Rozdział 29: Dobranoc, mój mroku

540 21 0
                                    

Rozalia

Malowałam się przy toaletce. Ostatni raz przejechałam błyszczykiem po dolnej wardze. Uśmiechnęłam się do lustra, a następnie spojrzałam na moją szyję, a dokładniej na zawieszkę w kształcie słońca. Minął tydzień od sytuacji, kiedy Louis podarował mi ten naszyjnik. Dzisiaj była sobota. Po tym jak dostałam łańcuszek od Luke'a, to jeszcze przez godzinę staliśmy na wzgórzu, obserwując piękną noc. Później Louis odwiózł mnie do domu.
Przez tydzień nie widziałam się z Louisem, ani zresztą chłopaków. Chłopacy przez cały czas studiowali, a gdy nie mieli wykładów, to zajmowali się swoimi mrocznymi sprawami. O których swoją drogą nie chciałam wiedzieć. Przerażało mnie to kim jest Louis, ale jakoś bardzo się ty,m nie przejmowałam. A może powinnam, bo w końcu jest mafiosom.

Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie stał spory stół. Dzisiaj mieliśmy rodziną kolacje. Bo odkąd pamiętam El i jej rodzice, byli naszą rodziną. Zawsze powtarzali nam to rodzice, że może i nie mamy wspólnych więzów krwi, ale no i tak jesteśmy rodziną. Może dlatego że nasi rodzice od zawsze się przyjaźnią. Od zawsze tak było, jest, i będzie, bo raczej się to nie zmieni.

Neteo wraz z Isabellą, wygłupiali się w salonie. Net na kanapie gilgotał Ise. Nasz brat od zawsze był względem nas troskliwy oraz nadopiekuńczy. Naprawdę nie wierzyłam w to, że mógłby z zimną krwią zabić by człowieka. Otrząsnęłam się, podeszłam do Madison, która krzątała się po kuchni.

- Pomóc ci z czymś?- spytałam.

Kobieta odwróciła się w moją stronę.

- Możesz porozkładać naczynia- odparła.

Jak powiedziała, tak zrobiłam. Rozkładając naczynia, postanowiłam zapytać Mad gdzie jest tata.

- Gdzie jest tata?

- Pojechał do sklepu po sól, bo się skończyła. Zaraz powinien być- odpowiedziała blond włosa kobieta.

- Okej- odpowiedziałam.

- Możemy porozmawiać?- spytał Net.

Nawet nie wiem kiedy Neteo znalazł się za moimi plecami. Odłożyłam na stół ostatni talerz, odwróciłam się w stronę brata.

- Okej, więc mów- odparłam.

Net miał na sobie czarne jeansy i beżową koszulkę z krótkim rękawkiem. Ja miałam na sobie tak samo jak szatyn czarne jeansy, do tego miałam biały top na grubych ramiączkach, oraz rozpuszczone włosy.

- Nie tutaj, chodź na taras- Neteo ruszył w wskazane przez siebie miejsce.

Wyszliśmy na taras. Było ciepło, więc nie przeszkadzało mi to że jestem tylko w topie. Niebieskooki zamknął przeszklone drzwi tarasowe. Staliśmy naprzeciwko siebie.

- Coś się stało?- spytałam.

Net stał w ciszy, zamiast patrzeć na mnie, to patrzał w dół.
Podeszłam do brat, chwyciłam go za ramię, żeby na mnie spojrzał. Martwiłam się, Neteo nigdy nie był taki cichy. Neteo może i jest moim bratem. Ale również jest moim przyjacielem od urodzenia. Westchnął.

- Zakochałem się...- oznajmił.

O kurwa, tego się nie spodziewałem. Po Neteo mogłam się spodziewać wszystkiego, że zabił człowieka, napadła na bank, że się wyprowadza, ale nigdy się nie spodziewałam tych słów z jego ust. Neteo od zawsze powtarzał że nie chce się zakochać, że nie chce dziewczyna, iż na początku musi skupić się na studiach, a później na pracy, i że nie wie czy w ogóle kogoś kiedykolwiek chce.
Uśmiechnęłam się, cieszyłam się iż mój brat się zakochał. Chciałam żeby był szczęśliwy.

Mój mały promyczek #1 Nadzieja (Trylogia Promyczek) [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now