~× Początek ×~

48 5 9
                                    

Budzę się w nocy, siedzę na łóżku cały spocony, przestraszony do takiego stopnia, że drżałem ze strachu.

To kolejna taka noc...

Ocieram twarz dłońmi i próbuje się uspokoić mocno trzymając kołdrę w dłoniach, niwelując swój strach.

Po chwili usłyszałem wibrującym telefon na moim stoliku nocnym orzy łóżku. Puszczam kołdrę jedną dłonią, zostawiając w tym miejscu zagniecenia. Biorę telefon i próbuje przeczytać kto do mnie dzwoni, jednak mój wzrok był tak rozmazany więc, kładę telefon, wycieram oczy dłońmi i znów zerkam na ekran urządzenia.

Okazuje się, że to Kira.

Odbieram połączenie od niej, masuję sobie skron i próbuje trzymać telefon tak, by mi nie wypadł z rąk.

- Halo?... - powiedziałem cicho.

~= Wszystko w porządku? Znów miałeś koszmar? =~ spytała w prost, bez żadnych wielkich rozmów.

Po jej głosie było czuć zmartwienie i zaniepokojenie.

- Czytasz w myślach czy kamery tu masz? - powiedziałem to żartobliwie, lecz po mim głosie było słychać, jaki jestem zmęczony.

~= Bardziej intuicja. Ostatnio ciągle o tej porze się budzisz =~

- Wiem, wiem... - ziewam cicho, zakrywając twarz dłońmi.

~= Bierzesz dalej tabletki? =~ spytała zmartwiona.

- Tak, biorę...codziennie...czasem jedną, czasem dwie... - mówiąc to, zerkam na listek tabletek i na pustą szklankę, stojące na moim stoliku nocnym.

~= Rozumiem to, ale wiesz, że to już wogóle nie jest normalne? Przez pierwszy tydzień, to okej, ale teraz to serio jest nie pokojące... =~

- Nie martw się o mnie...idź spać... jakoś spróbuję usnąć... - mówię zaspanym głosem.

~= Nie ma mowy, zaraz u ciebie będę w pokoju =~ Powiedziała, po czym, po chuście rozłączyła.

- Ser-...cholera... - ocieram twarz dłońmi i rzuciłem telefon na stolik nocny.

Po kilku sekundach słyszałem kroki na parterze. Spojrzałem zakłopotany na drzwi i po chwili szybko wstałem. Założyłem swój zielony szlafrok z niebieską sosną na plecach.
Wziąłem sztylet który leżał na biurku i szybko bez szelestnie otworzyłem  drzwi.

Wyszedłem szybko z pokoju, szedłem cicho na gołych stopach korytarzem, starając się nie wydać żadnego dźwięku.

Zszedłem po schodach i ruszyłem w stronę dźwięku, do salonu. Miałem już podnieść sztylet by zaatakować włamywacza, ale okazało się, że to Kira, we własnej osobie.

- ...Kira? - spytałem nie pewnie, schowałem sztylet do kieszeni szlafroka i wytarłem oczy dłońmi.

- A kto innych głuptasie? - mówi żartobliwym tonem, podchodzi do mnie i mocno mnie przytula.

Odwzajemniam mocno, zadowolony, że jednak tu jest.

- Nie musiałaś przychodzić...wiesz? - powiedziałem sennym głosem.

- Mojego kotełka nie zostawię samego w takim stanie - całuje mnie w czoło, chwyciła mnie za dłoń i zaprowadziłam do kanapy.

Uśmiechnąłem się delikatnie i usiadłem z nią na kanapie. Uwielbiam jak mnie nazywa kotełek, czy inne miłe określenia. Kira spojrzała na mnie łagodnym spojrzeniem, pogłaskała mnie kciukiem po moim  policzku i spojrzała na moje delikatnie worki pod oczami.

- Kai...może jednak idź do lekarza, lub komuś o tym powiedz...? Bo coraz gorzej wyglądasz... - mówi zaniepokojona.

- Wolę nie...w końcu może mi to przejdzie... - powiedziałem, opierając się o jej ramię.

- Mówisz to kolejny raz, a dalej nic się nie zmieniło -

- Eh...wiem...ale jednak...może jakoś przejdzie... -

Po tych słowach Kira pogłaskała mnie po twarzy i poprawiła mi delikatnie włosy.

- Dobra...na razie odpocznij...jutro pogadamy w szkole... - powiedziała spokojnie, uśmiechając się delikatniem

Pokiwalem głową i się ułożyłem, opierając się dalej o nią. Za to ona położyła się na kanapie, przyciągnęła mnie bliżej siebie w taki sposób, by moja głowa leżała na jej klatce piersiowej.

Wziąłem koc z ramy kanapy, przykryłem nas obu, układając się tak, by było jej, oraz mi wygodnie. Poczułem jej palce na swojej głowie, po czym ona zaczęła bawić się moimi włosami. Chichocze cicho, całuje ją w dłoń i zamykam powoli oczy.

- Dobranoc - powiedziała cicho i z uśmiechem, sama zamykając powoli oczy.

- Dobranoc... - po tych słowach odrazu zasnąłem głęboko.

Kira jeszcze przez kilka minut bawiła się moimi włosami, a gdy w końcu poczuła senność, przestała i zasnęła.

Po kilku godzinach oboje poczuliśmy dziwną obecność w domu. Nie ruszyliśmy się z miejsca, w prawdzie oboje byliśmy pogrążeni w głębokim śnie, lecz czuliśmy i to intensywnie czyjś wzrok skierowany na nas.

To uczucie się pogłębiało we mnie coraz bardziej, tak jakby ta osoba, lub ta istota właśnie się do mnie zbliza. Czekałem z nadzieją, że to tylko jakieś złudzenie, lub wymyślone uczucie. Lecz po pewnej chwili, poczułem czyjś dotyk, dosyć chłodny, a za razem delikatny na moim czole.

Szybko otworzyłem oczy, spojrzałem na postać, widząc jedynie czarną pelerynę i złote oczy, błyszczące w ciemności jak lampki.

Już miałem wstać, lecz gdy usłyszałem to co ta istota powiedziała siedziałem jak wryty z przerażenia.

- Nie myśl, że uciekniesz, Sosenko~ -





_______________________________________
733 słów

°~ UWIĘZIONY W ŚNIE ~°Where stories live. Discover now