Rozdział XX | Czas działania

320 43 11
                                    

„Życie to nie tylko istnienie, to sztuka bycia. Pierwsza część to istnienie, a druga to żyć." Juliusz Słowacki

Ariana Kleks 

Zamknęłam oczy i skoncentrowałam się na swoich myślach i uczuciach. Oddychałam spokojnie. Wspomniałam sobie mojego ojca. Z początku nie wiedziałam, co o nim sądzić, ale gdy go poznałam, ujrzałam, jaki był... Miły, sympatyczny, dziwaczny, śmieszny, ekscentryczny, a przede wszystkim opiekuńczy. Chronił mnie i każdego swojego ucznia. Pomimo że nie powiedział mi prawdy z początku, wyznał mi, co się stało w przeszłości. Nie chciałam zaakceptować tego, że straciłam matkę i że ojciec był w innym świecie, ale... Pragnęłam mieć rodziców. Dlaczego rozstałam się z profesorem Kleksem w niezbyt przyjemnych okolicznościach? 

Wydawało mi się, że to po prostu strach przed odrzuceniem, strach przed ponowną utratą. Wydawało, że mogę poczuć obecność swojego ojca nawet wtedy, gdy był nieobecny fizycznie. Jego nauczanie, jego miłość do bajek, wszystko to wciąż było ze mną. Moje myśli wracały do chwil, gdy wspólnie spędzaliśmy czas, a on ukazywał mi piękno świata bajek. Jego ekscentryczność sprawiała, że Akademia była magicznym miejscem, pełnym niesamowitych przygód.

Gdy zanurzałam się w wspomnieniach, zauważyłam, że otacza mnie delikatne światło. To nie było zwykłe światło, ale emanacja ciepła, miłości i harmonii. 

W tym momencie poczułam, że coś się zmienia we mnie. Moje uczucia wobec ojca były teraz bardziej klarowne. Zamiast żalu i niezrozumienia, pojawiła się akceptacja i wdzięczność za te chwile, które razem dzieliliśmy. Zrozumiałam, że nawet w trudnych chwilach, ojciec zawsze pragnął dla mnie jak najlepiej. 

Poczułam, jak coś w moim wnętrzu się przełamuje. To było jak otwieranie nowych drzwi w mojej duszy. Przestałam się opierać temu, co przyszło, i zaczęłam akceptować, że to, co miałam w sobie, to część mojej matki i ojca. Przecież byłam córką Amelii i Ambrożego Kleksów. Miałam w sobie siłę harmonii, empatii, wyobraźni i powołanie do bycia mentorką dla inncyh. 

Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą świetlistego motyla unoszącego się w powietrzu. To było jak potwierdzenie, że proces przemiany rozpoczął się. Nie musiałam już trzymać się przeszłości z żalem i smutkiem. Teraz był czas na nowe możliwości, na odkrywanie własnej siły. 

— Jestem córką Mistrzyni Wyobraźni i Artyzmu i Mentora Świata Bajek. Mam w sobie Harmonię i Empatię Alexa Niezgódka — powiedziałam pewnie, po czym zwróciłam się do doktora. — Ile lat temu Mateusz zabił króla Wilkusów? 

— Kilkadziesiąt. 

Bardzo dawno. Czy to możliwe, żeby Wilkusy były tak samo mściwe? A może tak jak ludzie różniły się i nie wolno było ich oceniać... One były jak każdy człowiek. A ja widziałam w oczach tego wilczego chłopaka... Dobro... Współczucie. Nie chciał zabijać ani się mścić. 

— Jest jeszcze szansa — wyszeptałam. — Widziałam w jego oczach... dobro... On nie jest zły. 

— W czyich oczach? — zainteresował się doktor, ale nie doczekał się ode mnie odpowiedzi. 

— W oczach króla Wilkusów. Mimo że przynależy do innej rasy, widziałam tam ludzkie emocje. Jeszcze nie wszystko stracone. Mogę coś zrobić. — Spojrzałam na doktora Paj-Chi-Wo z determinacją. — Właśnie wymyśliłam zakończenie bajki. 

— No, to trzeba wracać do Akademii i go napisać — oświadczył mężczyzna. 

— Tylko potrzebuję jeszcze guzika — rzekłam niepewnie. 

Popatrzyłam na mnie tak, jakby wiedział coś, czego nie mógł mi powiedzieć. I jakby chciał zapewnić, że we mnie wierzy. 

— Jeżeli pokonasz swój i Ady strach, znajdziesz też odpowiedź. 

Nowa bajka | Akademia pana KleksaWhere stories live. Discover now