ROZDZIAŁ I

258 14 5
                                    

~*~

Dylan właśnie leżał w swoim łóżku tępo wpatrując się w biały sufit. Była sobota, dlatego nie mógł zaszyć się w swoim gabinecie, by móc zająć swoje myśli czymkolwiek, co nie było Grace Pierce. Koszmary odeszły, więc mógł spokojnie przesypiać całą noc. Jednak pewna brunetka wryła mu się w pamięć i nie pozwalała ani na chwilę o sobie zapomnieć.

Nie widział jej od przeszło trzech i pół miesiąca. Nie nachodził jej ani nie próbował się z nią kontaktować, ponieważ postanowił dać jej czas. Nie zamierzał z niej tak łatwo zrezygnować. Walczył z pokusą udania się pod jej kamienicę, by ujrzeć ją choć na chwilę. Jednak musiał skontrolować swoje pragnienia. Nie chciał być egoistą, który liczy się tylko ze swoimi zachciankami. Zranił ją i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a teraz cierpiał. Cierpiał, gdyż trzymanie się od niej z daleka było dla niego największą katorgą.

Przetarł zmęczoną twarz i odsunął od siebie satynową pościel. Przysiadł na łóżku i wbił wzrok w walające się po sypialni kartony. Odkąd się przeprowadził nie zdążył do końca ich rozpakować. Zmiana miejsca zamieszkania była dla niego jednym z pierwszych kroków oderwania się od jakże ciężkiej i traumatycznej przeszłości. Zaakceptował swój los. Teraz miał na uwadze jedynie swoją przyszłość, a nie widział jej bez Grace Pierce. Zapragnął walczyć, lecz nie zdawał sobie sprawy jak szybko może polec, gdyż walka o zranione serce nie jest litościwa.

Ruszył do łazienki, która połączona była z jego sypialnią. Obiecał Dorianowi sobotni trening koszykówki, więc, aby zdążyć musiał się pospieszyć. Wszedł pod zimny prysznic i odchylił głowę w tył przez co czarne kosmyki jego włosów osunęły mu się na czoło oraz skronie. Oparł dłonie o kafelki i zaczął oddychać coraz szybciej. Myśli krążyły w jego głowie niczym tornado porywające wszystko, co stanie na jego drodze, nie szczędzące nikogo ani niczego. Jego też nie szczędziło. Uderzył pięścią w ścianę przez co skóra jego knykci pokryła się szkarłatną cieczą.

- Kurwa mać. - wydyszał walcząc o kolejny oddech. - Co ty ze mną robisz?

Przejechał dłonią po mokrych włosach i wyszedł spod strumienia wody. Osuszył swoje blade ciało i nałożył czarny dres. Udał się do kuchni i miał otworzyć lodówkę, lecz usłyszał odgłos nadjeżdżającej windy, a potem ujrzał wychodzącego z niej brata.

- Wyglądasz jak gówno. - rzucił Dorian przechodząc przez korytarz. - Zła noc?

- Powiedzmy. - trzasnął drzwiami lodówki i włączył ekspres. - Wiadomo coś w sprawie projektu areny?

- Jeszcze nie. - chwycił jabłko z koszyka i zaczął obracać je w dłoniach. - Mają ogłosić inżyniera w najbliższą środę. - Dylan skinął głową. - Myślisz, że nas wybiorą?

Dylan uśmiechnął się chytrze i przyłożył kubek z gorącą kawą do ust. Upił łyk i odparł:

- Nie widzę innej opcji. - Dorian pokręcił jedynie głową. Jego brat był niezłym skurwysynem, jeśli chodziło o biznes. - A jeśli ktoś spróbuje wejść mi w drogę, zmiażdżę go.

- Nie wątpię. - odłożył owoc na miejsce i się wyprostował. - Vance zrobi wszystko, by dostać to zlecenie. - Dylan się skrzywił. Boże, jak on go nie znosił.

- Raz już dostał upomnienie. - kolejny łyk kawy. - Tym razem nie będę taki łaskawy.

- Jesteś psychiczny. - wyszczerzył swoje białe zęby w przebiegłym uśmiechu. - Serio, zaczynam się ciebie bać.

- W tym biznesie nie obowiązują żadne normy moralne. - odstawił naczynie na blat i ruszył w stronę młodszego brata chwytając po drodze jabłko, które wcześniej dotykał.

between Mistakes | 18+ ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now