Rozdział 1

3 1 0
                                    

— Wstawaj, Ron. — Wymamrotał z widocznym grymasem na twarzy Harry Potter szturchając w ramię w pół śpiącego przyjaciela. Za niecałe dwadzieścia minut powinni zejść do wielkiej sali na śniadanie a on nie raczył nawet otworzyć oczu.

— Jeszcze pięć minut... Daj mi pospać. — Powiedział ziewając i zakrywając się po uczy ciemnoczerwoną kołdrą. Przewróciłem oczami i jednym ruchem zsunąłem z niego miękki materiał, który wylądował na panelach.

— Powtarzasz to w kółko od godziny... Wstań z tego łóżka i chodź się przebrać. Przysięgam, że jeśli nie zobaczę cię ubranego i gotowego do wyjścia za dziesięć minut, rzucę na ciebie Drętwąte i pójdę sam z Hermioną na to pierdolone śniadanie.

Ron jedynie spojrzał mi w oczy i szybkim krokiem popędził do łazienki zabierając ze sobą czyste ubrania. Na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech, którego po chwili zastąpiło znudzenie. Podszedłem do lustra i obejrzałem swoją twarz, która o dziwo nie wyglądała najgorzej. Moje włosy odstawały na wszystkie strony świata, lecz według Hermiony ta fryzura dobrze podkreślała moją twarz i idealnie pasowała do całego wyglądu.

***

Szedłem razem z moimi przyjaciółmi przez korytarz gdy nagle mój wzrok napotkał Malfoya. Jeszcze czego.

— Potter nie wyspałeś się? Wyglądasz jeszcze gorzej niż zazwyczaj. — Zaśmiał się wrednie, a czarnowłosa dziewczyna o imieniu Pansy spojrzała na nas wzrokiem przepełnionym pogardą. — Nie sądziłem, że tak się da. — Dodał i posłał mi pełen nienawiści uśmiech.

— Malfoy, odpierdol się. — Spróbowałem wyminąć ślizgonów lecz fretka zagrodziła mi swoim ciałem przejście. — Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. — Spojrzałem w jego szare oczy i ponownie spróbowałem przejść. On nie odpowiedział i dalej stał w miejscu nie racząc ruszyć swojego bladego tyłka.

— W pedała się bawisz? — Tym razem odezwał się Ron po czym spojrzałem na niego z uśmiechem. Przeniosłem swój wzrok na blondyna, gdy ten zacisnął mocniej zęby, a w jego pustych oczach mogłem zauważyć zirytowanie.

— Jeszcze raz coś piśnij wiewióro, a dostaniesz po mordzie. — Ron na jego słowa lekko się skrzywił i zrobił krok w tył chwytając mnie za ramię.

W końcu ślizgoni zeszli nam z drogi a my mogliśmy spokojnie wejść do wielkiej sali i zabrać się za zjedzenie pysznego śniadania. Ron usiadł przede mną i Hermioną po czym zaczął nakładać na talerz mniejsze ilości jedzenia niż zwykle. Wymieniłem spojrzenia z brunetką siedzącą obok mnie i lekko zmarszczyłem brwi, ponieważ rudzielec zawsze jadł nie mniej niż za pięć osób.

— Ron, wszystko w porządku? — Zapytała zmartwiona dziewczyna a on jedynie pokiwał twierdząco głową nie podnosząc nawet na nas wzroku. Ewidentnie jest coś nie tak, a ta sprawa zapewne jest związana z Malfoyem. Za każdym razem kiedy ktoś wspomni o nim chociaż słowo zaczyna zachowywać się inaczej, jednak nigdy nie zwracaliśmy na to uwagi.

Nagle dosiadła się do nas siostra przyjaciela — Ginny, która spoczęła bardzo blisko mnie. Za blisko. Przewrociłem niezauważalnie oczami i lekko się do niej uśmiechnąłem, ponieważ nie chciałem jej zasmucić. Już wiele razy mówiłem rudowłosej, że z naszego związku nic nie będzie i nic do niej nie czuje, a ona wciąż próbuje się do mnie zbliżyć co jest bardzo irytujące.

— Cześć wszystkim. — Powitała nas radosnym uśmiechem a jej wzrok zatrzymał się na mojej osobie dłużej niż powinien. — Słyszeliście plotki o Malfoy'u? — Zapytała, po czym Ron od razu podniósł głowę, a w jego oczach pojawiły się delikatne iskierki.

Change Where stories live. Discover now