2

4 1 2
                                    

- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? - starałam się brzmieć jak najbardziej naturalnie, mimo że gdy na niego patrzyłam chciało mi się płakać.

Miał czarne jak węgiel włosy, które były rostrzepane i oklapnięte. Jego oczy były przeciwieństwem jego włosów. Były zielone jak las przy moim domu, nie widać było w nich życia, ale gdy mnie zobaczył coś w nich błysnęło. Miał ogromne wory, jakby nie spał przez tydzień. Z jego nosa ciekła krew, jak samo jak z knykci, łuku brwiowego i ust, co starał się ukryć. Miał podarte, za duże ubrania i był wychudzony. Już wiedziałam, że muszę się nim zająć.

- Mi już się nie da pomóc. - akcentował każde słowo, jakby chciał żebym wszystko dokładnie przetworzyła. Głos miał zachrypnięty i głęboki.

- Właśnie widzę. Wyglądasz jakbyś miał trzydzieści lat plus się nie mył. - chciałam być miła, ale też bez przesady. Nie potrafiłam się powstrzymać od małego pstryczka w nos.

- Jeśli mówisz tak do każdego swojego klienta musisz mieć świetną reputację wśród nich. - a więc on też był królem sarkazmów.

- Chodź, trzeba Ci to opatrzeć, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść. - zkwintowałam i postawiłam obok niego mały stołeczek, na którym usiadł. Wzięłam apteczkę zza lady (zawsze byłam gotowa na taką sytuację) i namoczyłam gazik w wodzie z solą morską. - Teraz może trochę zapiec. - powiedziałam, na co on skinął głową. Przyłożyłam wacik do jego brwi. Chłopak syknął, ale nie protestował i dawał sobie oczyszczać rany. - Może powiesz mi wreszcie jak masz na imię?

- Matthew, ale wystarczy Matt, a ty? - przyłożyłam teraz wacik do nosa na co Matt jęknął - Nie możesz robić tego jakoś delikatniej? - wyczułam w jego głosie nutkę kpiny, na co odpyskowałam:

- Delikatniej to ty mogłeś się bić, bo na rany po wywróceniu się na rowerze mi to nie wygląda. Wracając do twojego pytania mam na imię Mary.

Miałam mnóstwo pytań. Co mu się stało? Ile czasu ma już tyle ran na ciele? Dlaczego ktoś go tak załatwił? Gdzie jego rodzina?

- W miarę oczyściłam te rany. Myślę, że przez całą noc nic Ci się nie powinno stać. - stwierdziłam - Masz gdzie spać? Czy jeszcze mam księciunia przenocować?

- Tak się składa, że nie jestem bezdomny sklepiarko. - co to w ogóle za określenie. Sklepiarka? Dziwnie brzmi. - To do zobaczenia jutro Mary.




You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 03 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

You are my sunshineWhere stories live. Discover now