Rozdział 33

15 1 0
                                    

- Mamy problem- poinformował ją Albert. Corrie spojrzała na niego jakby był niespełna rozumu. Jasne, że mieli problem i to nie jeden! Cztery trupy w jadalni, jak zaczęła nazywać to pomieszczenie ciemnowłosa i co najmniej dwa poza. Jeden w garderobie, drugi na tyłach budynku i cholera wie ile jeszcze ich znajdą. Miała nadzieję, że to koniec niespodzianek, ale nie miała pewności. To były jedynie jej płonne nadzieje.

- Mam zacząć wymieniać ile ich mamy? Zacznijmy od szwendającego się po Nowym Jorku seryjnym mordercy, który zabił już co najmniej sześć osób w jeden wieczór w trakcie pokazu mody. No właśnie, mamy jeszcze rannego, którego stan również jest ciężki. Zajebiście, może będzie siódmy! Jeszcze Colby nas zabije. A nie czekaj, jest gliną. Nie zabije nas, ale za to chętnie nas wyrzuci. Chyba o niczym nie zapomniałam. Jak sądzisz, czy to podchodzi pod kategorię "problem"?!

Martin nazwałaby to raczej armagedonem. "Problem" to było zbyt błahe określenie, w ogóle nie oddające koszmaru sytuacji. Lopez skrzywił się mimowolnie.

- Chodziło mi o to, że mamy nowy problem. Tak wiem, że nam ich nie brakuje. Jace, który znalazł Marka, tego rannego pracownika domu mody, twierdzi, że był z nim jeszcze ktoś podczas ataku zabójcy.

Kolejny trup?! Ciemnowłosa wzniosła wzrok ku sufitowi. Czy wszechświat się na niej mścił?! Za co?! Czym zasłużyła sobie na tak wiele niefortunnych zbiegów okoliczności?!

- Nie mów, że...

- Została porwana. Joyce Clarke, z którą rozmawialiśmy i która...

Tym razem to Martin mu przerwała z niedowierzaniem. Na usta cisnęło jej się mnóstwo przekleństw, ale chwilowo je powstrzymała. Od początku twierdziła, że mieszanie jej do śledztwa było pozbawione sensu.

- Wiem, która to. To ta laska, co Jace naciskał, żeby pomogła w śledztwie... Ale, do jasnej cholery, dlaczego została porwana?! Przecież zabójca nikogo do tej pory nie porwał! Czemu nagle zmienia modus operandi?!

Albert wzruszył ramionami. To nie miało sensu, zdecydowanie wykraczało poza ramy pojmowania Corrie. Jeśli w tym wszystkim był jakiś schemat, ciężko było go rozgryźć. Do tej pory wszystkich zabijał na miejscu, a teraz nagle postanowił kogoś porwać.

- Na pewno jest wiarygodny? Został poważnie uszkodzony i mocno oberwał w głowę- zauważyła ciemnowłosa.

- Obawiam się, że mówi prawdę. Nie znaleziono żadnego ciała w tamtych okolicach, a ataku raczej sobie nie wymyślił... Musimy ją znaleźć.

O ile jeszcze żyje, dodała w myślach Martin. W każdym razie i tak musieli wszcząć poszukiwania. Sytuacja nie prezentowała się zbyt kolorowo. Równie dobrze ktoś mógłby kazać jej szukać igły w stogu siana. Nie wiedzieli, gdzie kim był morderca, więc tym bardziej nie mieli żadnej wskazówki, gdzie go szukać.

- Kamery- rzuciła Corrie, myśląc na głos. Musieli sprawdzić zapisy. Jeśli zabójca porwał Joy, musiał ją czymś wywieźć z parkingu. Przecież nie taszczyłby ze sobą nieruchomego ciała. Ciemnowłosa z góry założyła, że Joy została ogłuszona lub nafaszerował ją psychotropami czy lekami nasennymi. Inaczej mogłaby spróbować mu uciec i ogólnie utrudniałaby mu porwanie.

- Wybaczcie, że wam przeszkodzę, ale mam informacje niecierpiące zwłoki- oznajmiła Cross, podchodząc do nich. Martin jedynie uniosła brwi, słysząc na jaki dobór słów zdecydowała się agentka. Był on bardzo adekwatny do sytuacji... Chociaż liczyła, że nie znajdą więcej zwłok.- Muszę pojechać do nowojorskiego archiwum. Tam pewna znajoma znalazła bardzo istotną dokumentację, dotyczącą naszego mordercy. Jadę to sprawdzić. Nie nalegam, żebyście mi towarzyszyli, bo widzę, że jest tutaj co robić.

Projektant Where stories live. Discover now