Rozdział 6

459 11 0
                                    


Nie spodziewałam się tego. Wróg Mateo to ten sam chłopak który był dla mnie miły.
Cavin Jones.
Chłopak podszedł do mnie

– Sally, miło cię znowu widzieć. – Mateo spojrzał na mnie, widziałam po jego oczach, że czekał na wyjaśnienia.

– Nie mówiłeś, że przyjechałeś się tutaj ścigać.

– Takie spokojne dziewczyny jak ty zazwyczaj nie interesują się wyścigami.

– Tak, ale ewidentnie jestem wyjątkiem.

– Od kąd tylko cię poznałem widziałem, że jesteś wyjątkowa.

Zrobiło mi się miło, ale wiedziałam, że to nieodpowiedni moment na takie rzeczy.

– Mam nadzieję, że będziesz trzymała za mnie kciuki, abym z nim wygrał.

Spojrzał na Mateo. Był wściekły.
Gdybym wiedziała, że Cavin jest jego wrogiem nigdy bym się z nim nie chciała poznać. To nie była moja wina. O niczym nie wiedziałam.

– Wiesz, lubię cię ale jednak będę trzymała kciuki za Mateo. Jest moim przyjacielem więc chcę aby wygrał.

Spojrzałam na niego dając mu do zrozumienia, że zawsze będę po jego stronie.

– Muszę, iść się przygotować. Sally idziesz ?

– Tak, jasne.

Cavin spojrzał na Mateo tak jakby chciał go zabić. Bałam się, że spróbuje to zrobić. Widziałam, że Mateo był zdenerwowany.

Nie lubiłam takich niespodziewanych sytuacji, gdy czytałam książki były fajne ale nie w przypadku prawdziwego życia. Takie chwile zawsze były stresujące i dające wiele do zrozumienia. Moje życie potrafiło zmieniać się o 180° dosłownie w 1 minutę. Nie lubiłam tego, wolałabym prowadzić spokojne życie, mieć normalną pracę jak inni i nie mieszać się do takich rzeczy.

Jednak ewidentnie takie było moje przeznaczenie. Chciałabym w przyszłości założyć normalną rodzinę, ale boję się, że to się nie uda jeśli dalej będę tak żyć.

Od kilku dni myślę o tym aby odejść. Wiem, że to może nie najlepsze wyjście bo przecież mam bardzo dobrze, nie mam na co narzekać ale... Ale jeśli dalej tu zostanę, jeśli dalej będę mieszała się w sprawy z wyścigami a szczególnie nielegalnymi to nie skończy się dla mnie dobrze. Tu nie znajdę kogoś kto może pomóc mi założyć rodzinę i żyć szczęśliwie.

Oczywiście jestem szczęśliwa ale nie tak jak powinnam. Mateo, oczywiście jest on, ufam mu jako jedynemu ale nie widzę z nim przyszłości, wydaje mi się, że to nie możliwe.

Po chwili weszliśmy do budynku w którym było biuro pana Charlesa. Do tego miejsca miały wstęp tylko najbliższe osoby. Mateo trzymał mnie za rękę i prowadził na górę po schodach. Sama nie wiedziałam kiedy złapaliśmy się za ręce.

Gdy doszliśmy już na górę, chłopak otworzył drzwi i wyszliśmy na dach.
Był z niego widok na ocena i miasto.
Mimo, że wcześniej było pochmurnie to teraz na niebie było widać wszystkie gwiazdy. Było pięknie, na niebie jak zawszę zobaczyłam gwiazdę mojego taty. Świeciła bardzo jasno a ja poczułam, że znowu jest przy mnie. Mateo podszedł do krawędzi i przyglądał się oceanowi.
Podeszłam do niego.
Ciszę która była pomiędzy nami przerwałam ja.

– Przepraszam, nie wiedziałam, że to twój wróg. Nie powiedziałeś mi kim jest więc nie mogłam wiedzieć...

Mateo przyciągnął mnie do siebie, przez co znalazłam się bardzo blisko jego twarzy. Jego oczy z takiego bliska były jeszcze ładniejsze. Mateo trzymał mnie rękami w talii. Chciałam odwrócić wzrok, ale nie miałam gdzie dlatego tego nie zrobiłam. Patrzyliśmy sobie w oczy, nic nie mówiliśmy. Zazwyczaj taka cisza doprowadzała mnie do szału, ale ta akurat była przyjemna. Bałam się tego co może nastąpić.

Mafia Boy Onde histórias criam vida. Descubra agora