Fantastyczna Hiperpersonalizacja i zagadka zamkniętego pokoju

29 4 69
                                    

Zabrała się za przygotowywanie obiadu, a właściwie – połączenia kilku składników w jedną, wątpliwie wyglądającą, choć potencjalnie smaczną całość, za pomocą magicznego urządzenia, które kosztowało stanowczo za dużo. Przed wyjęciem warzyw z lodówki opuściła rolety – ciasno spleciona mgła za oknem przepuszczała, co prawda, ostatnie tchnienia zachodu, ale nie był on wystarczająco wyrazisty jak na jej gust – i włączyła projektor zorzy polarnej, umieszczony nad wygłuszonym sufitem. Z głośników umieszczonych w całym mieszkaniu popłynęło muzyczne intro, a następnie kobiecy głos, zwiastujący standardowe tło do dłuższego pobytu w kuchni:

Dzień dobry, witam w dzisiejszym odcinku. Słuchacie podcastu kryminalnego „In flagranti". Pozwólcie, że dziś przedstawię wam niezwykle intrygującą, zeszłoroczną sprawę, która rozpaliła wyobraźnię nie tylko dziennikarzy, ale również internautów, a jej rozwiązanie nie jest znane... ale, czy aby na pewno?

Ważna informacja dla osób słuchających tego podcastu w aplikacji. Dzięki partnerowi odcinka, w czasie odtwarzania materiału macie możliwość obejrzenia pomieszczeń opisanych w odcinku za pomocą technologii rozszerzonej rzeczywistości. Wystarczy, że włączycie kamerę w swoim urządzeniu w trybie „total vision". Osobiście polecam, by zapoznać się z przestrzeniami na dworze lub w dużym pokoju, ponieważ model ma opcję wyświetlania w skali jeden do jednego.

– A można polecać nieosobiście? – burknęła i chwyciła zielony, obarczony już lekką żółcią, kwiat brokuła, który pospiesznie został zmasakrowany przez kuchenny sprzęt. Odbyło się to bez agonalnego jęku, w końcu było to urządzenie z wyższej półki. Głos płynął dalej:

A teraz zapraszam do odsłuchania dzisiejszej historii.

Dwudziestego czwartego czerwca dwa tysiące trzydziestego pierwszego roku, w sopockim start-upie KTAG, dzień mijał swoim codziennym rytmem, dyktowanym przez osobiste plany pracy każdego z pracowników tej trzynastoosobowej ekipy, której większość personaliów nie została udostępniona opinii publicznej. O godzinie dwunastej dwadzieścia trzy jedna z zatrudnionych osób próbowała wejść do biura trzydziestoletniego Tomasza Trojana. Jego oficjalne stanowisko brzmiało: „commander-in-chief, KTAG pioneer" – co, w wolnym tłumaczeniu, oznaczało po prostu dyrektora i założyciela. Po uporczywym pukaniu oraz bezowocnym szarpaniu klamki, pracownik udał się po pomoc, a kiedy kolejne osoby odbijały się od drzwi niczym rozpędzone koty od okna, w którym ujrzały ptaka, podjęto decyzję o automatycznym otwarciu pomieszczenia. Za biurkiem odnaleźli nieprzytomnego mężczyznę. Tomasz Trojan zdawał się oplatać ramionami multimedialny ekran, pełniący jednocześnie funkcję blatu. Dyrektor nie oddychał. Jego zegarek badający parametry życiowe był roztrzaskany.

W tym momencie spojrzała na dłoń, na której odnalazła wzrokiem okrągłą tarczę podobnego urządzenia. Bujnie zdobione cyfry, zamknięte w całości wysadzanej kamieniami w kolorach rafy koralowej, wskazywały ciśnienie 140/90 mmHg, godzinę osiemnastą trzydzieści sześć, a także lokalizację: „kuchnia, dom".

Zanim jednak przedstawię wam szczegóły tej sprawy, pozwólcie, że omówimy sobie bliżej, czym był KTAG.

Start-up KTAG – to skrót od słów „KnowThemAllandGo" – skupiał się na autorskiej, rozszerzonej hiperpersonalizacji, czyli kierunku w marketingu zajmującym się dopasowywaniem reklam i innych komunikatów do użytkowników, którzy najchętniej na nie zareagują, a co za tym idzie – dokonają konwersji, czyli skorzystają z usługi czy zakupią konkretny produkt. Szczególną uwagę skupiali na „grupach wykluczeń", czyli wyłapywaniu osób niezainteresowanych ofertą, mimo że – nawet po głębszej analizie – wcale nie powinni oni odstawać od targetu. Na archiwalnej stronie firmy możemy przeczytać krótki tekst na ten temat. Posłuchajcie:

Fantastyczna Hiperpersonalizacja i zagadka zamkniętego pokoju [one shot]Where stories live. Discover now