zauważyłem kiedy na polanie pojawił się Greyhaven ze swoim oddziałem...
❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧❧
CZYTASZ
Anioły nocy || Bitwy mroku
VampirePierwsza część z serii Anioły nocy. Nie wszystkie Wampiry to krwiożerczym bestie - co prawda zdażają się też takie, ale nie o tym mowa - są jak ludzie...Tylko trochę inni... Jesteś fanem książek o wampirach? To coś dla ciebie! Nie jesteś fanem książ...