Prolog

3 0 0
                                    

Zawsze pociągali mnie mężczyźni w sutannach. Smak zakazanego owocu był kuszący, zapach tajemnicy nęcił nozdrza, a chęć udowodnienia tego, że nie jestem jednak grzeczną dziewczynką stawał się coraz silniejszy. Jednak - jako gorliwa katoliczka - sukcesywnie go tłumiłam. Dawno temu postanowiłam sobie, że będę lepsza niż inni, doskonalsza, nie skalam się. Dlatego myśli o uśmiechających się przystojnych alumnach spychałam do pudełeczka głęboko zakopanego w mojej świadomości.

Zdawałam sobie sprawę z tego, że miłość, flirt czy odczuwanie przyjemności z poczucia bycia zauważoną przez mężczyzn nie było mi pisane. Tkwiłam zawieszona między kilkoma znanymi mi światami - typowych lasek z osiedla, które kibicowały wyłącznie lokalnej drużynie piłkarskiej, całowały się po alkoholu z kimkolwiek i nosiły wydekoltowane koszulki na ramiączkach, grzecznych i niedojrzałych dziewczynek bojących się spotkać z chłopakami z klasy nad jeziorem w sobotę a cichymi, introwertycznymi, ale z dozą szaleństwa osobami, lokalnymi obserwatorami rzeczywistości, którzy tęsknią za prawdziwym przeżywaniem własnego życia, a nie podążaniem za innymi. Ostatecznie stanęło na tym, że nie wiedziałam, kim jestem i czego chcę, jednocześnie stawiając czoła popapranej, samotnej rzeczywistości.

Więc nie miałam szczęścia w miłości. Nie odczuwałam zainteresowania, a jeśli ktoś już postanowił mnie poznać bliżej, to wspaniałe koleżanki szybko pociągały za sznurki kierowane własną zazdrością i nie dopuszczały, bym się dowiedziała o jakimkolwiek zalążku zamiarów flirtu ze mną.

Tak było z Jankiem. Wysoki, wysportowany, niezwykle przystojny i z ułożonymi wartościami, jak na piętnastolatka. Ciągle siadał w pobliżu mnie, zagadywał, proponował wspólne grupowe prace, często dotykał moich włosów czy odprowadzał do domu po lekcjach. Oczywiście jego zachowanie tłumaczyłam sobie tym, że jest po prostu miły, może chce się zaprzyjaźnić, z resztą - na pewno tak zachowywał się wobec wielu dziewczyn, nie byłam wyjątkiem. Moja naiwna nieświadomość trwała jakiś czas, tymczasem Janek zaczął podpytywać o mnie inne dziewczyny, które miałam za moje dobre kumpele.

Gdy powoli zaczynałam się zauroczać Jankiem, wszystko ustało. Nie było odprowadzania, dotykania kosmyków włosów i ukradkowego głaskania pleców podczas lekcji. Przeżywałam swoją naiwność, a ból po stracie czegoś, co mogło się wydarzyć, ukoiłam wieloma wieczorami z melancholijną muzyką. Dopiero po dwóch latach dowiedziałam się, że dwie podkochujące się w nim dziewczyny z klasy, które jednocześnie się przyjaźniły z Jankiem, opowiedziały mu, że za jego plecami go wyśmiewam. Niestety Janek nie miał na tyle odwagi, by zapytać mnie o to wprost.

Przyjaciółki. Nie miałam wielu, ale sądziłam, że są oddane. Czy jednak wiedziałam, czym dokładnie jest przyjaźń? Po sprawie z Jankiem mocno odczułam brak pokrewnej duszy, która podniosłaby mnie na duchu. Nie znalazłam nikogo takiego.

Potem trafiłam do liceum razem z Jowi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 25 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Po zachodzie słońcaWhere stories live. Discover now