Rozdział 8 2/2

26 3 43
                                    

Jak przez ścianę usłyszał brawa i pochwały Homme, oraz pełne aprobaty rżenie konia. Odetchnął, opadły mu ramiona. Udało się. Wskoczył na tego olbrzyma i to za pierwszym razem. Nie spadł. Nie naraził się zwierzęciu. Naprawdę dał radę!

Jego serce wypełniło się dumą. Pogładził gładką, lśniącą sierść Brzasku. Na chwilę zapomniał o tym wszystkim, co go spotkało i cieszył się triumfem.

— Widzisz? Udało ci się! — Homme zaklaskał. — Teraz możesz zostać rycerzem — dodał żartobliwie.

Tym razem i Kiaran się zaśmiał. 

— To gdzie moja zbroja? — rzucił, przy czym wyprostował się w siodle. Było zaskakująco wygodne, mimo, że przecież jego ciało nie przystosowało się nigdy do jazdy konnej. — No dobra, to co teraz?

— Teraz? Teraz jedziesz.

— No ale jak mam... — słowa ugrzęzły mu w gardle, gdy Homme klepnął konia w bok. Brzask potrząsnął grzywą i ruszył.

Mimo swoich rozmiarów dość szybko przeszedł z kłusu w galop. Wiatr zaczął świstać Kiaranowi w uszach. Kilka sekund zajęło mu otrząśnięcie się z szoku i przyzwyczajenie do przemykających wokół budynków i słupków ogrodzenia. 

Temperatura gwałtownie opadła, powietrze łopotało mu pod ubraniem. Zorientował się, że wstrzymuje oddech i przytula się do szyi Brzasku. Zmusił się do odsunięcia i złapania wodzy.

Jego instynkty zwariowały – świat wirował, a on jedyne, co mógł robić, to podskakiwać na grzbiecie swojego wierzchowca i modlić się, by nie spaść. Żołądek ściskał mu się coraz bardziej, wymioty już podchodziły do gardła. Jeśli zaraz się nie zatrzyma, całe dzisiejsze śniadanie wyląduje na pięknej, lśniącej sierści Brzasku.

— Zrelaksuj się! — usłyszał z oddali. Kiedy tak bardzo oddalił się od Homme, że ledwo go usłyszał? A może to tętent kopyt i szum w uszach zagłuszały głos rycerza? — Dasz radę! To jest proste! Po prostu...

Reszty już nie zdołał usłyszeć. Zacisnął zęby. Ktoś próbował nauczyć go absolutnych podstaw jeździectwa. Co prawda równało się to wrzucenia kogoś do wody, w oczekiwaniu, że ten nagle nabędzie umiejętność pływania, ale jednak. Homme poświęcał na to swój czas i starania. Kiaran nie mógł za żadne skarby go zawieźć.

Zamknął oczy. Upewnił się, że siedzi stabilnie. Odetchnął i wyobraził sobie świeżą, wodną bryzę, woń deszczu i lasu. Jeszcze jeden wdech. Wokół drzewa, a przed nim jezioro. Kolejny. Siedzi na kłodzie, opierając głowę o jedną postać, na kolanach trzymając drugą. Jest dobrze. Wszystko w porządku, słyszy.

Jego ciało rozluźniło się i mógł stwierdzić, że się uspokoił. Otworzył oczy i siłą woli nie spanikował na widok przemykającego krajobrazu. Wciąż czuł zapach mokrych liści. Było dobrze.

A wtedy, dwadzieścia metrów przed sobą zobaczył płot, który z każdą chwilą nieubłaganie się zbliżał. 

Mknęli naprawdę szybko, ale czas jakby zwolnił. To było jeszcze gorsze. Kiaran chciał coś zrobić, zeskoczyć, jakoś uciec, ale nie potrafił się ruszyć. Jego ciało, jeszcze przed momentem zrelaksowane, znowu zamarło.

Zacisnął powieki. Gula ścisnęła mu gardło. Już po nim. Koń się przewróci, albo zniszczy ogrodzenie, albo oba na raz. Wszystkie opcje były beznadziejne.

"Przepraszam!" przemknęło mu tylko przez myśl, zanim Brzask gwałtownie skręcił. 

Kiaran ledwo utrzymał się na siodle. Teraz pędzili z powrotem w stronę, z której przybyli. Wkrótce bezpiecznie wrócili do Homme i Brzask się zatrzymał. Dopiero wtedy dotarło do Kiarana, że ani razu nie wydał mu żadnego polecenia. Czy ten koń naprawdę potrafił odczytywać emocje, a co za tym idzie intencje jeźdźca?

Dzieło Potwora | Księga Pierwsza | Pierwszy SzkicWhere stories live. Discover now