Rozdział 3 - Wiersz nienawiści...?

29 2 0
                                    

Adam zaprzątał sobie głowę wyzwaniem, które sobie postawił, przez całe następne dwa tygodnie. On ma pisać o Juliuszu? Co on ma w ogóle zawrzeć w tym utworze? Nie wie — Nie dedykował nigdy przecież wiersza dla kogoś, do kogo żywił nienawiść. Próbował dużo, ale jak już zaczynał dobrze, to nagle jego myśli z nienawiści samoistnie przekierowywały się w niby pochwałę, nie wiedzieć czemu. Jak bardzo by nie próbował, nie umiał całej swojej awersji wylać na papier. Prawie tak, jakby nie chciał młodszego urazić. Próbował on i próbował, a przez przestrzeń w jego pokoju rozchodził się tylko dźwięk kolejno zgniatanych kartek.

Po dwóch godzinach zastanawiania się, jak to wszystko poprawnie ująć, postanowił po prostu bezmyślnie słowa na kartkę wylewać i na końcu zobaczyć, co z tego wyjdzie. Chcieć nie chcieć, powiedział przecież — w dodatku z dumą w głosie — że o młodszym napisze, i byłoby to conajmniej niekulturalne, gdyby swojej obietnicy nie dotrzymał.

***

Tym razem, spotkanie poetów miało odbyć się w domu Adama. Jego dom był skromny, ale z pewnością pomieści wszystkich znajomych wieszcza. Po tym, jak skończył rozstawiać kielichy i alkohol na stole, popatrzył jeszcze na wiersz, który poprzedniej nocy sklecił. Przeczytał go szybko i schował do kieszeni kiwając głową w aprobacie, wmawiając sobie, że właśnie tak chciał to wszystko ująć, by tylko mieć spokój umysłu.

Po pewnym momencie, Adam słyszy pukanie. Otwiera szybko myśląc, że to jego przyjaciele. Nie spodziewał się nawet, że Słowacki będzie miał w ogóle czelność postawić swojego brudnego buta w domu tak wyrafinowanej osoby jak Adam, nie wspominając o tym, że Juliusz zawsze się spóźnia.

Z tego względu można sobie wyobrazić, jaki szok i gorycz odczuł starszy wieszcz, gdy zobaczył młodszego przed sobą. Tak bardzo jak by chciał, to nie może jednak już zamknąć mu drzwi przed nosem, więc po prostu odchrząknął i odsunął się od drzwi, żeby tamten mógł wejść, po czym Juliusz dokładnie to uczynił.

Młodszy rozglądał się po domu Adama z ukrytym zaciekawieniem. Nie chciał pokazać, że czuje nawet najmniejszy zachwyt, że jest w domu tak słynnego poety. Zwraca swoją uwagę na obrazy, gdy nagle z transu wybija go ręka Adama skierowana w jego stronę. Juliusz spojrzał na Mickiewicza, później na jego dłoń i zobaczył w niej równo złożoną kartkę. Uniósł brew i wziął ją ostrożnie, prawie tak, jakby miała zaraz wybuchnąć, otworzył ją, a przed nim ukazał się ręcznie napisany wiersz.

— ...To dla mnie? — Juliusz zapytał i spojrzał na Adama, żeby się upewnić.
— Nie udawaj, że nie pamiętasz. Na pewno czekałeś tylko, bym rzekł, że tego zwyczajnie zrobić nie mogę. — Adam skrzyżował ręce na piersi. — Ale napisałem.
— ...Napisałeś... O mnie? — Juliusz pyta z wyraźnie zmieszaną ekspresją. — Ja myślałem, że...
Adam tylko patrzy na niego i czeka, by młodszy przeczytał, z nadzieją, że nie zwróci uwagi na moment, kiedy słowa w wierszu z nienawiści przełamują się w podziw. Juliusz zatem nie chciał, żeby starszy wieszcz długo czekał i zaczął czytać.

Po przeczytaniu nie wiedział, co ma o tym myśleć. Wiersz był zdecydowanie skierowany do Juliusza, ale ten po prostu spodziewał się czegoś innego. Adam patrzył na niego i czekał tylko na pochwałę.

— ...Ten wiersz nie jest tak dobry, jak Twoje inne, Adamie. — Zauważył. Adam szybko odwrócił wzrok i zmarszczył brwi. Słowacki zauważył jego wahanie nad słowami i bardzo mu się to nie podobało.

— To nie jest tak, że Ty byś napisał lepiej. — Mówi tylko. — To po prostu nie był mój dzień.

Juliusz tylko kiwnął głową, nie chcąc wszczynać niepotrzebnej dyskusji, złożył kartkę i schował ją do kieszeni.

Po kolejnej godzinie zeszli się już wszyscy a Juliusz jak zawsze usadził się w kącie i nie rozmawiał z nikim. Dalej myślał o tym, co na myśli miał Adam, i w zasadzie tak minął mu cały wieczór, podczas gdy Mickiewicz i jego przyjaciele świetnie bawili się przy wierszach i alkoholu.

'Oj tatulu!' - słowackiewiczDonde viven las historias. Descúbrelo ahora